Bojanowicz: Kto na Ukrainie nie ryzykuje, ten szampana nie pije

14 listopada 2018, 14:00 Energetyka

Czy warto zainwestować w energetykę na Ukrainie? Kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije, ale Polacy muszą najpierw poradzić sobie z wyzwaniami na własnym podwórku – pisze Roma Bojanowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.

Budynek ministerstwa energetyki Ukrainy / fot. BiznesAlert.pl

Inwestować czy nie inwestować?

Ukraina chcąc rozwijać się gospodarczo potrzebuje pieniędzy z zagranicy, które zapewnić mogą pożyczki z UE i MFW. Warunkiem ich uzyskania jest przeprowadzenie głębokich reform, których głównym motorem napędowym stała się uchwalona siódmego marca bieżącego roku ustawa o prywatyzacji państwowej i własności samorządowej. Wsparcie ukraińskich przemian polityczno – ekonomicznych, które zadeklarowały Stany Zjednoczone staje się dodatkową gwarancją dla wszystkich zagranicznych podmiotów, które zdecydują się zainwestować na Ukrainie. Polskie przedsiębiorstwa pragnące wziąć udział w prywatyzacji ukraińskiego sektora energetycznego stoją przed ogromną szansą, która niesie ze sobą również wiele zagrożeń.

Sytuacja gospodarcza naszego wschodniego sąsiada jest wyjątkowa. Przez ostatnie dziesięć lat Kijów starał się sprywatyzować państwowe przedsiębiorstwa, często po mocno zaniżonych cenach. Część z nich wykupili oligarchowie, większość czeka jednak na zamożnych inwestorów z zagranicy. A ci ze względu na niejasne procedury prawne, silną pozycję oligarchów oraz ogromne ryzyko wynikające ze wszechogarniającej korupcji i słabości krajowego systemu sądowniczego niespecjalnie palili się do wykupu ukraińskiego państwowego majątku. Uzależnienie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unię Europejską wypłat kolejnych transz finansowego wsparcia wymusiło na Kijowie wprowadzenie ogólnokrajowych reform ograniczających korupcję, wprowadzających czytelne zasady dotyczące prywatyzacji, a także wprowadzenia zgodnych z trzecim pakietem energetycznym UE rynkowych zasad funkcjonowania sektora gazu i energii elektrycznej.

Zachodni managerowie kontra Wschód

Jednym z elementów unowocześniania gospodarki i wprowadzania nowych standardów funkcjonowania w ukraińskich przedsiębiorstwach stał się trend związany z zatrudnianiem zachodnich specjalistów, w tym managerów i doradców z Polski. Pod koniec lutego bieżącego roku na stanowisko wiceprezesa Ukrtransgazu desygnowany został Paweł Stańczak, którego zadaniem jest między innymi kształtowanie polityki finansowej, prawnej, inwestycyjnej, naukowej, technicznej, społecznej, informacyjnej oraz antykorupcyjnej. Do jego zadań należy również wspieranie integracji Ukrtransgazu z sektorem energetycznym Europy oraz zawieranie umów handlowych na transport i magazynowanie gazu. Paweł Piela, partner EY Business Advisory Polska, wspiera proces prywatyzacji jednej z największych ukraińskich spółek energetycznych – Centrenergo, która zapewnia blisko 15 procent (7575 MW) całkowitej mocy energetycznej wykorzystywanej przez naszego wschodniego sąsiada. Podpisanie umowy na zakup 78,2 procent udziałów w spółce będzie związane z zagwarantowaniem dostawy określonej ilości energii elektrycznej i ciepła w określonym czasie oraz utrzymanie równowagi rezerw paliwowych w elektrowni na wymaganym poziomie.

To się opłaca

Reformy gospodarcze, które prowadzi Kijów przede wszystkim mają wpłynąć na szybszy wzrost poziomu zagranicznych inwestycji. Nowe przepisy wprowadzają pojęcie małej i dużej prywatyzacji. 06 listopada szef Gabinetu Rady Ministrów Aleksandr Saenko ogłosił, że sprzedaż drobnych obiektów prywatyzacyjnych za pośrednictwem przejrzystych aukcji elektronicznych na ProZorro już przyniosła 405 milionów hrywien dochodu. – Dzięki nowym zasadom dotyczącym prywatyzacji na małą skalę państwo było w stanie z powodzeniem sprzedać niewielkie aktywa bez dodatkowych kosztów związanych z wstępnym przygotowaniem każdej nieruchomości, jej wyceną, organizacją poszczególnych przetargów itp. Na dzień dzisiejszy sprzedaż drobnych obiektów prywatyzacyjnych odbywa się za pośrednictwem przejrzystych aukcji elektronicznych na ProZorro. Sprzedaż już przyniosła państwu 405 milionów hrywien dochodu – poinformował Saenko na swoim profilu społecznościowym. Natomiast dużą prywatyzacją objęte zostaną przedsiębiorstwa, których wstępną cenę określać będą zewnętrzni doradcy lub komitet aukcyjny, zgodnie z metodologią wyceny zaaprobowaną przez rząd Ukrainy, przy wsparciu międzynarodowych instytucji, Paweł Purski i Paweł Musiałek piszą w raporcie Duża prywatyzacja na Ukrainie – szansa na ekspansję gospodarczą polskich firm.

W co warto inwestować?

Zdaniem autorów powyższego sprawozdania na szczególne zainteresowanie polskich inwestorów zasługuje pięć zakładów zwanych obłenerho, odpowiedzialnych za sprzedaż i dystrybucję energii elektrycznej w pięciu różnych obwodach: w charkowskim, w chmielnickim, w mikołajowskim, w tarnopolskim i zaporoskim. Potencjalnie inwestycje w ten rodzaj zakładów energetycznych „obarczone są najmniejszym ryzykiem”, gdyż „inwestycja w jedno obłenerho daje dostęp do kilkuset tysięcy klientów detalicznych i hurtowych oraz możliwości rozwoju innych usług np. związanych z efektywnością energetyczną, inteligentnym zarządzeniem energią elektryczną i tradingiem.” – piszą Purski i Musiałek.

Wsparcie finansowe udzielone Ukrainie przez MFW i UE wymusza na Kijowie przeprowadzenie gruntownych reform gospodarczych mających na celu stworzenie przejrzystych zasad funkcjonowania ekonomicznego kraju, czyli ograniczenie korupcji i nadmiernego wpływu oligarchów. Bez z tych zmian przyszłość zagranicznych inwestycji byłaby zagrożona, a co za tym idzie przyszły wzrost gospodarczy naszego wschodniego sąsiada. Wprowadzone zmiany zachęcają europejskie i amerykańskie firmy do wzięcia udziału w prywatyzacji ukraińskiego sektora energetycznego.

Kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije

Inwestycje od zawsze niosą ze sobą poważne ryzyko poniesienia strat. Polskie firmy chcące ulokować swoje pieniądze na ukraińskim rynku energetycznym muszą liczyć się nie tylko z ryzykiem politycznym, wynikającym choćby z niezakończenia reform gospodarczych, czy rozlania się działań wojennych z regionu Donbasu i Ługańska na pozostałą część kraju. Dużo poważniejszy i bardziej realnym problemem jest obecny stan ukraińskiej infrastruktury energetycznej. Elektrownie należące do Centrenergo są opalane antracytem, który był wydobywany we wschodniej części kraju. Po zajęciu Donbasu przez siły rosyjskie, Kijów utracił dostęp do swoich kopalń produkujących ten właśnie rodzaj węgla. Antracyt pozyskuje się tylko w kilku miejscach na świecie: w RPA, USA, Australii i oczywiście w Rosji. W 2017 roku po protestach Kijów przestał sprowadzać ten surowiec z Rosji, a starania o zakup antracytu na międzynarodowym rynku należy podjąć z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Alternatywą może być przebudowa istniejących bloków energetycznych, jednak związane jest to z dość wysokimi kosztami i koniecznością wyłączenia ich z użytkowania na blisko pół roku.

Wszystkie obłenerhy są monopolistami jeśli chodzi o rozprowadzanie energii na terenie swoich obwodów, a cena zakupu i sprzedaży mocy jest ściśle kontrolowana poprzez odgórnie ustalane przez regulatora taryfy. To oznacza, że rentowność inwestycji będzie zależna od decyzji podejmowanych przez instytucje de facto zależne od rządu. Kolejną kwestią są koszty niezbędnych napraw i remontów sieci przesyłowych i dystrybucyjnych energii należącymi do obłenerhów, których, zdaniem Ministerstwa Energetyki i Przemysłu Węglowego Ukrainy, roczny koszt utrzymania wyniesie 14 miliardów hrywien (ponad 1,920 miliarda złotych). Tak ogromna kwota przeznaczona na modernizację może być szansą na wejście na ukraiński rynek również dla mniejszych podmiotów z Polski mogących pochwalić się doświadczeniem w prowadzeniu tego typu prac, uważają Purski i Musiałek.

Geopolityka rządzi

Kolejnym argumentem przemawiającym za obecnością polskich przedsiębiorstw na Ukrainie, oprócz położenia geograficznego, czy zdolności naszych managerów w znajdowaniu się na rynku charakteryzującym się dużą zmiennością przepisów regulujących życie gospodarcze, są podobne problemy związane z sytuacją geopolityczna w naszym regionie. Polska i Ukraina starają się uniezależnić od dostaw surowców energetycznych z Rosji i stawiają na import gazu ze Stanów Zjednoczonych (Polska) i współpracę przy poszukiwaniu i eksploatacji złóż gazu i ropy (Ukraina). Gwarantem zmniejszenia ryzyka inwestycyjnego dla amerykańskich podmiotów są ubezpieczenia oferowane przez podlegająca Departamentowi Handlu amerykańską agencja Overseas Private Investment Corporation (OPIC). Wspiera ona zaangażowanie prywatnych amerykańskich inwestorów na rynkach ważnych ze względów strategicznych dla Stanów Zjednoczonych. W przypadku Ukrainy chodzi o wsparcie jej niezależności energetycznej od Rosji. Z pomocy mogą korzystać wszystkie spółki joint venture (w tym również te z polskim kapitałem), w których większość akcji, czy udziałów jest w posiadaniu amerykańskich obywateli.

Polskie podwórko

Czy polskie przedsiębiorstwa energetyczne, stojące obecnie przed wyzwaniem modernizacji polskich linii przesyłowych, będą w stanie podołać finansowo wyzwaniu związanemu z inwestycjami w ukraińskie sieci? Czas pokaże czy znajdą się tacy odważni managerowie, którzy dla osiągnięcia długoterminowych zysków zdecydują się wejść na niepewny ukraiński rynek? Jednak ze względu na ilość problemów z jakimi boryka się polski przemysł energetyczny na własnym podwórku, przy jednocześnie niejasnej polityce dotyczącej prowadzenia wzajemnych relacji gospodarczych przez Kijów (wycofanie się pod koniec 2017 roku z umowy z PGNiG dotyczącej prowadzenia wierceń) każe raczej wątpić w szersze zaangażowanie się naszych przedsiębiorstw w działalność na Ukrainie.