Rzędowska: Plan rozwoju elektromobilności bez planu?

24 marca 2017, 07:30 Energetyka

 Branża elektromobilna wstrzymała oddech w oczekiwaniu na zapowiadane przez rząd regulacje. Jaskółką zmian miał być Plan Rozwoju Elektromobilności, jeszcze jesienią opatrzony hasłem „energia do przyszłości” – komentuje Agata Rzędowska, redaktor BiznesAlert.pl.

Powiedzmy sobie szczerze, po wnikliwym przeczytaniu całości, że nie będzie żadnej energii, jeśli nie ma rzetelnych podstaw. Zaplanowana na I kwartał 2017 Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych  jeszcze nie powstała i nowej wersji planu zapowiedziana jest już na 2018 rok.

Do 5 października 2016 roku Ministerstwo Energii przyjmowało uwagi dotyczące opublikowanego Planu Rozwoju Elektromobilności. Konsultacje społeczne miały pozwolić na przygotowanie dokumentu, który będzie spójny i będzie wytyczał nam drogę do zmian. Opublikowana na stronach Ministerstwa Energii wersja przyjęta przez Radę Ministrów nie zachwyca. Plan upstrzony jest nieprecyzyjnymi lub wręcz błędnymi sformułowaniami („Dochód z poboru opłat może być przeznaczany na poprawę standardu i elektryfikację”), pełen niechlujności językowych i błędów. Od października nikt nie poprawił znajdującego się w spisie treści i w samym PRE „inteligenta sieć zintegrowana z rynkiem pojazdów” na inteligentna sieć. „Inteligenta sieć zintegrowana z rynkiem pojazdów” brzmi nieco jak przepowiednia mistrza Yody.

Plan w istocie nie jest planem. Jest opowieścią co będzie albo chcielibyśmy aby było, a nie zbiorem konkretnych działań. Po tak ważnym dokumencie mamy prawo oczekiwać, że będzie sformatowany modelowo i dopieszczony jeśli chodzi o treści. Tak nie jest. Zegar wskazujący na 13:50 w jednej z grafik nie wiadomo czy sugeruje, że jeszcze mamy czas, czy, że już jesteśmy spóźnieni… Jeżeli mówimy o planie, to jego cele powinny być konkretne. Jeśli założymy, że celem na lata 2019-2020 jest „wzrost liczby pojazdów elektrycznych, rozwój infrastruktury do ładowania pojazdów, rozwój transportu publicznego opartego na energii elektrycznej” to zadowoli nas powstanie jednej stacji ładowania, zarejestrowanie jednego samochodu elektrycznego i wypuszczenie na drogi jednego autobusu elektrycznego w porównaniu do lat 2017-2018.

Narracja wychodząca ze strony Ministerstwa Energii i zawarta w cytowanym dokumencie oraz w wystąpieniach przedstawicieli resortu powoduje narastanie mitów na temat elektromobilności. Oczekiwany milion samochodów elektrycznych i konkurs na karoserię oraz 6400 punktów ładowania to są informacje, które przebiły się do mediów. Skąd weźmiemy ten milion samochodów elektrycznych? Czy możemy liczyć na to, że energia potrzebna do ładowania samochodów nie zostanie objęta akcyzą (boją się tego samorządy)? Czy Polacy będą zainteresowani kupnem małego rodzimego auta miejskiego?

Proponowane w PRE „stopniowe odchodzenie przez sferę publiczną od pojazdów spalinowych, często o dużej pojemności silnika, na rzecz mniejszych, elektrycznych będzie uwiarygadniać przedsięwzięcie w oczach opinii publicznej, a dodatkowo generować popyt instytucjonalnie niezbędny dla stworzenia rynku.” wcale tak nie zadziała, a jedynie rozjuszy mieszkańców, że pieniądze wydawane są na drogie samochody, z których będzie korzystać uprzywilejowana grupa. Jeśli elektromobilność i ograniczenie emisji miałaby rzeczywiście stać się faktem urzędników wyposażono by w karty miejskie i abonamenty w miejskich wypożyczalniach rowerów i samochodów.

Etapy i fazy proponowane w PRE nie są czytelne (zresztą tu też jest w tekście pomyłka wynikająca z niedopracowania ostatecznej wersji, zabrakło korekty).

Warto czytać także, to co jest pod tekstem małymi literkami, bo dzięki temu wiemy, że „niniejszy dokument nie jest strategią rozwoju, programem lub dokumentem programowym w rozumieniu ustawy z dnia 6 grudnia 2006 r. o zasadach prowadzenia polityki rozwoju.” A dowiadujemy się tego już na 9 stronie przy punkcie nr 2 czyli Celach Planu Rozwoju Elektromobilności.