Jakóbik: Rewolucja łupkowa daje Trumpowi zielone światło do nowej wojny

1 sierpnia 2019, 07:31 Energetyka

Rozwój eksportu ropy łupkowej z USA powoduje, że Amerykanie nie musza się obawiać napięcia na Bliskim Wschodzie ani dyktatu kartelu naftowego OPEC. Mają narzędzia pozwalające im uniknąć nowego kryzysu naftowego, które mogłyby zmniejszyć wpływ ewentualnej interwencji wojskowej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Mohammed bin Salman (MBS) i Donald Trump. Źródło: Biały Dom

Lipcowy raport rynkowy kartelu naftowego OPEC zakłada, że w 2020 roku zapotrzebowanie na ropę wzrośnie o 1,4 mln baryłek dziennie do około 100 mln baryłek dziennie. Producenci spoza kartelu mają zwiększyć podaż o 2,4 mln baryłek, za co w dużej części mają odpowiadać firmy łupkowe z USA. Z tego powodu pomimo generalnego wzrostu zapotrzebowania popyt na ropę krajów OPEC ma spaść o 1,3 mln baryłek dziennie do 29,3 mln baryłek. OPEC przewiduje zatem nadpodaż ropy na rynku w 2020 roku. Podobne są oczekiwania Międzynarodowej Agencji Energii, która przewiduje w lipcowym raporcie nadwyżkę na rynku w ilości 136 mln baryłek netto i zapotrzebowanie na ropę kartelu w wysokości 28 mln baryłek dziennie, czyli poniżej jego podaży szacowanej na około 30 mln baryłek.

Nadpodaż w 2020 roku oznacza konieczność utrzymania porozumienia naftowego lub zwiększenia jego ambicji w celu podniesienia cen ropy. Kraje kartelu OPEC i dwunastu producentów spoza niego, w tym Rosja (Grupa OPEC+), utrzymują układ o skoordynowanym ograniczeniu podaży ropy w celu „ustabilizowania cen”. Chodzi oczywiście o ich podniesienie w celu zwiększenia rentowności wydobycia w krajach uzależnionych od eksportu ropy, czyli petrostates.

Jeżeli jednak rynek czeka nadpodaż w 2020 roku, okaże się, że wysiłki sygnatariuszy porozumienia naftowego spełzną na niczym. Będą musieli dalej przedłużać układ, który ma obowiązywać do marca 2020 roku. Został przedłużony właśnie w celu uniknięcia nadpodaży i zakłada wspólną redukcję o 1,2 mln baryłek dziennie. Mimo to, OPEC i MAE wciąż spodziewają się nadpodaży. Kraje OPEC+ mają spotkać się w grudniu, by zdecydować co dalej. Jeżeli układ nie usuwa nadwyżki, a producenci amerykańscy dalej ją zwiększają bez względu na relatywnie niską cenę surowca, OPEC+ będzie musiał zwiększyć cięcia albo porzucić układ w zależności od przyjętej strategii, by nie tracić udziałów rynkowych na korzyść konkurencji z USA.

Póki co kartel OPEC zdołał zmniejszyć podaż do minimum nienotowanego od 2011 roku. Wydobył 29,42 mln baryłek dziennie w czerwcu, czyli o 280 tysięcy baryłek mniej, niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Było to możliwe dzięki cięciom w Arabii Saudyjskiej (do 9,65 mln baryłek dziennie przy obowiązku redukcji do 10,31 mln) oraz sankcjom USA, które wykluczyły Iran z rynku ropy. Irański eksport ropy spadł z 2,5 mln baryłek dziennie w kwietniu 2018 roku do 100 tysięcy baryłek w lipcu tego roku. Przez to w tym miesiącu kraje OPEC zrealizowały cel redukcji w ich gronie w wysokości 800 tysięcy baryłek dziennie w 163 procentach. Nie widać przestrzeni do dalszej redukcji bez utraty rynku na korzyść alternatywnych dostawców, jak Amerykanie. Z tego powodu producenci w Arabii Saudyjskiej i Rosji będą pod coraz większą presją, by porzucić układ. Rosyjski Rosnieft już upomina się o rekompensaty strat spowodowanych przez cięcia.

Energy Information Administration przewiduje, że amerykańskie wydobycie ropy będzie rosło przy obecnych cenach baryłki. Ma wzrosnąć z 11 mln baryłek dziennie w 2018 roku do 12,4 mln baryłek dziennie w tym roku i 13,3 mln w 2020 roku. Do tego należy doliczyć spodziewane wzrosty podaży z Norwegii, Kanady, Brazylii i innych producentów szacowane na dodatkowy milion baryłek dziennie.

Oznacza to, że Amerykanie przemienieni z importerów w eksporterów ropy, w przeciwieństwie do czasów kryzysu naftowego w latach 70. Poprzedniego wieku, nie są dłużej zależni od wpływu sytuacji na Bliskim Wschodzie na cenę baryłki. W rzeczywistości powyższe prognozy wskazują, że to polityka administracji USA będzie miała większy wpływ na cenę ropy, niż utrzymujące się napięcie w regionie czy polityka wydobycia producentów OPEC i OPEC+. Jeśli Trump dojdzie do porozumienia z Iranem i ten kraj wróci do eksportu ropy – ceny spadną. Jeśli Amerykanie utrzymają politykę wspierania rozwoju gospodarczego eksportem węglowodorów, w tym baryłek – ceny będą nadal spadać.

Rewolucja łupkowa daje Donaldowi Trumpowi wolną rękę na Bliskim Wschodzie zgodnie z tym, co mówił jeszcze w czasie kampanii wyborczej i później, kiedy przyznał, że utrzymywanie bezpieczeństwa dostaw ropy nie jest już imperatywem polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Narzędzia wspomniane wyżej mogłyby mu teoretycznie posłużyć do moderowania rosnącego napięcia na rynku ropy, na przykład przy okazji nowej interwencji USA na Bliskim Wschodzie. Gdyby patrzeć tylko na politykę naftową, rewolucja łupkowa daje Trumpowi zielone światło do nowej wojny, ale na szczęście generalne stosunki międzynarodowe są bardziej skomplikowane i mam nadzieję, że ze względu na inne uwarunkowania, nowego konfliktu nie będzie.