Bando: Energetyce życzę spokoju (ROZMOWA)

27 września 2018, 07:31 Atom

W rozmowie z BiznesAlert.pl prezes Urzędu Regulacji Energetyki komentuje politykę energetyczną Polski.

Maciej Bando, fot. Europejski Kongres Gospodarczy 2015.
Maciej Bando, fot. Europejski Kongres Gospodarczy 2015.

BiznesAlert.pl: Jak Pan Prezes ocenia strategię energetyczną Polski?

Maciej Bando: Ma Pan na myśli strategię energetyczną z 2007 z poprawkami z 2009 roku?

Mam na myśli obecną politykę energetyczną rządu, który od trzech lat zapowiada aktualizację tej strategii.

To co robi rząd rękami swoich przedstawicieli, w tym spółek pod kontrolą skarbu państwa trudno odnieść do oficjalnej polityki energetycznej. Tej jeszcze nie widziałem, bo wciąż trwają dyskusje na temat ostatecznego kształtu miksu energetycznego. Wprowadza to pewien chaos. Jednego dnia koncerny deklarują pełne poparcie starych technologii węglowych, drugiego, że wejdą mocno w energetykę wiatrową na morzu, a trzeciego stawiają na biomasę. Widać tu pewien brak spójności. Tymczasem energia elektryczna jest dla dobrem podstawowym dla wszystkich, a inwestorzy i konsumenci chcieliby otrzymać jasny sygnał co dalej. Na szczęście dziś nie ma zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego, bo Polskie Sieci Elektroenergetyczne czuwają na bieżąco, czego przykładem może być przebrnięcie przez trudne dni upałów tego lata.

Mamy za to coraz droższą energię elektryczną.

To zagrożenie ekonomiczne dla użytkowników. Energia drożeje w całej Europie. Producenci z najtańszą energią, północ z OZE i zachód z atomem, także borykają się z podwyżkami. Nowy miks energetyczny tego nie załatwi. Cena wynika bowiem także z wpływu europejskiej polityki klimatycznej, pojawienia się w niej graczy w systemie handlu emisjami….

…spekulantów?

Granice pomiędzy spekulacją a zwykłą grą giełdową są trudne do zdefiniowania. Są rozmyte. Można usłyszeć, że po słowach ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego na temat spekulacji, cena uprawnień gwałtownie spadła. Taka sama była reakcja na moje słowa o wszczętej przez nas kontroli obrotu na Towarowej Giełdzie Energii. Wielu moich rozmówców przekonuje, że jest to dowód na spekulację. Nie ma nic złego w spekulacji, ale jest w wykorzystywaniu trudnej sytuacji i słabości, jak mała płynność na giełdzie bądź silnie skoncentrowanego kapitału, który pozwala zachwiać notowaniami na giełdzie. To jest nie fair.

Czy pomoże paneuropejski regulator?

Potrzebna jest konsekwencja w realizacji przepisów i pokazywaniu miejsc, w których przekroczona jest bariera zdrowej spekulacji. Jeśli jakieś działania będą sprzeczne z prawem, nie tylko etyką, to należy je karać. To niestety działania następcze. Paneuropejski regulator pomógłby w niewielkim stopniu. W trudnych czasach lepiej nie zmieniać dobrze działających mechanizmów. Odkąd pojawił się pomysł reformy regulacji energetyki w Europie, operatorzy jednoznacznie mówią „nie” pomysłowi centralizacji. W większości krajów regulatorzy są niezależni, a jednak jeśli chodzi o centralizację to właściwie wszyscy zgadzają się ze swoimi rządami i są przeciwko temu pomysłowi.

Jaka powinna być polityka energetyczna Polski, na którą będzie nas stać?

Budowanie polityki energetycznej wychodząc od ograniczonych zasobów finansowych nie jest dobrym pomysłem. Popatrzyłbym raczej na zasoby paliwowe i to, w jaki sposób możemy rozsądnie gospodarować  tym, co mamy. Na pewno nie brakuje odnawialnych żródeł energii. Ich udział musi się zwiększać przez politykę klimatyczną i nakaz przyzwoitości w postaci ograniczania szkodliwych emisji. Żaden kraj nie odejdzie jednak od zasobów, które posiada, a Polska ma węgiel. Można jednak zapytać o to, jaką część dostępnych złóż węgla moglibyśmy potraktować jako rezerwę. Dekarbonizacja to błąd. Węgiel jako paliwo „bardzo długo odnawialne” ma swoje miejsce i będzie je miał. Może warto go trzymać, aby obywatele mieli aktywa schowane pod ziemią i rozsądnie je eksploatowali. Przykładem może być Norwegia, która jest jednym z bogatszych krajów w Europie, bo zbudowała swe bogactwo na skarbie ukrytym pod ziemią i w pełni kontroluje jego wykorzystanie. Taką politykę należy naśladować.

Związki zawodowe ostrzegają, że po zamknięciu kopalni będzie je trudno ponownie otworzyć.

Można jednego dnia najeść się do syta, a potem przez miesiąc głodować, albo codziennie zjeść skromnie w barze mlecznym. Myślę, że związki zawodowe to dobrze rozumieją. Poza tym są dwa paliwa budzące kontrowersje. Pierwsze to gaz. Energetyka gazowa ma dwa plusy i jeden minus. Można ją traktować jako źródło interwencyjne, szybkie i proste w sterowaniu. Im większy udział OZE i wahania na rynku popytu, tym jakość i ilość usług systemowych staje się ważniejsza. Można usłyszeć tezę, że to jest panaceum na wszystko. Nie przesadzajmy. To jasne, że ktoś chce wykreować popyt na swój towar.

Kto?

Kto sprzedaje gaz w Polsce? PGNiG, który nie jest istotnym graczem, ale Wschód i Północ. Graczami stają się także kraje arabskie i USA. To paliwo siłą rzeczy będzie miało swoje miejsce na rynku w roli usługi systemowej, a pewnie także do pewnego stopnia w podstawie, ale nie wolno opierać energetyki wyłącznie na jednym paliwie..

Jest jeszcze atom.

Traktuję tę perspektywę bardzo serio. Powinniśmy przestać zwlekać z decyzją. Moim zdaniem powinniśmy dołączyć do państw jądrowych.

Skąd wziąć pieniądze na energetykę jądrową?

To nie jest aż tak horrendalnie drogie. Nie musimy budować atomowego Bełchatowa. Liczyłbym na rozpoczęcie projektu, na przykład w Żarnowcu, który jest mi bliski historycznie. Pierwszy blok pozwoliłby nauczyć się nowej kultury pracy. To jest inny świat. Często zazdrościmy krajom o wysokiej kulturze technicznej. Dzięki atomowi możemy stać się jednym z nich. Bloki po 500 zamiast 1000 MW wymagałyby mniej paliwa i infrastruktury. W przyszłości można zastanowić się nad elektrociepłowniami jądrowymi.

Elektrociepłownie?

Ciepłownictwo to kolejny obszar rozwoju polskiego miksu energetycznego. Budowa nowych bloków na węgiel to absurd w infrastrukturze miejskiej ze względu na emisję oraz konieczność rozbudowy infrastruktury transportowej. Mniej dyskusyjne będą bloki gazowe. Tego rodzaju elektrociepłownie mogą świadczyć usługi systemowe. W polityce marketingowej tego rodzaju źródeł zacznie się promocja chłodu jako kolejnego towaru do ochładzania biur, a może i osiedli mieszkaniowych. To może być w ostatecznym rozrachunku tańsze od przenośnych klimatyzatorów dla każdego.

Jest co robić.

Z wielką niecierpliwością czekam na to, co będzie zapisane w polityce energetycznej.

Co napisałaby za nas Komisja?

Oby ten temat nie pojawił się na agendzie. Napiszmy nową strategię energetyczną sami i jej brońmy.

Czy przedstawiciele branż jak ciepłownictwo mogą liczyć na ustępstwa URE?

Nikt nigdy nie będzie wyganiany z naszego urzędu. Trzeba rozmawiać o konsensusie tam, gdzie jest on możliwy do osiągnięcia. Wszystko pod warunkiem zachowania pewnych zasad. URE działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego, więc zbiera informacje i na nie reaguje. To także swoisty dławik, który uspokaja rynek, a nie chaotycznie reaguje na sytuację. Przykładem mogą być ceny w ciepłownictwie: wyższa cena węgla i emisji CO2. O węglu rozmawialiśmy w 2017 roku i zapewniłem, że jeśli przedsiębiorstwo poinformuje o podwyżce kosztów bieżącego dostarczania ciepła, to zostanie wysłuchane. Etyka w biznesie jest szalenie ważna. Nie ma miejsca na wykorzystywanie pretekstów. W tym roku zaproponowałem skrócenie okresu liczenia średniej ceny CO2 do 60 sesji ze względu na szybki jej przyrost. Ze zbyt długim okresem krzywdzilibyśmy część środowiska, które wcześniej zgłosiło się po taryfy. Trwają konsultacje z branżą. Pomysł nie wymaga zmian w prawie. Tam, gdzie trzeba w takie ustalenia wprząc organy rządowe i parlament, wszystko trwa dłużej i nie wiadomo, czego na koniec się spodziewać.

To tam pojawił się pomysł reformy Urzędu Regulacji Energetyki…

…proszę o niego pytać pomysłodawców.

Czy temat umarł?

Czy słyszał Pan coś nowego na ten temat?

Nie. Jakie są plany Pana prezesa na nadchodzący rok przebiegający w toku kolejnych kampanii wyborczych, w czasie których trzeba prowadzić politykę regulacyjną?

To będzie wyzwanie. Urząd Regulacji Energetyki nie bierze udziału w grach politycznych. To nie tylko moje zdanie o urzędzie, którym kieruję, ale także całego otoczenia, w tym firm podlegających regulacji. Dla mnie to jest szalenie ważne. Jeżeli środowisko mówi mi, że jesteśmy często jedynym obrońcą, nawet elektrowni, bo rzeczywiście równoważymy interesy, to jest wartość dla której warto tu być i czasami się przeciwstawiać którejś ze stron. Będzie to szczególnie widoczne w najbliższych miesiącach. Gospodarka jest zawsze uwikłana w kampanie wyborcze, jak ciepło będące rynkiem lokalnym. Przykładem może być Radom, którego prezydent z urzędu zamierza zablokować podwyżki cen ciepła. To jego prawo. Niektóre branże wręcz apelują o uregulowanie przez URE, bo liczą, że dzięki temu ich biznes będzie bardziej przewidywalny. Miałem takie apele już kilka razy, na przykład w zakresie regulacji wytwarzania. Odbiorcy boją się traktowania nie fair przez wytwórców. Jeden właściciel silnie powiązany z polityką powoduje, że trzeba mieć dużo odwagi, aby nie powiązać pracy spółki z polityką.

Mamy projekt rozbudowy Elektrowni Ostrołęki i według ministerstwa energii jest to najlepszy sposób na zabezpieczenie luki wytwórczej w tamtej części Polski.

Dla mnie punktem odniesienia przy takich rozważaniach zawsze będą Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Jako operator systemu przesyłowego podlegają specyficznym regulacjom, w tym pod kątem niezależności i obiektywności działań. Jeżeli taki operator powie, że trzeba budować Ostrołękę, bo bez niej się nie obędziemy, to on będzie odpowiadał za bezpieczeństwo energetyczne i dokona wyboru. Regulator może wypowiedzieć się na ten temat z punktu widzenia kosztów na rynku i taryf dla operatorów systemów dystrybucyjnych i odbiorców. Mogę jedynie zadać pytanie czy na pewno potrzeba aż tak wielkiego źródła w tej części Polski, do której może dwukierunkowo wpływać energia ze Skandynawii przez kraje bałtyckie i czy budowa drugiego połączenia elektroenergetycznego będzie w pełni uzasadniona, kiedy będzie nowa moc, czy te projekty są ze sobą powiązane? Biznes musi się zwrócić, bo na pewno nie będzie zwracany na siłę w taryfie, co mogę gwarantować.

Mamy za to aukcje OZE, które mają świadczyć o ponownym otwarciu na te źródła. Czy mamy jeszcze czas na realizację celów polityki klimatycznej?

Oprócz aukcji OZE będzie aukcja na rynku mocy. One są komplementarne. Część źródeł mogłoby wystartować w jednej i drugiej. Właściciele muszą wybrać. Aukcja OZE w końcu się odbędzie i ciężko jest z pełnym entuzjazmem wypowiadać się na temat polityki dla tego rodzaju źródeł z ostatnich trzech lat. Myślę, że ten czas został w znacznej mierze stracony. To co się działo nie dawało sygnałów wystarczających do tego, aby przygotować projekty. Zainteresowanie tą aukcją może nie być takie, jak niektórzy oczekiwali. Inwestorzy są ostrożni. Aby wejść na nasz rynek, przychodzą na rozmowy także do URE. Większość z nich sygnalizuje niepewność prawa w Polsce. Wypełnienie celu OZE będzie bardzo trudne. Nikt nie mówi o tym, że nie uda się go zrealizować na papierze. Zawsze można zwiększyć udział współspalania. To nie jest czysta energia odnawialna, choć została za taką uznana przez Komisję Europejską.

Czy inwestorzy obawiają się nacjonalizacji?

Wystarczy popatrzeć na raporty URE. Współczynniki koncentracji mówią jednoznacznie, że na rynku gazu i energii elektrycznej cofnęliśmy się o wiele lat. Lata liberalizacji zostały zaprzepaszczone, a proces został odwrócony. Niektóre firmy nie najlepiej wyceniały swoje ryzyka. Wybrano model gospodarki, w którym wszystkie kluczowe sektory powinny być w rękach państwa. Miejmy odwagę powiedzieć, że Polska idzie ku modelowi francuskiemu. Tam gro energetyki należy do państwa. Nie bójmy się tego powiedzieć.

Niedawno mieliśmy Dzień Energetyka. Czego życzy Pan Prezes polskiej energetyce?

Spokoju.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik