Baca-Pogorzelska: Węgiel brunatny pod presją cen emisji CO2

28 września 2018, 07:31 Energetyka

Ceny praw do emisji rosną, darmowych pozwoleń będzie mniej – te hasła są powtarzane jak mantra. Wszyscy patrzą wtedy na energetykę, ale może warto spojrzeć na górnictwo? Zwłaszcza węgla brunatnego, który jest najbardziej emisyjnym paliwem – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Węgiel brunatny w Polsce

Polacy ekscytują się ostatnio planowanymi odkrywkami w Niemczech zapominając, że po pierwsze Niemcy pozamykali swoje kopalnie, ale tylko węgla kamiennego, a po drugie podobne plany są przecież w Polsce. Przynajmniej trzy, choć dziś trudno w to uwierzyć. Chodzi o odkrywkę Ościsłowo dla kopalni Konin (ZE PAK Zygmunta Solorza), Złoczew i Gubin. Ten pierwszy przypadek wydaje się najpilniejszy, żeby za kilkanaście miesięcy nie okazało się, że dla bloków w Pątnowie nie ma paliwa. ZE PAK mimo zamknięcia w tym roku elektrowni Adamów (odpowiadała za ok. 2 proc. krajowej produkcji) to ciągle znaczący producent energii elektrycznej z udziałem ok. 5 proc. w rynku. Wydaje się jednak, że po tym, jak Solorz i prezes PiS Jarosław Kaczyński zawarli symboliczny pakt o nieagresji, to przedsięwzięcie może się uda. A może Skarb Państwa po prostu kupi ZE PAK renacjonalizując kolejną firmę? Opcji jest kilka.

Problemy z odkrywkami

Inaczej ma się sprawa z odkrywkami Złoczew i Gubin. Bo tu państwowa PGE ma twardy orzech do zgryzienia. Nikt w PGE oficjalnie tego nie powie, ale prawda jest taka, że wybierając między dżumą a cholerą spółka postawiłaby na Gubin. Bo jest tam więcej węgla i jest on lepszej jakości niż ten w Złoczewie. I co z tego, że trzeba by postawić tam nową elektrownię, a cały kombinat kosztowałby ze 20 mld zł? Ale lokalsi nie chcą. Ze Złoczewem PGE wcale nie będzie miała łatwiej. Pole to bowiem jest tak bardzo oddalone od pracujących bloków elektrowni Bełchatów, że nie ma możliwości poprowadzenia transportu taśmociągiem jak z odkrywek Bełchatów i Szczerców. Potrzebny byłby pociąg. A więc i linia kolejowa. A to już kolejne koszty i mit taniego węgla upada. Oczywiście przy Złoczewie też można postawić nowe bloki, ale jaki to ma sens?

Presja polityki klimatycznej

Jeśli jednak ceny praw do emisji CO2 nadal będą rosły, a przewidywania analityków się sprawdzą i tona dwutlenku węgla dojdzie do 40 euro za tonę, to energetyka węglowa bazująca na węglu brunatnym naprawdę straci konkurencyjną przewagę, jaką latami wypracowała m.in. poprzez bardzo niskie koszty produkcji tego paliwa, a co za tym idzie – jego niską cenę.

Tyle tylko, że minister energii obiecał w UE, że planowany blok Ostrołęka C 1000 MW Enei i Energi ma być ostatnim blokiem węglowym w Polsce. Ale może on miał na myśli tylko węgiel kamienny? Jeśli jednak drenaż energetycznych spółek Skarbu Państwa jeszcze trochę potrwa, jeśli znowu będą musiały dorzucić coś Polskiej Grupie Górniczej (nieśmiało przypomnę, że od 2019 r. musi ona zacząć spłacać obligacje w bankach, które zgodziły się na ich zrolowanie w 2016 r., gdy powstawał ten kolos na glinianych nogach) albo uratować kolejny Polimex-Mostostal, to może się okazać, że na fajniejsze projekty zabraknie. Zwłaszcza – jak słusznie zauważył właśnie pan minister – banki są jakoś coraz mniej przyjazne wchodzeniu w inwestycje węglowe.