Protesty w obronie lasu Hambach pod siedzibami innogy w Polsce

2 października 2018, 06:45 Alert

W nocy przed siedzibą Innogy w Warszawie oraz oddziałami spółki RWE w Krakowie i Wrocławiu pojawiły się obrysy ciała i napisy Hambi Bleibt (Hambach zostaje) – informuje organizacja Obóz dla Klimatu. Obrzuca spółkę winą za śmierć jednego z aktywistów, choć nie udowodniono dotąd związku

fot. Innogy

To część międzynarodowej, rozproszonej akcji solidarnościowej z aktywistami broniącymi Lasu Hambaskiego (Hambacher Forst). [1] Obrysy pod wszystkimi siedzibami zmyto o świcie (zdjęcia poniżej). We Wrocławiu spółka zdjęła z budynku swój szyld. Innogy próbuje umyć ręce i udawać, że nic nie łączy ich z tą sprawą. Ale to nic, że udało im się sprać z siebie ślady po jednej akcji – podają organizatorzy. Jutro, 3 października, pomożemy im się już całkiem wyprać na zielono. W środę, od 14 do 17, zapraszamy pod siedzibę innogy w Warszawie , gdzie odbędzie się happening „Zieloni Eksperci”.

Obóz dla Klimatu przypomina, że las Hambach, chociaż oddalony o tysiąc kilometrów od granic polski, to nie jest odległa sprawa – innogy S.A., spółka-córka niemieckiego RWE, jest operatorem energii dla ok. 900 tys. gospodarstw domowych na terenie Warszawy. „Pomóż mieszkańcom Warszawy spać spokojnie i nie martwić się, że ich prąd w gniazdku ma coś wspólnego z pacyfikowaniem młodych ludzi czy armatkami wodnymi. Wejdź z nami do zielonej strefy komfortu.” – piszemy na stronie wydarzenia. Przyjdź i pierz razem z nami. Greenwashing to przecież szansa dla Warszawy, przyrody i przyszłych pokoleń – zachęcają.

Według Obozu RWE i Innogy, społka-córka niemieckiego koncernu, mają brudne ręce. Są odpowiedzialni nie tylko za trucie nas wszystkich i wypuszczanie do atmosfery kolejnych ton dwutlenku węgla – elektrownia w Hambach to największe pojedyncze źródło zanieczyszczeń w Europie; nie tylko za postępującą od lat 80. wycinkę prastarego lasu, który bez ingerencji człowieka przetrwał 12 tysięcy lat – podaje organizacja.

Organizacja oskarża także RWE o przyczynienie się do śmierci jednego z protestujących, który spadł z drzewa w trakcie akcji. – Ta śmierć nie zdarzyłaby się, gdyby nie niepotrzebna, szkodliwa i dziejąca się wbrew monitom niemieckiego Ministerstwa Środowiska i trwającym wciąż obradom Komisji Węglowej wycinka i odkrywka w lesie Hambach – przekonują organizatorzy. Z informacji BiznesAlert.pl wynika jednak, że nie ma dowodów na związek między śmiercią aktywisty a działaniami RWE, policji czy władz lokalnych z okolic lasu Hambach.

 – Relacjonujący od kilku lat życie Hambach bloger i dziennikarz spadł z platformy na drzewie w momencie, kiedy zbliżało się do niego ramię wysięgnika – przekonuje Obóz. Chodzi o Steffena Meyera, który zmarł 20 września.

Obóz dla Klimatu/Wojciech Jakóbik

Perzyński: Wiarygodność Energiewende jest zagrożona przed COP24