Lipka: Polska może mieć atom przed 2030 rokiem (POLEMIKA)

11 maja 2021, 07:25 Atom

Pierwszy reaktor jądrowy możemy mieć nawet przed 2030 rokiem. To kwestia ustawienia priorytetów – pisze Jerzy Lipka, przewodniczący Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej.

Elektrownia jądrowa
Elektrownia jądrowa

Atom w Polsce

W opublikowanym w dniu 10 maja 2021 roku artykule „Atom w Polsce może być gotowy w 2036 roku” autorstwa Filipa Piaseckiego z think tanku Aurora Energy Research poddawana jest w wątpliwość data oddania w Polsce do użytku pierwszego reaktora jądrowego w 2033 roku. Pomijając nawet fakt, że w tym czasie pierwszy komercyjny (wytwarzający energię) reaktor będzie już działał, ponieważ wybuduje go prywatny właściciel zakładów Synthos w Oświęcimiu, stwierdzam na podstawie obserwowanych na świecie budów tego typu obiektów, że rok jego uruchomienia 2033 jest aż nadto odległy. To kwestia nadania w kraju odpowiedniego priorytetu takiej inwestycji, i mam nadzieję, że rząd Polski taki priorytet atomowej inwestycji nada, ku niezadowoleniu lobbystów wspierających inne, konkurencyjne źródła.

Nie jest prawdą stwierdzenie, że energetyka oparta na źródłach OZE wspieranych gazem jest tańsza niż energia z reaktorów jądrowych. Gdyby tak było, Niemcy i Dania opierające się na takim modelu winny mieć najtańszą energię w Europie, tymczasem dla odbiorców indywidualnych jest to energia najdroższa i stale drożeje! W Niemczech osiągnęła już 31 eurocentów/kWh, podczas gdy w atomowej Francji to cena 19 eurocentów/kWh. Różnica istotna, której jednak zdaje się nie widzieć Think tank Aurora Energy, ani inne lobbystyczne ośrodki związane z OZE. Mają oni tendencję do liczenia tylko części kosztów tak zbudowanego systemu energetycznego, bez uwzględniania kosztów równoważenia bilansu energii, gdy nie ma wiatru, a słońce świeci słabo, lub w ogóle. Nie uwzględniają także kosztów rozbudowy sieci energetycznych, która przecież musi przenosić w przypadku elektrowni wiatrowych obciążenia cztery razy wyższe, niż średnia moc wydzielona w ciągu roku z tego typu instalacji.

Równoważenie systemu w praktyce odbywa się za pomocą gazu ziemnego, paliwa silnie emisyjnego jeśli chodzi o CO2. Jeden blok energetyczny 1000 MW mocy, gazowy emituje rocznie około 3,5 mln ton CO2, a koszty tej emisji będą stale rosły i to w sposób radykalny, o czym zapomina Pan Filip Piasecki. Te koszty trzeba będzie przerzucać na konsumentów energii w sposób oczywisty. To odbije się na poziomie życia i konkurencyjności całej gospodarki, gdzie właśnie brak energetyki jądrowej od dziesiątków lat generuje niepotrzebne straty i obciążenia.

Podam pierwszy z brzegu przykład takiej inwestycji realizowanej obecnie przez południowo-koreańskie konsorcjum KHNP, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w miejscowości Barakah. Decyzję o inwestycji podjęto w 2008 roku, a już w 2012 rozpoczęto fizycznie proces budowy. W 2018 roku uruchomiony został pierwszy reaktor jądrowy, a w bieżącym roku ma podjąć pracę drugi, do którego obecnie trwa załadunek paliwa. Dwa pozostałe bloki elektrowni zostaną uruchomione w roku przyszłym, a stan zaawansowania robót wskazuje, że jest to całkowicie możliwe. A przecież Zjednoczone Emiraty Arabskie mają klimat, zwłaszcza latem, wybitnie niekorzystny do realizacji dużych inwestycji, ponadto w okresie Ramadanu nikt tam nie pracuje. W Polsce z jej umiarkowanym klimatem oraz umiarkowaną ilością Świąt i czasu wolnego od pracy, inwestycję podobną można zrealizować dużo szybciej.

Inna różnica to praktycznie zerowe kompetencje miejscowych firm w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, jeśli chodzi o realizację budowy elektrowni jądrowych. W Polsce tak nie jest, a są firmy, które już teraz realizują zadania na budowach elektrowni jądrowych za granicą. Dodajmy, że koszt wybudowania cztero-blokowej elektrowni jądrowej w ZEA (4*1345 MWe) wyniesie ok. 24 mld USD. Elektrownia taka będzie mogła dostarczyć nawet 66 TWh energii elektrycznej rocznie, czyli wielokrotnie więcej, niż wszelkie źródła odnawialne w Polsce razem wzięte. Eliminując przy tym dwutlenek węgla w ilości 52,8 mln ton (jeśli te 66 TWh miałoby być alternatywnie produkowane w elektrowniach węglowych), lub 26,4 mln ton CO2 (jeśli atom zastąpiłby elektrownie gazowe). Łatwo wyliczyć, że przy obecnej cenie jednej tony emisji CO2 oznacza to oszczędność ponad 2 mld 232 mln euro w pierwszym przypadku i połowę tej sumy w drugim przypadku. A to tylko w ciągu zaledwie jednego roku.

Pan Filip Piasecki twierdzi, że żadne polskie firmy nie są zainteresowane budową elektrowni jądrowych w naszym kraju. Mija się z prawdą. Synthos będzie budował reaktor jądrowy do zasilania w energię zakładów kauczuku syntetycznego w Oświęcimiu, a jego moc sięgnie 300 MW. Prezes NBP również niedawno się wypowiadał, co do możliwości kapitałowego zaangażowania jego banku w proces budowy elektrowni jądrowej. A będzie to dla banku przedsięwzięcie opłacalne, jako, że odsetki za kredyt na budowę zasilać będą NBP, a nie jakieś inne podmioty zagraniczne. Ponadto będzie można uzyskać wsparcie w krajach zainteresowanych dostarczeniem nam swojej technologii, przykładowo jeśli chodzi o USA, byłby to Exim Bank, którego szefowa rozmawiała niedawno na ten temat z ministrem Piotrem Naimskim.

Ponadto chęć lub niechęć prezesów i rad nadzorczych dużych spółek Skarbu Państwa do inwestowania w dane źródło energii jest rzeczą względną. W przeszłości byli oni dobierani pod kątem kryteriów politycznych, z których najważniejsze było zagwarantowanie pomocy dla upadającego górnictwa. Pozbywano się wówczas ludzi, którzy takiej pomocy udzielać nie chcieli. Jak więc widać, państwo ma wpływ na obsadę na tych stanowiskach. Wystarczy inwestycję w energetykę jądrową potraktować priorytetowo na najwyższych szczeblach władzy, co jest warunkiem jej sprawnego i szybkiego przeprowadzenia.

Piasecki: Atom w Polsce może być gotowy w 2036 roku