Rosja wprowadzi sankcje przeciwko Turcji. Czy sięgnie po broń gazową?

27 listopada 2015, 07:09 Atom

Wicepremier Turcji Numan Kurtulmush stwierdził w wypowiedzi dla Sputnika, że władze w Ankarze za przedwczesne uważają rozmowy o możliwości wstrzymania dostaw rosyjskiego gazo do Turcji po incydencie z rosyjskim bombowcem Su-24. Czy Turcy zostaną odcięci od rosyjskiego gazu? Mało prawdopodobne. Rosja sięga po inne narzędzia.

Władimir Putin (L) i Recep Tayyip Erdogan (P)

– Zerwanie stosunków gospodarczych jest sprzeczne z interesami zarówno Turcji, jak i Rosji. Nie podejmą one żadnych kroków, które utrudniałyby dostawy rosyjskiego gazu na rynek europejski przez tureckie terytorium mając na względzie to, jak dużym i istotnym dostawcą gazu ziemnego jest Rosja. Jestem przekonany, że wynikłe napięcie w naszych stosunkach może zostać rozwiązane bez wprowadzania gospodarczych sankcji, ponieważ nie odpowiada to długoterminowym interesom obydwóch stron – powiedział Kurtulmush.

O eksporcie gazu strona rosyjska milczy, to kwestia delikatna dla Kremla. Turcja jest drugim po Niemczech gazowym klientem Rosji, w dodatku płaci wciąż dość wysokie ceny i dla Gazpromu zawieszenie lub zerwanie kontraktu byłoby dotkliwą stratą – rocznie 10 mld. dolarów. Z drugiej strony wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu zaspakajającego potrzeby tureckiego rynku w ok. 60 proc. i zaopatrującego ponad 50 proc. tamtejszych elektrowni to poważny cios dla drugiej strony konfliktu. Zwłaszcza przy zbliżającej się ostrej w Anatolii, zimie. Dla kremlowskich jastrzębi użycie gazowej broni może być dużą pokusą. Są wprawdzie opinie, że na miejsce gazu z Rosji Turcja może sprowadzać gaz z Kataru, ale jest tu trudny problem infrastruktury dostawczej. Ankara w perspektywie liczy na Gazociąg Transanatolijski (TANAP), ale według naszej informacji z Baku, Kreml rozpoczął naciski na Azerów, aby zrezygnowali z tej inwestycji. Być może więc Kreml nie podejmie wojny handlowej z Ankarą na wszystkich frontach i poprzestanie na selektywnych sankcjach.

Wcześniej prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan stwierdził, że Ankara jest ,,zdenerwowana” reakcją Rosji na incydent z Su-24, ale jeśli ,,istnieje strona, która ma przeprosić to nie jesteśmy to my”. Odnosząc się do wydarzenia z syryjsko-tureckiej granicy Erdogan zapewnił, że Turcja od początku nie wiedziała, do jakiego państwa należy zestrzelony samolot, a działania tureckiego lotnictwa uznał za zgodne z zasadami reagowania na zagrożenia zewnętrzne.

Rok temu prezydent Rosji Władimir Putin odwiedził Ankarę by rozmawiać o perspektywach strategicznego partnerstwa. Dziś wściekły na Turcję z powodu zestrzelenia samolotu ma inne przesłanie: Turcję czekają poważne konsekwencje ostatnich wydarzeń. Keith Johnson w tekście dla Foreign Policy zauważa, że dwa państwa, wydawałoby się skazane na współpracę, pogrzebały szanse na kooperację wraz z zestrzeleniem rosyjskiego samolotu.

Jak czytamy w analizie, Turcja pobiera około 60 procent swojego gazu z Rosji, jednak Moskwa nie może – ot tak – pożegnać się z poważnym tureckim odbiorcą, gdy ceny błękitnego paliwa znacząco spadają. Kryzys w stosunkach dwustronnych oznacza stratę szansy na budowę nowego gazociągu, mogącego perspektywicznie połączyć Rosję z Europą – Turkish Stream. Turcja też nie za bardzo ma alternatywę dla Moskwy. Rosja pomaga finansować kosztującą 20 miliardów dolarów elektrownię atomową, mającą zaspokoić rosnący popyt na prąd.  Z drugiej strony zeszłoroczne zacieśnienie relacji było obciążone wiekową tradycją wrogości i rywalizacji, oraz ostatnio różnicą zdań w kwestii wojny domowej w Syrii. Jeśli Rosja faktycznie chciałaby zrealizować bolesny odwet na Turcji, musiałaby tutaj zadziałać nie w sferze militarnej, a energetycznej.

Jak przypomina Johnson, napięcia między Rosją a Turcją zaogniły się w ramach dramatycznych okoliczności z zeszłego wtorku. Od blisko dwóch miesięcy tureckie władze ostrzegały Rosję, że nie będą tolerować naruszania swojej przestrzeni powietrznej i groziły zestrzeleniem intruzów. W ten dzień Turcja miała przez pięć minut ostrzegać załogi dwóch bombowców, z których jeden zawrócił, a drugi został zestrzelony.

Po incydencie Putin natychmiast zaatakował Turcję, wypominając jej współpracę z ISIS. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow odwołał planowaną wizytę w Ankarze, oraz ostrzegł rosyjskich turystów by nie podróżowali do tego kraju. Niektórzy rosyjscy prawnicy sugerowali nawet zakaz lotów do Turcji.

Rosja poinformowała, że dysponuje dowodami na to, że Turcja kupuje ropę naftową od ISIS. To ma wyjaśniać skąd organizacja bierze fundusze na działalność. Dochody te są szacowane na od 25 tysięcy do 1,5 milionów dolarów dziennie. To z tego powodu rafinerie są głównymi celami nalotów USA. Te informacje są celnym uderzeniem propagandowym w Ankarę.

Napięte relacje Rosja-Turcja mogą skomplikować projekt Turkish Stream, który już teraz natrafia na trudności związane z cenami gazu oraz formowaniem nowego tureckiego rządu po listopadowych wyborach. Temat ten miał być przedmiotem wizyty Ławrowa w Ankarze. W nowej sytuacji jakikolwiek postęp w tej kwestii jest mało prawdopodobny, przynajmniej w najbliższym czasie – twierdzi Johnson

Poza środkami ekonomicznymi, Moskwa posiada też inne narzędzia utrudniania życia Turcji, jak wspieranie kurdyjskiej opozycji. Przez blisko dwieście lat Rosja utrzymywała bliskie stosunki z plemionami kurdyjskimi. Za czasów sowieckich – z Partią Pracujących Kurdystanu, walczącą z tureckimi siłami bezpieczeństwa. Według UE, Turcji i USA PKK jest organizacją terrorystyczną. Putin niejednokrotnie podkreślał, że Kurdowie są sojusznikiem w walce z ISIS. Dlatego wspieranie PKK jest najprostszym sposobem szkodzenia Turcji.

Więcej informacji:

Prezydent Turcji: Nie kupujemy ropy od Państwa Islamskiego. Robi to Asad

Rosja wysyła do Syrii zaawansowany system rakietowy do ochrony samolotów

Turcja dała Rosji wymówkę do zamrożenia nierentownego projektu

Rosja odwołuje negocjacje z Turcją ws. nowego gazociągu