Ropa dalej tanieje. Petrostate chcą zabezpieczyć budżet przed deficytem

5 listopada 2014, 11:27 Energetyka

KOMENTARZ

Platforma wiertnicza na Morzu Północnym

Teresa Wójcik, Wojciech Jakóbik

Redakcja BiznesAlert.pl

Wczoraj na nowojorskiej giełdzie ropa WTI w kontraktach na dostawy terminowe w grudniu znowu staniała. Tym razem o 2,56 dol. (o 3,2 proc.). Koszt baryłki wynosił 76,22 dol. Eksperci ocenili, że spadek spowodowany był poniedziałkową decyzją Arabii Saudyjskiej o obniżeniu ceny ropy w eksporcie na rynek USA. Eksperci uznają, ze może być to element wojny cenowej w OPEC.

Więcej: Wojna cenowa w OPEC

Wczorajsza cena ropy WTI była najniższa od października 2011 r., kiedy cena baryłki sięgnęła poziomu nieco powyżej 75 dol. Łącznie spadek cen wszystkich typów ropy od czerwca b. r. wyniósł 30 proc.

W artykule opublikowanym 30 października przez agencję Bloomberg wyrażony był pogląd, że ceny ropy poniżej 100 dol. za baryłkę utrzymają się niedługo, a następnie znów wzrosną. Autor ocenia, że spadek popytu będzie krótkotrwały, jednak nie uzasadnił tej opinii. Za to Bloomberg we wczorajszych doniesieniach agencyjnych zauważył, że ceny w dostawach długoterminowych (na 2020 r.) utrzymały się na poziomie 91,53 dol. za baryłkę. Paul Horsnel, szef spółki Standard Chartered twierdzi, że obecne niskie ceny ropy nie powinny być uznane za nową normę.

W ub. tygodniu Financial Times przedstawił dwie teorie, które miałyby wyjaśnić decyzję Arabii Saudyjskiej o wybiórczym obniżeniu ceny ropy w kontraktach eksportowych. Pierwsza – zmowa cenowa ze Stanami Zjednoczonymi, w celu zwiększenia presji na Rosję i rosyjską gospodarkę. Druga – to atak arabskich nafciarzy na amerykańskie firmy wydobywające ropę łupkową, aby ich zmusić do wycofywania się z krajowego rynku USA.

Analitycy londyńskiej giełdy wyrażają opinię, że państwa OPEC na spotkaniu 27 listopada w Wiedniu będą musiały podjąć decyzje o cięciach produkcji ropy. Uważają, że te cięcia należało zastosować już znacznie wcześniej. Handlarze specjalizujący się w obrocie ropą Brent, że tylko Arabia Saudyjska obecnie może być „usatysfakcjonowana, jeśli uda się utrzymać ceny na poziomie 70 – 80 dol. za baryłkę”.

Jednakże w Arabii Saudyjskiej trwa już dyskusja na temat sposobów ograniczenia negatywnego wpływu spadających cen surowca na budżet królestwa, który jest w 90 procentach zależny od petrodolarów. Saudyjczycy rozważają mocniejsze wejście w sektor rafineryjny oraz stworzenie specjalnego funduszu bogactwa narodowego, którego środki pomogłyby łagodzić spadki zysków spowodowane niższą ceną ropy. – Budżet Arabii Saudyjskiej jest w 90 procentach zależny od sprzedaży ropy naftowej. To wielki błąd – ocenił książe Alwaleed bin Talal. Ocenił, że Arabia musi liczyć się z deficytem budżetowym w 2015 roku, dlatego musi skorzystać z rezerw kapitałowych na rzecz stworzenia funduszu, którego odpowiedniki funkcjonują już w innych państwach eksportujących ropę naftową, jak Norwegia czy Kuwejt.

Dotychczas jedyne konkretne propozycje zmniejszenia wydobycia ropy przedstawiła Libia, z zastrzeżeniem, że unilateralna decyzja w sprawie cięć nie wchodzi w grę.  Przedstawiciel rządu Wenezueli wczoraj poinformował media, że jego rząd i rząd Ekwadoru pracują nad wspólnym rozwiązaniem dotyczącym cen ropy.  

Torbjörn Törnqvist, prezes handlującej ropą firmy Gunvor wątpi, aby jakiekolwiek działania OPEC przywróciły ceny ropy do poziomu 100 dol. za baryłkę. Bloomberg zwraca uwagę, na ostatnio bardzo ożywione kontakty rządów państw OPEC.

Tymczasem Biały Dom wyraził zadowolenie ze spadających cen ropy naftowej. Zdaniem jego przedstawicieli spadki odczuwają już obywatele USA, podczas tankowania na stacjach benzynowych w całym kraju. Liczą na to, że niskie ceny przyczynią się do spotęgowania rozwoju gospodarczego w Stanach.