RAPORT: LNG z USA zakotwiczy w Polsce na dłużej

25 listopada 2017, 07:30 Alert

W minionym tygodniu polskie media obiegła informacja o podpisaniu przez  koncern PGNiG średniookresowej umowy na dostawy LNG z USA od przyszłego roku. Umowa będzie obowiązywać do 2022 roku. Jednak ani kierunek dostaw, ani wolumen surowca nie jest przełomowy.  Kontrakt na dostawy surowca zza Wielkiej Wody oparty jest na warunkach europejskich, o czym może świadczyć europejski pośrednik, od którego zakupiony jest gaz.

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisało 21 listopada pierwszy średnioterminowy kontrakt na import amerykańskiego LNG. Umowa została zawarta z brytyjską firmą Centrica LNG Company Limited (Centrica).

Dostawy gazu będą pochodzić z terminalu skraplającego Sabine Pass w USA w Luizjanie. Kontrakt wejdzie w życie w 2018 r. i będzie realizowany na bazie reguły Delivery Ex Ship. Do Terminalu LNG w Świnoujściu zostanie dostarczonych do 9 ładunków LNG w okresie obowiązywania kontraktu.

To pierwszy średnioterminowy kontrakt zawarty przez biuro tradingowe PGNiG w Londynie, utworzone w lutym 2017 r. do  prowadzenia międzynarodowego handlu LNG. Biuro działa jako oddział spółki PGNiG Supply & Trading GmbH.

PGNiG podpisało kontrakt na dostawy amerykańskiego LNG

 

Przełomowe dostawy z USA? Ale to już było… i powróci

W czerwcu bieżącego roku do polskiego terminalu dopłynęła pierwsza dostawa LNG z USA. Była to dostawa na warunkach spot, a więc w formie okazji, jakie pojawiają się na rynku. Taka jednorazowa umowa służy przede wszystkim doraźnemu uzupełnieniu portfela dostaw przez zamawiającego. Eksperci starali się wyliczyć ile wówczas PGNiG zapłaciło za skroplony gaz. Cena była tajemnicą kontraktu, choć, jak zapewniał po dostawie wiceprezes koncernu ds. handlowych, cena była konkurencyjna nie tylko do ceny gazu odbieranego ze wschodu od Gazpromu, ale także do dostaw z giełdy niemieckiej, gdzie PGNiG posiłkuje się, uzupełniając portfel dostaw. Koszty frachtu, ubezpieczenia i innych opłat związanych z techniczną stroną zamówienia, leżały jednak po stronie dostawcy, a to, za co płaciło PGNiG, to tylko sam ładunek. Reasumując, wszystkie techniczne koszty  leżały po stronie Cheniere Energy, a polska spółka zapłaciła za sam towar, który odebrała w dedykowanym wcześniej porcie. Dlatego też próba liczenia, ile kosztowała faktycznie spotowa dostawa LNG, może być  rozpatrywana jedynie jako ćwiczenie intelektualne, którego wynik nie musi pokrywać się z rzeczywistością.

Z punktu widzenia kierunku dostaw, nowa, listopadowa umowa PGNiG nie jest nowością, ani przełomem.

Warunki kontraktu?  „cena europejska”

Strona rosyjska, w postaci mediów nad Wołgą oraz rosyjskiego giganta jakim jest Gazprom skomentowała tę decyzję PGNiG, podkreślając, że  umowa, sądząc po cenach na rynkach światowych, jest znacznie wyższa od tej, jaka jest oferowana przez tę spółkę na rynku europejskim.

Wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew powiedział, że cena rosyjskiego gazu w Europie sięga średnio 190 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, a LNG z USA kosztuje w okresie jesiennym 265-295 dolarów. – To nie powstrzymuje jednak części klientów, jak polskie PGNiG, przed podpisaniem pięcioletniej umowy na dostawy do dziewięciu ładunków gazu skroplonego z USA – stwierdził.

Branżowy portal neftegaz.ru w tekście zatytułowanym „Jarzmo na 5 lat. Polska podpisała długoterminowy kontrakt na dostawy LNG z USA od firmy Centrica” stara się udowodnić, że Polska przepłaca za amerykański gaz. „Polska powiedziała wcześniej, że nie przeszkadza jej w dłuższej perspektywie  zakup amerykańskiego LNG, ale tylko w konkurencyjnej cenie. Jaka będzie cena LNG w nowej umowie – nie podano, a szkoda”. Dalej portal pisze, że mimo to Polska jest bardzo zadowolona i,  pomimo różnic politycznych, jest na drodze, jaką wcześniej objęła Ukraina”  Pomimo pozornych absurdów, działania polskich władz są absolutnie logiczne, jeśli wziąć pod uwagę ich patologiczną rusofobię – podaje portal, zapominając jednak, że zwykle cena za surowiec, to tajemnica handlowa, a praktyka ta jest stosowania powszechnie na świecie.

Co istotne, nie podano rozróżnienia między cenami surowca w formie spot oraz w w formie kontraktu średnioterminowego (w tekście portalu zapis mówi o kontrakcie długoterminowym, wbrew faktom).

Przedstawiciele polskiego rządu i PGNiG przekonują, że cena dostaw jest „rynkowa”. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zdradził, że może być ona powiązana z poziomami na giełdach europejskich. Stwierdził, że cena po której zakupiono łącznie 9 ładunków jest „europejska”.

Rodzi się zatem pytanie, jak europejski koncern uzyskał europejską cenę za amerykański gaz, którego cena miałaby być wyższa od tej w Europie?  Tajemnica tkwi w fakcie, że PGNiG kupiło surowiec od innego europejskiego koncernu, jakim jest brytyjska Centrica. Drugi element składowany, jakiego Rosjanie nie biorą pod uwagę, to formuła kontraktu. Dlaczego PGNiG nabyło te dostawy z USA od pośrednika? Ponieważ obecnie nie ma wolnych mocy przesyłowych  jedynym aktualnie czynnym terminalu eksportowym w Sabine Pass w Luizjanie. Cheniere Energy ma podpisaną umowę w sumie z pięcioma firmami, które mają zarezerwowane moce na tym obiekcie. Jak podaje ośrodek ICIS kolejny terminal zdolny do eksportu, Cove Point, może mieć opóźnienia. Oznacza to, że gaz z USA można obecnie kupić tylko poprzez pośredników, w ramach kontraktów średnioterminowych, oprócz dostaw spotowych.

Spółka od której PGNiG nabędzie 9 dostaw, brytyjska Centrica, ma problemy finansowe. Zyski firmy spadły do najniższego poziomu od 20 lat, a liczba klientów, zgodnie z informacjami podawanymi przez agencję Bloomberg, stale się zmniejsza.

Kontrakt będzie  realizowany na bazie reguły Delivery Ex Ship. Jak podaje PGNiG reguła ta uważa, że Towar jest dostarczony w momencie postawienia go do dyspozycji odbiorcy na statku, we wskazanym porcie przeznaczenia. Sprzedający jest zobowiązany ponieść wszystkie koszty do tego momentu. Ponosi również ryzyko uszkodzenia lub utraty towarów podczas transportu do portu przeznaczenia. Sprzedający jest zobowiązany do odprawy celnej eksportowej. Koszt oraz ryzyko rozładunku są po stronie kupującego. Warto także pamiętać, że taka średniotermionwa umowa będzie pierwszą tego typu na gaz z USA w północnej części Starego Kontynentu.

Co istotne, tego typu umów ma być więcej. To pierwsza z szeregu kliku umów średnioterminowych, jakie mają się znaleźć w ciągu najbliższego 1,5 roku w portfelu PGNiG.

Gazprom: PGNiG straci na LNG z USA. Polska odpowiada: Cena jest rynkowa

Eksperci o LNG z USA

Jak powiedział PAP ekspert ds. energetycznych Instytutu Sobieskiego, Robert Zajdler, kontrakt jest ciekawy i korzystny, „generalnie wydaje się, że jest pozytywnym rozwiązaniem”. Jego zdaniem dopełnia portfel dostaw PGNiG, bo spółka ma kontrakt długoterminowy z Katarem i uzupełniała go zakupami spotowymi. „Patrząc na ewolucję globalnego rynku LNG, to właśnie kontrakty średnioterminowe i kontrakty spot są  dobrym kierunkiem rozwoju” – wyjaśnił.

Ekspert wskazał też na znaczenie umowy na dostawy amerykańskiego LNG, wobec długoterminowego kontraktu na dostawy gazu z Rosji. – To budowa pewnej przeciwwagi w momencie, gdy otwiera się okno do renegocjacji kontraktu jamalskiego. W tym kontekście jest to pokazanie przez PGNiG  możliwości innych dostaw  – wskazał.

 

Zajdler: Kontrakt na LNG z USA dopełnia portfel PGNiG

Jak powiedziała w rozmowie z PAP analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Agata Łoskot-Strachota „przede wszystkim to pokazuje, że tego typu kontrakty średnioterminowe, z nowym dostawcą, na relatywnie nowym, ale dynamicznie rozwijającym się rynku LNG są możliwe”.Podkreśliła, że szczegóły nowego kontraktu nie są znane, ale z tego co wiadomo, nowatorska w nim jest formuła cenowa. „To jest coś innego, oferującego elastyczność w porównaniu z istniejącymi kontraktami, w tym – co ważne – z kontraktem PGNiG z Gazpromem”.

Agata Łoskot-Strachota wskazała też, że wiadomo, iż kontrakt jamalski nie jest konkurencyjny, a PGNiG, posługując się zawartą w tej umowie pewną elastycznością, usiłuje minimalizować zakupy. „Do tej pory uzupełniane to było zakupami spotowymi LNG. Domyślam się, że nowy kontrakt także posiada pewną elastyczność ilościową, bo według spółki formuła cenowa jest zupełnie inna, niż przy kontraktach rurociągowych” – powiedziała.

Łoskot-Strachota: Kontrakt na amerykańskie LNG uwiarygadnia PGNiG

Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotr Naimski powiedział, że kontrakt jest podpisany z taką formułą cenową, że gaz amerykański będzie mógł konkurować na rynku europejskim z gazem doprowadzanym gazociągami, np. z szelfu norweskiego. „Nie mówię o gazie z Rosji, bo tam jest cena ustalana administracyjnie, ale także z Kataru czy skądkolwiek. To otwiera drogę do następnych tego typu kontraktów i sprawia, że nie tylko do Polski, ale i do całej Europy,  zostanie dostarczone zapowiadane przez Amerykanów 180 mld m3 gazu rocznie  – ocenił gość Radia Wnet.

Naimski: Uwaga na czarną propagandę o Baltic Pipe. „Nie zawracajmy sobie tym głowy”

Z kolei redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl, Wojciech Jakóbik powiedział, że sam kierunek dostaw nie ma  dużego znaczenia. – Polacy sprowadzali już gaz z różnych kierunków (USA, Norwegia, Katar) i mają długoterminowy kontrakt z Qatargas. Wolumen również nie jest znaczący. Maksymalnie dziewięć dostaw oznacza być może (9×210 000 m3 – pojemność gazowca Q-Flex) około 2 mld m3  przez pół dekady, czyli 0,4 mld m3  rocznie. Minister energii Krzysztof Tchórzewski twierdzi jednak, że dostawy sięgną w sumie miliarda m3 . To ułamek rocznych potrzeb polskiego rynku, bliskich 16 mld m3 rocznie. Kontrakt nie zwiększa zatem znacząco bezpieczeństwa energetycznego, ani nie jest przełomem pod względem dywersyfikacji – podkreśla.

Zaznacza, że rewolucja jest mniej widowiskowa i ukryta gdzie indziej. – Umowa będzie realizowana w oparciu o regułę Delivery Ex Ship (DES). Reguła DES zakłada, że formuła cenowa kontraktu wskazuje finalną wartość dostaw, a odpowiedzialność za transport ponosi dostawca. W razie problemów na szlaku gazowca, nie rośnie cena oferowana PGNiG – wyjaśnia Wojciech Jakóbik.

Jakóbik: Tajemnicza formuła kontraktu na LNG z USA dla PGNiG