RAPORT: LNG ze Świnoujścia może być tańsze od gazu z Rosji

13 czerwca 2016, 14:30 Alert

Nord Stream 2 zakłada budowę nowego gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego, który połączy rosyjskie złoża z niemieckim rynkiem. Komisja Europejska i USA podkreślają, że nie pomoże on w dywersyfikacji dostaw, a jedynie zwiększy zależność Europy Środkowo-Wschodniej od rosyjskiego surowca. Mimo to Niemcy, Austria i inni partnerzy projektu promują go, jako rozwiązanie czysto biznesowe, korzystne dla europejskiego rynku gazu.

Realizacja projektu Nord Stream 2 odbija się na relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. To właśnie Ameryka może być jednym z czołowych graczy na rynku europejskim ze względu na możliwość dostaw atrakcyjnie cenowo skroplonego gazu ziemnego (LNG). W przekonaniu MAE koszt eksportu LNG z USA do Europy spadnie poniżej cen oferowanych przez Rosję w kontraktach uzależnionych od indeksu ceny ropy naftowej oraz ofert w europejskich hubach gazowych, tworząc „przykrą zmianę w otoczeniu, w którym operuje Gazprom”.

Otwarta krytyka Nord Stream 2 przez Stany Zjednoczone

Amerykańscy politycy oraz przedstawiciele amerykańskiego sektora energetycznego w wielu swoich wypowiedziach podkreślają otwarcie, że nowe połączenie gazowe Europy z Rosją nie ma ekonomicznego sensu i nie pogłębia dywersyfikacji dostaw gazu do Europy, o której mówi się donośnie w Europie – w szczególności przez zwolenników Nord Stream 2. Specjalny wysłannik i koordynator do spraw międzynarodowej polityki energetycznej w rządzie USA Amos Hochstein podkreśla w swoich wypowiedziach, że zainteresowanie USA bezpieczeństwem energetycznym w Europie łączy się bezpośrednio z troską o bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych. Podczas majowej telekonferencji w Brukseli tłumaczył, że  dla Europy nie miałoby ekonomicznego sensu „podwajanie fizycznej infrastruktury niedostępnej dla nowych rynków”. Podkreślił, że „w ciągu najbliższych pięciu lat na rynek dotrą olbrzymie ilości gazu z Australii i Stanów Zjednoczonych”.

Zastępca sekretarza stanu USA Antony Blinken odniósł się do projektu Nord Stream 2 podczas majowego spotkania z szefem MSZ Witoldem Waszczykowskim zauważył, że w 2005 r. i 2009 r. Europa mogła jedynie przyglądać się, jak Rosja przykręciła Ukrainie kurek z gazem; widmo powtórzenia tego pojawiło się również w 2014 r. Zastępca sekretarza stanu USA podkreślił wagę projektów różnicujących dostawę energii, by żaden kraj nie wykorzystywał surowców jako narzędzia politycznego. Według niego projekty, takie jak Nord Stream 2, „mogłyby podważyć wysiłki Europy na rzecz dywersyfikacji źródeł dostaw”.

Sekretarz stanu USA John Kerry wyraził zaniepokojenie planami budowy gazociągu Nord Stream 2. Okazją było posiedzenie Rady UE-USA ds. energii, która obradowała 4 maja 2016 roku w Waszyngtonie i wypowiedziała się przeciwko wykorzystaniu energii jako narzędzia w polityce. – Pomogliśmy Ukrainie zredukować jej zależność od Rosji w zakresie gazu. Ostatniej zimy po raz pierwszy Ukraina dostała więcej gazu od Europy niż od Rosji. Pokazuje to, jakie są rezultaty wdrażania strategii. W ostatnim miesiącu USA wyeksportowały, w tym do Europy, pierwsze ładunki cargo LNG (…). To wielki krok naprzód – powiedział sekretarz stanu.

Nie spodziewaliśmy się tego, ale staliśmy się eksporterem ropy i gazu, co jest olbrzymim wzmocnieniem naszego bezpieczeństwa energetycznego – oceniła Elizabeth Sherwood-Randal, wicesekretarz USA ds. energii – Nasi Europejscy partnerzy muszą jednak rozbudować niezbędną infrastrukturę, aby móc na tym skorzystać.  Podwajanie przepustowości dostaw z jednego źródła, zamiast tworzenia nowych szlaków na potrzebę dostaw z wielu źródeł nie wydaje się zwiększać bezpieczeństwa energetycznego Europy. Pozbawia także Ukrainę bardzo ważnych dochodów z tranzytu – oceniła Sherwood-Randal. Jej zdaniem Komisja Europejska powinna dokładnie zbadać założenia projektu. Uważa, że projekty tego typu powinny być przedmiotem decyzji politycznej Unii Europejskiej.

Amerykańska krytyka nie pozostaje na arenie międzynarodowej bez odzewu. W obronie Nord Stream 2 Austria uderza w antyamerykańskie tony. Austriacki ambasador w Moskwie negatywnie odniósł się do reakcji amerykańskich urzędników Departamentu Stanu, którzy zabiegają o wstrzymanie prac nad Nord Stream 2. – Decyzja w tej sprawie zostanie podjęta w Europie – podkreślał Emil Brix. Amerykanie jednak w swojej argumentacji powtarzają wątpliwości Komisji Europejskiej, która może zadecydować o przyszłości projektu.

Nord Stream 2 może wysadzić unijną strategię LNG? – Możecie mówić o tym jako o projekcie komercyjnym, ale uważam, że każdy kraj musi patrzeć na Nord Stream 2 także w kontekście jego zgodności z unijnym celem dywersyfikacji – ocenił Wicesekretarz ds. Dyplomacji Energetycznej USA Robin Dunnigan cytowany przez agencję Reuters.

Na początku lutego 2016 roku, specjalny wysłannik Departamentu Stanu USA i koordynator międzynarodowych sprawach energetycznych, Amos Hochstein, zasugerował, że Europa powinna wstrzymać rozmowy w celu oceny skutków projektu Nord Stream 2. Na tę postawę zareagował austriacki ambasador w Moskwie, Emil Brix. – Kraje mieszają się we wszystkie interesujące ich sprawy, jeśli się jest dyplomatą, trzeba się do tego przyzwyczaić. Chodzi tu jednak nie o to kto zabiera głos, a o to kto podejmuje decyzje, a ta zostanie podjęta w Europie – podkreślił urzędnik.

Tymczasem przedstawiciele Komisji Europejskiej, w tym wiceprzewodniczący Komisji, Marosz Szefczovicz oraz unijny komisarz ds. Energii i zmian Klimatu podkreślają, że projekt Nord Stream 2 musi podlegać zasadom trzeciego pakietu energetycznego. Podkreślają oni, że są duże wątpliwości nie tylko natury prawnej ale ekonomicznej czy ta inwestycja służy realizacji unii energetycznej. Komisarz Canete powiedział, że projekt gazociągu „prawdopodobnie zmieni rynek gazu” oraz, że Komisja już skontaktowała się z władzami Niemiec, aby otrzymać wszelkie informacje, które pomogą jej przygotować ocenę wpływu projektu. Komisarz podkreślił, każdy aspekt projektu Nord Stream 2 powinien być zgodny z prawem wspólnotowym, a „wszystkie projekty powinny być powiązane z założeniami Unii Energetycznej.

Podaż LNG ma wzrosnąć o 45 procent do 2021 roku

Wobec perspektywy zalewu rynku europejskiego dostawami LNG ze Stanów Zjednoczonych, rosyjski Gazprom może przyjąć strategię podobną do tej, którą Arabia Saudyjska przyjęła na rynku ropy naftowej. W celu ograniczenia szans konkurentów, zastosuje rabaty cenowe, które pozwolą mu utrzymać udziały na rynku.

Chociaż wobec niskich cen ropy, spadek przychodów ze sprzedaży gazu, byłby dodatkowym obciążeniem dla Rosjan, według rozmówców Financial Times, Gazprom może zdecydować się na taki krok, aby zablokować rozwój eksportu LNG z USA do Europy. Wojna cenowa na pełną skalę w Europie miałaby oddziaływanie na rynki świata i ceny – od australijskiego LNG po kolumbijski węgiel. – Dlaczego oddawać rynek producentowi z większymi kosztami? – pyta James Henderson z Oxford Institute for Energy Studies.

LNG ICIS

O możliwości wystąpienia wojny cenowej na rynku gazu w Europie pisaliśmy w BiznesAlert.pl w lutym 2016 roku. Powołaliśmy się na analizę Hendersona, w której przekonuje, że rabaty i większa elastyczność mogą pozwolić Gazpromowi zachować udziały na rynku.

Tak jak Saudyjczycy próbują uderzyć w ropę łupkową z USA poprzez obniżanie cen dla klientów, którzy mogliby się nią zainteresować, tak Rosjanie mogliby obniżać ceny dostaw gazu, by zatrzymać rynek dla siebie i nie wpuścić konkurencji LNG. Arabia Saudyjska przeprowadziła próbne dostawy do Polski i Szwecji. Rozważa podpisanie umowy długoterminowej z Polakami. Gazprom mógłby wprowadzić dumping cenowy, w celu utrzymania europejskich klientów.

Financial Times przypomina, że Gazprom to jeden z producentów o najniższych kosztach. Dostarczenie gazu od tej firmy do Niemiec kosztuje 3,5 dolara za mmbtu, a dla LNG jest to już 4,3 dolary. – Rynek ekscytuje się możliwością wojny cenowej, ale rozważają ją też sami Rosjanie, którzy wykonali swoje obliczenia – twierdzi Thierry Bros z Societe Generale.

Sytuacja na rynku gazu w Europie zaostrza się jeszcze bardziej, mając na uwadze fakt, że Międzynarodowa Agencja Energii przedstawiła niedawno raport, z którego wynika, że na rynku gazu na świecie będzie w przyszłości panować nadpodaż i spadek zapotrzebowania.

Ze względu na rozwój rynku LNG i konkurencję ze strony taniego węgla wzrost zapotrzebowania na gaz, który w ostatnich latach wynosił średnio 2,5 procent ma spaść do 1,5 procent do 2021 roku. – Rozwój sytuacji wskazuje na okres nadpodaży. W ciągu pięciu lat będziemy świadkami przekształcenia się modelu handlu gazem – ocenia Fatih Birol, prezes MAE.

Podaż LNG ma wzrosnąć o 45 procent do 2021 roku, wywierając presję na starych dostawców jak Rosja i Katar. Tymczasem wzrost zapotrzebowania na gaz w Chinach w 2015 roku spadł do 4 procent, choć według MAE ma odbić się do 9 procent do 2021 roku ze względu na zastąpienie elektrowni węglowych gazowymi. Dużymi importerami surowca mają być także Indie i kraje Bliskiego Wschodu. Ponadto Analitycy sektora LNG analitycy spierają się co do tego, jaka część tych dostaw trafi do Europy zamiast do Azji, gdzie popyt wzrasta i gaz da się prawdopodobnie sprzedawać za wyższe ceny, choć pierwszy ładunek gazu skroplonego z USA przybył do Portugalii w kwietniu 2016 roku.

Wzrost wydobycia gazu łupkowego w USA ma zapewnić jedną trzecią podaży w 2021 roku. Wydobycie w Europie ma spadać.

Chociaż większość kontraktów Gazpromu zawiera klauzulę take or pay, według Agencji firma będzie musiała zdobyć dodatkowe kontrakty na 15-20 mld m3 rocznie, aby utrzymać udział rynkowy w Europie. MAE przewiduje wzrost importu gazu do Europy o 40 mld m3 rocznie do 2021 roku.

Więcej informacji: LNG może dotrzeć do Polski szybciej i taniej

Niskie ceny spotowe mają wywołać napięcia między Gazpromem, a jego europejskimi klientami i zmuszą do wprowadzenia „bardziej konkurencyjnych mechanizmów wyceny”. Ze względu na spodziewaną nadpodaż MAE zakwestionowała ekonomiczny sens planu budowy gazociągu Nord Stream 2 do Niemiec, co pozwoli na podwojenie przepustowości na tym szlaku do 110 mld m3 rocznie. MAE podała także w wątpliwość wartość nowej magistrali dla bezpieczeństwa energetycznego Europy.

Amerykańskie Cheniere Energy podpisało umowy na pierwsze dostawy w 2016 roku. Do końca dekady Stany Zjednoczone mają stać się trzecim po Australii i Katarze eksporterem LNG na świecie.

Financial Times także wskazuje, że rynek czeka nadpodaż gazu skroplonego. Po kontrakcie BG Group na 20 lat dostaw LNG z Sabine Pass, pojawił się zalew podobnych propozycji dla amerykańskich dostawców. Departament Energii USA udzielił zgód na eksport LNG dla 54 projektów. Jeśli wszystkie dojdą do skutki, będą mogły eksportować do 60 procent amerykańskiego wydobycia.

Będzie to zagrożenie dla nowych projektów rosyjskich, których architekci liczą na zagospodarowanie tej części rynku. LNG z USA mogłoby wręcz zagrozić rentowności Nord Stream 2, pod warunkiem, że cena byłaby konkurencyjna. Może jednak pomóc polityka Komisji Europejskiej, która wiosną ma przedstawić program uniezależnienia Europy od dotychczasowych dostawców, na czele z Rosją, poprzez wzrost wykorzystania LNG. USA mogłyby zapewnić paliwo napędzające ten plan.

Więcej w naszym komentarzu: Polacy mogą wygrać z Gazpromem dzięki wojnie cenowej w Europie.

Dostawom LNG niewątpliwe będzie sprzyjał rozwój światowego rynku i pojawienie się nowych dostawców z takich krajów jak USA czy Australia. Jak wyjaśnia Rafał Jarosz z Departamentu Współpracy Ekonomicznej Ministerstwa Spraw Zagranicznych podczas konferencji Gazterm zorganizowanej w Międzyzdrojach, mechanizm kosztów składa się z wliczania ceny gazu na Henry Hub w USA i 15 proc. kosztów narzutu. – Obecnie koncerny są w stanie dostarczać gaz w znacznie lepszej formule cenowej, niż jeszcze kilka lat temu. Cena dla europejskiego odbiorcy kształtuje się na poziomie 6-7 dol. MMBtu. Cheniere, z tego co wiem, jest w stanie sprzedawać ten gazu po jeszcze niższej cenie – uważa pracownik MSZ.

Rekordowo niskie ceny LNG. Polska może skorzystać

Cena dostaw LNG sprowadzonych przez Tokio spadła w kwietniu do najniższych poziomów, nienotowanych w przeciągu ostatnich dwóch lat, czyli od czasu kiedy Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu, monitoruje ceny na giełdzie gazu skroplonego. Jest to efekt panującej na rynku nadpodaży surowca. 

Średnia cena za dostawy LNG, które dotarły do największego na świecie konsumenta LNG, jakim jest Japonia, spadła o 1 dolar, w porównaniu do ceny z poprzedniego miesiąca, kiedy cena za milion brytyjskich jednostek cieplnych (MMBtu), wynosiła ok. 5.80 dolarów (153 dolary za 1000 m3). Średnia cena zakontraktowanych ładunków spadła do 4,20 dolarów za MMBtu (ok. 118 dolarów za 1000 m3).

Cena za transport była wyższa prawie o 1,30 dolarów niż azjatycka cena spot. Ceny LNG na tamtejszym rynku notowane są na poziomie 4,55 dolarów (ok. 121 dolarów za 1000m3), co jest ceną najniższą od co najmniej sześciu lat.

Popyt w Azji pozostaje wciąż na niskim poziomie, a niską cenę surowca wpływają dostawy taniego LNG z USA i z Australii, które zalewają światowe rynki. To także szansa dla firm gazowych w Polsce. PGNiG planuje w czerwcu odbiór do pięciu ładunków LNG przez terminal w Świnoujściu, który osiągnął już gotowość do komercyjnej pracy. Jeżeli okaże się, że cena dostaw jest konkurencyjna, Polacy zamierzają rozwijać działalność handlową w sektorze LNG – najpierw na skalę krajową, a potem regionalną. Gazem skroplonym z Polski są zainteresowani sąsiedzi na południu – Bułgaria, Czechy i Słowacja, a także na wschodzie – Ukraina.

Więcej informacji: Rynek gazu w 2016 roku będzie sprzyjał Polsce