Roszkowski: Przez złe prawo inwestycje energetyczne w Polsce to czysty hazard

9 lipca 2013, 09:03 Atom

Premier Donald Tusk stanowczo poparł rozbudowę Elektrowni Opole, argumentując ją potrzebami energetycznymi państwa. Innego zdania byli inwestorzy, ponieważ giełda zareagowała na tę decyzję polityczną natychmiastowym spadkiem wartości akcji Polskiej Grupy Energetycznej. Czy oznacza to, że inwestycja jest nieopłacalna ekonomicznie i należałoby z niej rezygnować? Prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski twierdzi, że nie.

– Należy pamiętać, że PGE i inne koncerny energetyczne nie funkcjonują na wolnym rynku. Wystarczy zobaczyć, co dzieje się z akcjami dużych spółek po manipulacji rządu przy OFE. Cena akcji PGE runęła o 3,5 złotego. Poza tym mamy sytuację w której spowolnienie gospodarcze obniża zużycie energii elektrycznej przez co cena spada. Rozbudowa to nie jest zatem decyzja ekonomiczna – przekonuje ekspert.

– Jeżeli rząd nie pomyśli o przyszłym zapotrzebowaniu na energię elektryczną to zostaną mu ruchy pozorowane. Na rynku funkcjonują monopole polskie i zagraniczne oparte na węglu. To ta część energetyki będzie przez lata głównym źródłem energii elektrycznej. Jeżeli alternatywne rozwiązania jak OZE czy atom nie będą elastycznie dostosowane do polskich potrzeb to grozi nam import energii co będzie bardzo szkodliwe długofalowo – twierdzi. Dlatego jego zdaniem rząd musi inwestować w Opole ze względów strategicznych.

– Ten krok należy wykonać i dobrze, że rząd jednak poparł tę inwestycję. Zarząd spółki będzie miał problem z tą decyzją bo ceny akcji spadły, ale z punktu interesu Polski potrzebne są nowe moce wytwórcze. Konsumpcja energii elektrycznej po zakończeniu wahań sezonowych i wywołanych kryzysem gospodarczym będzie nadal rosnąć – przewiduje Roszkowski.

– To nie jest tak, że jeżeli premier napisze, że ma być tyle energii elektrycznej, bo wyda tyle a tyle na inwestycję to zostanie to zrealizowane. Polskie prawo pozwala byle stowarzyszeniu ekologicznemu spacyfikować na długie lata projekt, który potrzebuje decyzji środowiskowych. Ten dostęp ekoterrorystów do procesu inwestycyjnego powoduje, że budowa nowych mocy według precyzyjnych założeń czasowych jest niemożliwa. To czysty hazard – ocenia nasz rozmówca.