Poprawa: Polski projekt łupkowy czyli synergia biurokracji i niekorzystnej geologii

3 lutego 2015, 14:17 Energetyka

KOMENTARZ

Dr Paweł Poprawa

Instytut Studiów Energetycznych, Akademia Górniczo-Hutnicza

Wycofanie się koncernu Chevron z poszukiwań gazu ziemnego w Polsce jest kolejnym ze zdarzeń konsekwentnie wskazujących na szybkie zamieranie naszego projektu łupkowego. Z długiej listy globalnych koncernów naftowych, inwestujących w Polsce jeszcze kilka lat temu, pozostało dziś jedynie ConocoPhillips, kilka niezależnych niewielkich firm, a także polscy operatorzy, tj. PGNiG i Orlen Upstream.

Odejście Chevronu to nie tylko ograniczenie puli środków finansowych dostępnych do zainwestowania w nasze złoża łupkowe, czy też zawężenie parku technologicznego. Jest to przede wszystkim kolejny fatalny sygnał dla sektora naftowego oraz inwestorów finansowych na świecie, utrwalający narastający w ostatnich 2-3 latach stereotyp o niepowodzeniu polskiego projektu łupkowego. Z jednej strony spowoduje to jeszcze większa ostrożność nowych inwestorów naftowych analizujących możliwości prowadzenia prac w Polsce. Z drugiej strony aktywnym w Polsce małym firmom, zależnym od rynków finansowych, będzie teraz jeszcze trudniej teraz pozyskać środki na kontynuowanie planowanych prac. W efekcie losy poszukiwań gazu łupkowego i ropy łupkowej będą teraz spoczywać głównie na barkach PGNiG i Orlen Upstream.

Przyczyny rezygnacji firmy Chevron z polskiej inwestycji są analogiczne jak w przypadku poprzednio opuszczających Polskę inwestorów. Z jednej strony wyniki prac poszukiwawczych są gorsze niż oczekiwano. Jednak czynnik ten nie jest w pełni decydujący, gdyż dla wielu stref basenu istnieją nadal jasno zdefiniowane kolejne kroki w modyfikacji podejścia technologicznego, dające szansę na osiągnięcie komercyjnego sukcesu. Z technicznego punktu widzenia cały projekt w Polsce znajduje się nadal w fazie wzrostu na krzywej uczenia się, wyrażającej się stopniowo coraz lepszymi wynikami testów złożowych. Jednak drugim czynnikiem zniechęcającym inwestorów do kontynuacji prac w Polsce jest niestabilność i nieprofesjonalność naszego systemu regulacyjnego i fiskalnego. Przez ostatnie 3 lata obserwowaliśmy festiwal pomysłów legislacyjnych, zmierzających do dystrybucji antycypowanego gazowego i ropnego bogactwa narodowego, nierzadko abstrahujących od specyfiki złóż łupkowych czy od specyfiki początkowej fazy poszukiwań złóż. Szereg nieracjonalnych propozycji podkopywało zaufanie firm do stabilności systemu regulacyjnego, czego nie kompensowało deklaratywne poparcie polityków dla gazu łupkowego. Kolejnym czynnikiem zniechęcającym przemysł naftowy do inwestycji w Polsce jest opieszałość procedur administracyjnych, drastycznie ograniczająca szansę na szybką komercjalizację projektu. Czas rozpatrywania np. nowych wniosków koncesyjnych, wniosków o zmiany w koncesji, zezwoleń na wiercenie i temu podobnych procedur osiągał niekiedy, z punktu widzenia inwestorów mających dotychczas doświadczenia jedynie na liberalnym rynku amerykańskim lub kanadyjskim, poziom absurdu.

Czynniki regulacyjno-proceduralne nie byłyby kluczowe dla decyzji poszczególnych firm w przypadku, gdyby warunki złożowe w naszym basenie były wysokiej jakości. Jednak stosunkowo niska jakość złoża, oznaczająca dla inwestora bardziej ryzykowną ścieżkę ku komercjalizacji projektu, zwiększa jego wrażliwość na czynniki inne niż złożowe. W efekcie następuje negatywna „synergia” chaotycznego i niesprzyjającego środowiska regulacyjno-administracyjnego i trudnego środowiska złożowego, obniżająca temperaturę polskiego projektu poszukiwawczego do poziomu nieomal zamrożenia.

Projekt łupkowy spełnił jeszcze dodatkową rolę – stał się testem na możliwość budowania w Polsce prywatnego, niezależnego od państwa, konkurencyjnego przemysłu wydobywczego. Szybko okazało się, że ćwierć wieku po upadku komunizmu nadal nie ma w Polsce środowiska regulacyjnego, woli politycznej oraz przyzwolenia społecznego umożliwiających odejście w tym zakresie od monopolu państwa. Wydobycie nie tylko gazu ziemnego i ropy naftowej, ale też innych kopalin, jak węgiel kamienny i brunatny, czy miedź, pozostają domeną spółek kontrolowanych przez państwo. Reakcje na pojawiającą się ostatnio zewnętrzną konkurencję w zakresie poszukiwań złóż miedzi czy soli potasowych jasno pokazują jaka jest w tym zakresie polityka państwa. W efekcie przemysł wydobywczy, który powinien być kołem zamachowym naszej gospodarki, pozostaje w marazmie.