Rząd wie, jak uratować górnictwo w zgodzie z Brukselą. Rozmowa z Grzegorzem Tobiszowskim

25 stycznia 2016, 07:30 Energetyka

ROZMOWA

Rząd RP postanowił uratować polskie górnictwo w porozumieniu ze stroną społeczną. Na czym polegają jego plany? O tym rozmawiamy z sekretarzem stanu w Ministerstwie Energii, Grzegorzem Tobiszowskim.

Jak sytuacja wygląda obecnie?

Negocjujemy z udziałem strony społecznej. Wprowadzamy korekty, o które ona prosi. Nie jest sztuką wywołać burzę i nic z tego nie osiągnąć. To kwestia pewnej wiarygodności. Jeżeli jesteśmy transparentni, to, czego mamy się obawiać? Pokazujemy związkowcom jak sytuacja wygląda naprawdę. Budujemy poczucie zaufania, że przeprowadzająca reformy władza jest w tym zakresie uczciwa. Jeśli nie będzie potrzeby, to nie obniżam pracownikom pensji, a może nawet zwiększę, jeśli będzie taka możliwość. Obniżam wydatki w innych aspektach działalności. Uważam, że dotąd nikt z zarządu spółek górniczych nie poniósł konsekwencji tego, co dzieje się w sektorze, a zarabiano tam jednak wiele. Bez zmian nie zbudujemy zainteresowania kształceniem w zawodach górniczych. Już mamy lukę pokoleniową.

Poza tym wielu ucieka do sektora prywatnego…

Oczywiście. Jeśli komuś się wydaje, że możemy bazować na węglu zza granicy, to jest w błędzie. My nawet nie mamy odpowiednich trakcji kolejowych, by go sprowadzić tyle, ile potrzebujemy. Jesteśmy skazani na nasz węgiel, bo tak jest dostosowana polska gospodarka. Poza tym, po co likwidować coś, na co mamy jeszcze wpływ? To kwestia dobrego zarządzania.

Ale palimy węgiel importowany, a nasz zalega na zwałach.

Potrzebnej nam ilości węgla nie jesteśmy w stanie zapewnić z importu. Jeśli my zrezygnujemy z polskiego węgla, to, kto nam zagwarantuje, że w przyszłości cena tego zza granicy nie wzrośnie? Inwestycje dzisiejsze, zwrócą się w przyszłości. Nigdzie nie ma dzisiaj rynku na węgiel, ale może być w przyszłości. Dekoniunktura kiedyś minie. W Polsce istnieje cała gałąź przemysłu górniczego, instytuty, szereg fachowców. Pojawiają się nowe technologie. Jesteśmy blisko wprowadzenia na rynek zgazowania węgla, to ma być element naszej reformy. Mamy także tak zwany „błękitny węgiel”, czyli technologię ekologicznego spalania węgla. To już nie jest kwestia techniczna, ale ekonomiczna. Potrzebne jest budowanie wokół tego konstrukcji finansowych. Jeśli mamy dopłacać do gazu, to może lepiej zapłacić za gaz z „błękitnego węgla”? Chcemy spalać efektywniej. Nowe technologie w energetyce muszą to uwzględniać. Wydobywajmy i mieszajmy węgiel tak, aby przygotować go pod odbiorcę. Zarządzanie kopalniami w odpowiedni sposób obniży zaś koszty wydobycia.

Ale konsekwencją zwiększania efektywności jest zmniejszanie zapotrzebowania na węgiel, prawda?

Jeśli chodzi o węgiel Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego, czyli węgiel energetyczny, to odbiorcami będzie nasz sektor elektroenergetyczny, elektrociepłownie i odbiorca detaliczny. Musimy stworzyć w Polsce odbiorcę na polski węgiel. Reforma polega na tym, by wydobywać taniej, a więc wszystkie obciążenia, jak zbędny majątek niewpływający na wydobycie, należy wycofać. Przykład to szyb Poniatowski, Kopalnia Anna. Dzisiaj ona się zczerpała. Przestała pełnić funkcję kopalni czynnej. Nie ma sensu, by podłączać ją do Kopalni Rydułtowy i płacić związane z tym koszty. Lepiej przekazać ją do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która jest do tego powołana i to zadanie na nią spada. Wtedy istotne koszty są wyciągnięte z sektora. Chcemy skrócić dojście do ściany dzięki kolejkom, co przyspiesza proces wydobycia. To robi dzisiaj Kopalnia Bobrek. Pracownik szybciej trafia na miejsce pracy na ścianie. Obniża to koszty dzierżawienia kombajnów, które są efektywniej wykorzystywane. Zwiększamy tym samym efektywność pracy załogi. Analizujemy plan inwestycyjny. Musimy wiedzieć, która kopalnia powinna zwiększyć wydobycie, a która nie powinna tego robić, bo nie ma na dzisiaj zapotrzebowania na nie. Wtedy zmniejszamy wydobycie, ale utrzymujemy kadrę i nie zamykamy kopalni. Będziemy reformować administrację przeróbki i część kadr przekazywać do SRK, gdzie jest możliwość łagodnego wyjścia z pracy w kopalni. Nie było dotąd takiej możliwości. Przykładem może być szyb Poniatowski z KWK Wieczorek. Przestał pełnić rolę szybu, jest nieefektywny, to należy go odstawić. SRK zajmie się nim od strony technicznej i osobowej. Jeżeli ci ludzie będą chcieli odejść, to odejdą. W ten sposób optymalizujemy czas pracy oraz ilość pracowników.

Czyli w ten sposób zostaną przeprowadzone redukcje?

Zdecydowanie tak. Ale będzie to łagodny proces. Zastanawiamy się nad obciążeniami fiskalnymi. Analizujemy dostępne możliwości, bo tych obciążeń już sporo jest. Będziemy rozmawiać z Ministerstwem Finansów. Kluczem jest maksymalne obniżenie kosztu wydobycia węgla, bo to nam pozwoli w momencie dekoniunktury utrzymać się na rynku. Reforma górnictwa dzisiaj pozwoli jutro skorzystać na niej energetyce, bo zapewnimy jej tanie źródło energii. Po to chcemy łączyć górnictwo z energetyką. Mając stałego odbiorcę, kopalnie będą mogły całkiem inaczej konstruować swoje plany inwestycyjne, z inną perspektywą czasową. Wtedy przygotowujemy inaczej ściany, na 10, a nie 5 lat. To całkowicie zmienia rentowność kopalni. To nie jest po prostu synergia potencjału energetyczno-górniczego. To szansa na tańsze pożyczki, na lepsze inwestycje. To zmiana filozofii. Chcemy stworzyć czytelny rynek odbiorcy. Nie będzie sytuacji, jak dzisiaj, kiedy Kompania Węglowa i Katowicki Holding Węglowy konkurują ze sobą na rynku i muszą walczyć ofertą nawet z cenami giełdy ARA. Poprzez powiązanie górnictwa i energetyki chcemy zamknąć rynek odbiorcy oraz dostawcy.

Chodzi o ścisłą symbiozę?

Rynek detalicznego odbiorcy jest osobną kwestią. Chcemy o niego walczyć poprzez obniżenie kosztów i inwestycję we właściwy sort węgla, tak zwany gruby węgiel. Okazuje się, że polskie kopalnie nie dostarczają wystarczającej ilości surowca tego rodzaju. Dla indywidualnego odbiorcy jest on świetny, bo ma większą efektywność. On jest droższy, ale spala się dłużej i nie ma popiołu.

Patrzycie państwo w perspektywie dziesięciu lat, ale czasu od Komisji Europejskiej mamy chyba mniej?

Jeśli włączymy w proces podmioty prywatne, a taki znajdzie się w Kompanii Węglowej, to nie powinno być zastrzeżeń Komisji. Chcemy przetrwać dekoniunkturę i móc kreować bezpieczeństwo energetyczne. Rynek tego sam nie załatwi. Dlatego tworzymy Polską Grupę Górniczą. Jej skład kapitałowy jest odpowiedzią na sugestię Brukseli. To pozwala stworzyć zaplecze finansowe dla nowego podmiotu. Równolegle budujemy plan inwestycyjny w poszczególnych kopalniach. Mamy plan łączenia poszczególnych z nich, aby efektywniej wydobywać. W ten sposób spełnimy wymagania Unii Europejskiej, ale mamy też szansę na organizacyjną zmianę zarządzania sektorem.

Czyli nie sprzedajemy bałaganu, ale zamierzamy go posprzątać?

Sprzedawanie nie miałoby sensu. Podkreślam, że chodzi o restrukturyzację od strony zarządzania i zasobów ludzkich. Kluczem jest, aby w trudnym czasie zbudować odpowiednią strukturę działania kopalni, bo ten, kto utrzyma się na tym rynku w okresie dekoniunktury, będzie pierwszym do zbijania kapitału w momencie odbicia.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik