Salamądry: To był dobry rok dla węgla

2 stycznia 2017, 13:00 Energetyka

KOMENTARZ

Dawid Salamądry

Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego

Energomix

Z jednej strony rynek, zmieniający się jak w kalejdoskopie: jeszcze w lutym światowe ceny węgla znajdowały się na rekordowo niskich poziomach (API2 nawet po 43 USD), przywodzących na myśl czasy sprzed wejścia Polski do UE, a Jastrzębska Spółka Węglowa była wyceniana poniżej 9 PLN za akcję, co oznaczało że cała spółka była warta mniej niż kupiona dwa lata wcześniej kopalnia Knurów-Szczygłowice (1,49 mld PLN). Wystarczyło kilka miesięcy, a ceny zaczęły rosnąć w zaskakującym tempie, żeby pod koniec jesieni osiągnąć poziomy nie widziane od 4 lat. Również akcje polskich spółek górniczych poszybowały w górę: LWB w ciągu roku o ponad 100 proc., a JSW o… ponad 500proc.! W minionym roku w krajowej energetyce miały też miejsce inne, równie ciekawe wydarzenia. Przypomnijmy kilka z nich.

Jeśli chodzi o górnictwo węgla kamiennego, najważniejszym wydarzeniem był start, zasilonej pieniędzmi Węglokoksu, spółek energetycznych i państwowych funduszy – Polskiej Grupy Górniczej, największej spółki wydobywczej w Unii Europejskiej (32 tys. pracowników). Pod koniec 2015 roku, z 4,4 mld zł długów, Kompania Węglowa stała na skraju bankructwa. Nowy podmiot miał być uzdrowiony, m.in. poprzez zespolenie kopalń (do czego doszło w lipcu ubiegłago roku), koordynacje procesów wydobywczych i obniżenie kosztów produkcji, co również udaje się osiągnąć małymi krokami. Na koniec minionego roku strata nieznacznie przekroczyła zakładaną kwotę (o ok. 30-40 mln złotych). Napawać optymizmem mogą dwa pierwsze miesiące ostatniego kwartału 2016 r., gdzie w końcu PGG zanotowała dodatni wynik finansowy netto. Sytuację w nowym roku skomplikować może tylko przymuszony mariaż spółki z Katowickim Holdingiem Węglowym, na który ostrzyła już sobie zęby poznańska Enea, budująca potężną grupę paliwowo-energetyczną.

fot. PGE

„Na zgodę” Enea dostała żonę pocieszenia w postaci elektrowni Połaniec, należącej wcześniej do francuskiego Engie. Był to ostatni rozdział wojny polsko-francuskiej pod flaga energetyczną w 2016 roku, której początek sięga wiosny, kiedy EDF, postanowił wyzbywać się polskich aktywów węglowych celem zasilenia gotówką swoich projektów jądrowych we Francji i w Wielkiej Brytanii. Wtedy to polskie Ministerstwo Energii po cichu zwróciło się do EDFu z prośbą o wstrzymanie się z wyprzedażą do czasu, kiedy odpowiednimi środkami dysponować będą rodzime spółki energetyczne. EDF jednak nie zamierzał czekać i dogadał się z czeskim EPH, dla którego nabycie elektrowni Rybnik było ostatnią deską ratunku dla PG Silesia, od pięciu lat niewykazującej zysków. Resort postanowił jednak wykorzystać nowe prawo i zablokował wszystkie transakcje, faworyzując polskie konsorcjum. W efekcie EDF skarży się w Europie, Ministerstwo odpowiada wzmożonymi kontrolami w Rybniku. Nie chcąc wdawać się w boje z resortem, drugi francuski koncern decyduje się na sprzedaż swojego zakładu w Połańcu Enei za miliard zł. Ciąg dalszy starcia pomiędzy Polską a Francuzami już w rozpoczętym 2017 roku.

Poza wspomnianymi w leadzie rekordami cen węgla (górnymi i dolnymi), w 2016 r. odnotowano jeszcze jeden ważny rekord, ale pomimo fanfar ze strony ekologów, energetyka konwencjonalna nie ma czego świętować. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia produkowany z wiatraków prąd osiągnął moc zbliżającą się do 5 GW, co wprowadziło zakłócenia stabilności Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Jak podkreślał wiceminister energii Andrzej Piotrowski, skrajnie wysoka produkcja z turbin wiatrowych powodowała konieczność nie tylko ograniczania wytwarzania konwencjonalnego (węgiel), ale wręcz wstrzymania pracy całych bloków. W momencie gdy wiatr ustał a popyt wzrósł, bloki na węgiel trzeba było uruchamiać i stabilizować ich pracę, co generowało koszty finansowe, ale także środowiskowe, ponieważ w okresie rozruchu trudniej utrzymać reżimy w zakresie emisji.