Rzędowska: Elektromobilność nie ma szans bez dopłat

30 maja 2017, 14:30 Energetyka

 

Fot.: BiznesAlert.pl

Zespół Doradców Gospodarczych TOR wraz z EFL, Uber i Volkswagen Polska zaprezentowała raport Elektromobilność w Polsce perspektywy rozwoju, szanse i zagrożenia. Twórcy raportu zauważają, w nim, że obecnie proponowany przez rząd system zachęt nie spełni swojej roli – pisze redaktor BiznesAlert.pl, Agata Rzędowska.

Ważne jest w całym planie to, że równolegle z działaniami przewidzianymi przez rząd podniosą się koszty produkcji i użytkowania silników spalinowych oraz będą spadać ceny baterii w samochodach elektrycznych. Twórcy raportu widzą w tym szansę na zwiększenie dostępności samochodów elektrycznych dla szerszego grona odbiorców.

W czasie prezentacji raportu współautor Tomasz Dominiak wskazał jakie Polska dziś ma zasoby do tego by rozwijać elektromobilność (dolina nocna, doświadczenie w produkcji autobusów, wysoko wykwalifikowana kadra inżynierska) oraz jakie mamy w tej chwili ograniczenia (słaba infrastruktura, mała świadomość korzyści płynących z elektryfikacji transportu). Autorzy raportu przytaczają w dokumencie dane na temat tego ile w Polsce gospodarstw domowych ma 2 lub więcej samochodów. Jest to grupa około 3,5 mln gospodarstw i w niej autorzy opracowania upatrują potencjalnych użytkowników i posiadaczy samochodów elektrycznych.

Gdyby rządowy plan miliona samochodów elektrycznych na polskich drogach miał zostać zrealizowany do 2025 roku, od teraz rocznie powinno być rejestrowanych 120.000 pojazdów elektrycznych. Jest to w tej chwili w zasadzie nieosiągalne. „Mechanizmy wsparcia w projekcie ustawy są niewystarczające” mówił Dominiak. „Potrzeba zachęt finansowych i drogowych i działań zniechęcających do zakupu samochodów spalinowych” dodał Adrian Furgalski z TOR. „Fundusz Niskoemisyjnego Transportu z budżetem 500 mln nie pozwoli zaspokoić wszystkich potrzeb” dodał Furgalski. Z raportu jasno wynika, że zniesienie akcyzy (3%) nie będzie dla polaków wystraczającą zachętą do zakupu samochodu elektrycznego.

Jeśli faktycznie nie będzie potrzebna koncesja na obrót energią rozwinie się sieć stacji ładowania, ale jak przewidują specjaliści nie w takim zakresie, jaki jest wystarczający. Autorzy raportu wskazują także, że istnieje ogromna potrzeba edukacji ekologicznej po to żeby społeczeństwo miało świadomość z czym wiąże się użytkowanie starych samochodów i permanentne przebywanie w zanieczyszczonym środowisku. Prelegenci zastanawiali się czy w związku z przewidywanymi w najbliższych latach znacznymi spadkami cen samochodów elektrycznych (niższe koszty produkcji baterii) rząd być może wstrzyma się z projektem dopłat. Z zapewnień koncernów, m.in. Volkswagena wynika, że już w 2022 roku ceny samochodów elektrycznych i spalinowych się zrównają. Zastanawiano się także czy taryfa nocna o 30% tańsza dla osób ładujących swoje samochody będzie ciekawą formą zachęty do zakupu bądź użytkowania samochodu elektrycznego.

Radosław Woźniak wiceprezes EFL w Polsce mówił o tym, że jego firma ma już doświadczenie w finansowaniu samochodów elektrycznych i hybrydowych, przy czym elektryczne stanowią niecałe 10% tej liczby. W Europie 75% zakupów samochodowych jest finansowana, to pokazuje potencjał jaki drzemie w elektromobilności. W zauważalny sposób zmienia się podejście do użytkowania pojazdów i to także będzie wpływało na kształt usług finansowych proponowanych przez takie firmy jak EFL. W miejsce finansowania pojazdu pojawiać się będzie wynajem lub finansowanie samych baterii. „Klienci kierują się ekonomią, zwracają uwagę na TCO. Dopiero przy obniżeniu do zera akcyzy i VAT koszty całkowite użytkowania samochodów elektrycznych staną się konkurencyjne w okresie 3 lat użytkowania” mówił Woźniak. Cena pojazdu elektrycznego jest jeszcze ceną zaporową dla większości polaków, a użytkowanie samochodu elektryczne według obliczeń EFL jest droższe od spalinowego.

Przytoczono w czasie prezentacji przykład Danii, w której zanotowano 51% spadek sprzedaży samochodów elektrycznych po tym jak duński rząd ograniczył dopłaty i przywileje dla właścicieli tychże pojazdów. To pokazuje, jak rynek jest mocno zależny od regulacji.

Tomasz Tonder rzecznik prasowy marki Volkswagen w Polsce zapewniał, że już niedługo koncern Volkswagen będzie sprzedawał swoje modele elektryczne w porównywalnych cenach do własnych modeli spalinowych. Mówił także o tym, że korzystanie z samochodów elektrycznych powinno być przede wszystkim wygodne tak samo jak wygodne jest korzystanie z samochodów spalinowych. Plany Volkswagena są ambitne, a w związku z tym, że ma on silną pozycję na rynku (na 416.000 nowych w Polsce około 30% to nowe Volkswageny) ma szansę swoje plany zrealizować. W tej chwili dostępne w Polsce są ma dwa modele elektrycznych Volkswagenów. „W centrum nowej strategii koncernu jest produkcja i sprzedaż elektrycznych samochodów” mówił Tonedr. Wspomniał także, że zasięg flagowego modelu elektrycznego I.D. ma wynosić 600 km, a baterie mają być ładowane w 30 minut do 80% swojej pojemności. Porównał to z wprowadzonym trzy lata temu elektrycznym modelem Golfa, który miał zasięg 190 km a dziś ma już około 300 km. Volkswagen szacuje, że po roku 2025 co piąty klient tej marki będzie decydował się na modele elektryczne. Grupa Volkswagen w najbliższych latach zamierza wprowadzić na rynek 30 modeli elektrycznych poszczególnych marek należących do koncernu.

Ważnym elementem raportu jest wskazanie jak istotny jest rozwój elekromobilności w transporcie publicznym. Choć w czasie prezentacji nie poświęcono wiele uwagi tej kwestii to ma ona niebagatelne znaczenie zarówno gospodarcze, jak i ze względu na ochronę środowiska. Z badania przeprowadzonego przez TOR wynika, że do 2020 roku 7% floty autobusowej będą stanowiły autobusy elektryczne. Elektromobilność w transporcie zbiorowym będzie tańsza i szybsza do osiągnięcia w satysfakcjonującym wymiarze. Spośród miast, które sceptycznie podchodzą do kwestii elektrycznego transportu miejskiego można wspomnieć dwa: Kalisz i Szczecin.

Kacper Winiarczyk Dyrektor Generalny Uber w Polsce podzielił się swoim nieco kontrowersyjnym stwierdzeniem na temat „pułapki elektromobilności”. Według Winiarczyka „elektromobilność powinna być mierzona nie ilością pojazdów a kilometrami, które pokonały”. Zastanawiał się także „czy przejeżdżając 20.000 km rocznie warto mieć samochód”? Zastosowanie prokonsumenckich innowacji Ubera, jak mówił Winiarczyk, przyczynia się do tego, że spośród miliarda dwustu milionów samochodów na świecie przynajmniej część z nich jest wykorzystywana efektywniej. Przypomniał, że średni wiek samochodu w Polsce to 12 lat, co przekłada się na ilość paliwa, którego takie auto potrzebuje oraz ilość produkowanych przez nie zanieczyszczeń. „Utopią jest myśleć, że wszystkich będziemy wozić komunikacją” mówił Winiarczyk. Dodał, że średnia liczba osób podróżująca pojedynczym samochodem w Polsce spadła w ostatnim czasie z 2,2 do 1,2 osoby. Z danych zebranych przez Uber wynika, że 96% czasu przeciętny samochód stoi, a 30% ruchu w centrach miast to osoby poszukujące miejsc do parkowania. „Uber zwrócił uwagę na komplementarność sytemu” mówił Winiarczyk. W Warszawie 1/3 kursów zaczyna lub kończy się w odległości 400m od krańcowych stacji metra to pokazuje jakie są potrzeby związane z komunikacją w tych miejscach. Uber zwrócił uwagę na to, że najbardziej liczy się częstotliwość ruchu komunikacji z perspektywy osoby, która ma zrezygnować z codziennej jazdy własnym samochodem. „Namówienie ludzi do jazdy transportem publicznym a nie własnym samochodem nie będzie łatwe” mówił Winiarczyk. Dyrektor Ubera przytoczył przykład z San Francisco, gdzie jego firma pilotażowo wprowadziła system współdzielenia podróży. W tej chwili to już 50% przejazdów w tej okolicy. Z badań natężenia ruchu, jakie wyświetlił Winiarczyk widać, jak ta modyfikacja wpłynęła na zmniejszenie ruchu w kluczowych punktach miasta. Uber w Polsce ma milion zarejestrowanych użytkowników i znajduje kolejnych. Firma przeprowadziła w ostatnim czasie w Polsce badanie na kierowcach współpracujących z siecią na temat zakupu nowego samochodu. 45% z 300 ankietowanych osób rozważa zakup samochodu elektrycznego, jednak zauważa niewystarczającą infrastrukturę do ich ładowania aby taką decyzję podjąć. Winiarczyk przypomniał, że Polacy już raz przeszli wielką transformację w transporcie i zaczęli montować w swoich samochodach instalację LPG. Obecnie sieć stacji ładowania LPG to blisko 6000 punktów, tankuje na nich gaz około 3 miliony przystosowanych samochodów. Jak zaznaczył Winiarczyk ta zmiana przyszła zupełnie niepostrzeżenie. Dla porównania warto nadmienić, że rząd w swoim Panie Rozwoju Elektromobilności przewidział, że Polska potrzebuje do 2025 roku 6000 półszybkich ładowarek półszybkich dla samochodów samochodów elektrycznych i 400 szybkich.

Na zakończenie spotkania Adrian Furgalski wyraził sceptycyzm co do możliwości stworzenia polskiej marki samochodów elektrycznych oraz możliwości produkcji 100% polskich samochodów elektrycznych nawet w perspektywie 5 czy 10 lat.