RAPORT: Polska racja stanu ważniejsza od klimatu?

22 czerwca 2019, 07:31 Alert

Czy Unia Europejska osiągnie neutralność klimatyczną do 2050 roku? Cel postawiony w porozumieniu paryskim został podany w wątpliwość po czwartkowym szczycie przywódców państw członkowskich, kiedy to Polska wraz z Czechami, Węgrami i Estonią zablokowały przyjęcie takiego pomysłu. Wywołało to kolejny zgrzyt pomiędzy Warszawą, Brukselą i innymi europejskimi stolicami, organizacje ekologiczne atakują polski rząd, a ten argumentuje, że broni polskiej racji stanu.

Zeroemisyjność UE do 2050 roku

Z nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł unijnych wynika, że większość państw członkowskich godziło się na zapis o neutralności klimatycznej do 2050 r. „28” chce być liderem globalnych wysiłków nakierowanych na walkę ze zmianami klimatycznymi, dlatego już teraz, przed wrześniowym szczytem klimatycznym, wskazanie kierunku działań było tak istotne dla części stolic.

Dyskusje w UE trwają w tej sprawie od kilku miesięcy, jednak do tej pory były prowadzone na niższym poziomie. Projekt dokumentu ze szczytu wskazuje, że szefowie państw i rządów wzywają Komisję Europejską oraz Radę UE (format spotkań ministrów), aby pójść do przodu z pracami dotyczącymi „warunków, bodźców i ram, które miałyby zostać stworzone, by określić, jak zapewnić transformację do neutralności klimatycznej” UE do 2050 r. Transformacja ta miałaby być tak przeprowadzona, by chronić europejską konkurencyjność, zapewniać sprawiedliwość i zrównoważenie społecznie oraz brać pod uwagę uwarunkowania poszczególnych państw członkowskich i szanować ich prawo do decydowania o miksie energetycznym.

Projekt dokumentu przewiduje, że Rada Europejska sfinalizuje swoje wytyczne w tej sprawie przed końcem roku z celem przyjęcia długoterminowej strategii UE Ramowej i przedłożenia jej do konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu w pierwszych miesiącach 2020 r. Zgoda Polski na te zapisy będzie kluczowa, bo szczyt przyjmuje wnioski na zasadzie jednomyślności. Poza Warszawą sprzeciw wyraża też kilka innych krajów, m.in. Czechy, ale już np. Słowacja jest w stanie się na te zapisy zgodzić.

Polska obawia się, że zwiększenie ambicji będzie szkodzić jej gospodarce, która jest mocno uzależniona od węgla. „Nie dajemy zgody na zaostrzenie celu (klimatycznego), ponieważ muszą być bardzo ściśle określone wszelkie warunki dotyczące ewentualnych mechanizmów kompensacyjnych dla państw członkowskich, dla regionów, dla branż” – mówił przed rozpoczęciem obrad premier Mateusz Morawiecki. Jak podkreślił, sformułowanie dotyczące sprawiedliwej i odpowiedzialnej transformacji energetycznej to za mało. Polskie źródło dyplomatyczne zbliżone do rozmów w tej sprawie przekazało PAP, że Warszawa nie zgodzi się na żadne cele na 2050 r. bez podziału obciążeń między państwa UE i kompensacji dla krajów, przed którymi jest największy wysiłek dotyczący transformacji.

UE ma już teraz cel redukcji emisji CO2 na 2030 r., ale dojście do neutralności klimatycznej wymagałoby większych starań. Do niedawna Niemcy były przeciwko zwiększaniu ambicji, obawiając się m.in. o konsekwencje dla swojego sektora samochodowego, ale Berlin zmienił zdanie m.in. pod wypływem dobrych wyników Zielonych w eurowyborach.

Komisja Europejska, która jesienią ubiegłego roku przedstawiła długoterminową wizję neutralnej dla klimatu gospodarki do 2050 r., wskazała, że jej realizacja będzie wymagać wspólnych działań w siedmiu obszarach. Chodzi o efektywność energetyczną; energię ze źródeł odnawialnych; czystą, bezpieczną i opartą na sieci mobilność; konkurencyjny przemysł i gospodarkę o obiegu zamkniętym; infrastrukturę i połączenia międzysystemowe; biogospodarkę i naturalne pochłaniacze dwutlenku węgla, a także wychwytywanie i składowanie CO2 w celu rozwiązania problemu pozostałych emisji.

Polski rząd broni swojej decyzji i krytykuje UE

W rozmowie z Polską Agencją Prasową premier Mateusz Morawiecki bronił swojej decyzji i argumentował, że Unia Europejska nie jest jeszcze przygotowana na przyjmowanie tak daleko idących deklaracji: – Nie mogliśmy się na to zgodzić, musimy mieć całą bardzo dokładną analizę, jak również konkrety na stole; co, jakie mechanizmy kompensacyjne, jakie dodatkowe środki mogą być przeznaczone dla Polski, dla polskich obywateli, polskich przedsiębiorców, tak, żebyśmy znowu nie zostali złapali w pułapkę ofsajdową, tak jak nasi poprzednicy – mówił Morawiecki.

– Stanowisko polskiego rządu jest następujące: najpierw ustalmy, jak dokładnie ma wyglądać rozłożenie ciężarów między poszczególne kraje, poszczególne branże, a kiedy będziemy już mieć zgodę i pewność co do tego, że ten podział rzeczywiście będzie sprawiedliwy – wtedy możemy dyskutować o nowych celach. Najważniejszy jest dla nas interes naszych obywateli, naszych przedsiębiorców, gospodarki i przemysłu. Polska rozwija się bardzo dobrze, ale nie możemy pozwolić na to, żeby ten rozwój teraz został stłumiony – żeby na Polskę włożono największe ciężary w zakresie polityki klimatycznej. Kiedy będziemy mieć gwarancję, że ten podział będzie sprawiedliwy, będziemy mogli rozmawiać o nowych celach. Na razie Unia jest do tego nieprzygotowana – ocenił premier w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Zapytany o konsekwencje wprowadzenia nowych celów klimatycznych dla polskich obywateli oraz przedsiębiorców, Morawiecki powiedział, że Polska jest w zupełnie innej sytuacji niż kraje Europy zachodniej, które miały szczęście znaleźć się po właściwej stronie „żelaznej kurtyny”: – My przez prawie pięć dekad w zasadzie nie mogliśmy się rozwijać, nie mogliśmy inwestować w nowoczesne technologie, nie mieliśmy też dostępu do energii atomowej. Teraz próbuje się zmusić niektóre kraje, w tym nas do bardzo gwałtownego przebudowania naszego systemu – bez uwzględnienia tych historycznych okoliczności. W tym kontekście przypomniałem również o wielkim wysiłku już wykonanym przez Polski przemysł, czego najlepszym dowodem jest wykonanie z ogromną nawiązką celu redukcyjnego z protokołu z Kioto. Efektem proponowanych zmian mógłby być skokowy wzrost cen energii i ogromne koszty dla przedsiębiorców, a w konsekwencji stłumienie rozwoju gospodarczego. Nie możemy na to pozwolić – podkreślił premier.

Morawieckiemu wtórował szef KPRM Michał Dworczyk. W wywiadzie dla Radia Zet został  on zapytany dlaczego Polska zablokowała te zapisy. – Polska powiedziała bardzo wyraźnie, że celem jest uczciwe rozłożenie kosztu ochrony klimatu i transformacji energetycznej. Propozycje, które pojawiły się na tym szczycie, byłyby dla Polski skrajnie niekorzystne i niesolidarne – odparł szef KPRM.

Dworczyk zaznaczył, że Polska na początku lat 90-tych startowała z zupełnie innego pułapu, poziomu, niż inne kraje UE (kraje starej UE) i „osiągnięcie celów klimatycznych i wypełnienie tych założeń, które zostały przyjęte w Paryżu, potem potwierdzone w Katowicach, powinno być rozłożone w czasie i powinny zostać uwzględnione sytuacje, które są w określonym kraju”. – Chodzi o to, żeby przeprowadzić te potrzebne zmiany w sposób sprawiedliwy. Tzn. żeby koszty tych zmian rozłożyły się w sposób sprawiedliwy pomiędzy wszystkich członków UE – dodał. Dopytywany co w takiej sytuacji proponuje Polska, odpowiedział: – Proponujemy coś, o co postulujemy już od kilku lat, co teoretycznie Unia popiera, ale jakoś nie może się cały czas zmaterializować, tzn. system rekompensat i system rozłożenia solidarnościowego kosztów na wszystkich członków UE. I wtedy mówimy: od razu przyjmujemy te propozycje – dodał.

Organizacje ekologiczne atakują rząd

Z decyzją polskiego rządu nie zgadzają się organizacje ekologiczne. Zdaniem Ester Asin, dyrektor Biura Polityki Europejskiej WWF, UE zadała sobie „druzgocący cios jeśli chodzi o przywództwo klimatyczne”. – Zawiodła wszystkich ludzi, którzy w ostatnich miesiącach masowo wzywali do działań na rzecz klimatu, zmniejszając ich nadzieje na Europę neutralną pod względem klimatu” – zaznaczyła. Jak dodała, 24 państwa członkowskie, które popierają cel neutralności klimatycznej nie zdołali przekonać Polski, Czech i Węgier.

– Puste słowa nie mogą odbudować domu zniszczonego w lawinie błotnej, lub spłacić rolnika, który stracił zbiory w rezultacie suszy. Merkel i Macron nie zdołali przekonać Polski i innych – napisał z kolei doradca UE ds. polityki klimatycznej Sebastian Mang. Jak dodał, unijne rządy miały szansę, by UE znalazła się na torach wiodących do pełnej dekarbonizacji, ale zawiodły. – Europejscy przywódcy muszą wezwać do nadzwyczajnego szczytu klimatycznego UE, aby ocalić wiarygodność Europy przed ważnym posiedzeniem ONZ we wrześniu – dodał Mang.

Komentując wyniki Rady Europejskiej dyrektor Climate Action Network (CAN) Europe Wendel Trio, napisał, iż trudno uwierzyć, że cztery rządy, „kierując się wąskimi interesami przemysłu, odniosły sukces w opozycji do szeroko popieranego i bardzo potrzebnego celu dotyczącego klimatu”. – Brak wyznaczenia nowych, wyższych celów UE w zakresie klimatu jest nieodpowiedzialny, biorąc pod uwagę sytuację klimatyczną, przed którą stoimy. Przywódcy UE muszą pilnie powrócić do stołu negocjacyjnego na kolejnym posiedzeniu Rady, aby obejść weto przed szczytem ONZ w sprawie działań klimatycznych we wrześniu – zaznaczył Trio.

– Niestety, fiasko rozmów oznacza, że niektórych decydentów interesuje tylko krótkotrwały interes polityczny i wyborcze słupki a nie nasza przyszłość. Dalej ulegają naciskom lobby przemysłu węglowego i innych paliw kopalnych, zamiast dokonać niezbędnej sprawiedliwej transformacji i przestawienia gospodarki i energetyki na zielone tory. Taka polityka zapewni nam tylko jedno – piekło na ziemi – napisał Krzysztof Jędrzejewski, ekspert Koalicji Klimatycznej.

W opinii Jagody Munic, dyrektor Friends of the Earth Europe, zasady dotyczące decyzji UE w sprawie klimatu i energii muszą zostać zrewidowane, aby Europa mogła podjąć działania na rzecz klimatu, których miliony ludzi domagają się na ulicach.

Posunięcie polskiego rządu spotkało się też z ostrą krytyką polskiego Greenpeace’u. – Unijni przywódcy zawiedli. Brak pilnych decyzji oznacza, że możemy nie sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed nami kryzys klimatyczny – mówi Anna Ogniewska, ekspertka z Greenpeace. – Przywódcy tych krajów (Polski, Czech, Węgier i Estonii – red.) pokazali obywatelom, w tym młodym ludziom protestującym na ulicach, że tak naprawdę nie zależy im na ich przyszłości, ani na jak najszybszym pozyskaniu funduszy na transformację, a na własnych, krótkoterminowych interesach. Czas na działanie kurczy się w błyskawicznym tempie. Polski rząd wykazał się absolutnie skandalicznym brakiem odpowiedzialności w obliczu trwającego kryzysu klimatycznego – uważa Anna Ogniewska.

– Jak do tej pory, realizowana przez kolejne rządy strategia blokowania wszelkich proklimatycznych inicjatyw unijnych nie przyniosła Polsce korzyści. Polski premier może twierdzić, że bronił polskich interesów. Czyli czego? Dalszego uzależnienia od importu węgla? Rosnących cen energii pochodzącej z paliw kopalnych? A może tego, że międzynarodowe koncerny, które chcą korzystać z zielonej energii mogą zacząć się wycofywać z Polski? Może fale upałów kraju są jeszcze zbyt krótkie, a susze zbyt mało dotkliwe dla polskiego rolnictwa? – kontynuuje Anna Ogniewska.

– Oby nie okazało się, że na skutek nieodpowiedzialnych działań polskiego rządu fundusze na transformację energetyczną, których potrzebuje polskie społeczeństwo, mieszkańcy regionów węglowych i polski sektor energetyczny, przyjdą do nas zbyt późno lub będą zbyt małe na nasze potrzeby – dodała ekspertka Greenpeace.