Sasin: Warszawa potrzebuje leku na komunikacyjny chaos

27 listopada 2014, 07:24 Drogi

ROZMOWA

Jacek Sasin,

kandydat na Prezydenta miasta Warszawy

BiznesAlert.pl: Panie pośle, pomysł wprowadzenia w Warszawie bezpłatnej komunikacji – jedna z kluczowych Pana obietnica jako kandydata na prezydenta stolicy – wywołał sporo szumu. Czy Pana sztab dysponuje analizami, potwierdzającymi realność tej koncepcji? Według Pańskiej kontrkandydatki to niewykonalne…

Jacek Sasin: Swoistą manierą warszawskiego Ratusza pod rządami pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz stało się zapewnianie mieszkańców Warszawy, że większość ich postulatów jest albo niemożliwych, albo niesłychanie trudnych do realizacji. Tak jest np. z umożliwieniem wykupu z 90-procentową bonifikatą mieszkań komunalnych osobom, które zamieszkują je nieraz od pokoleń. Tak jest też z przekształceniem użytkowania wieczystego we własność. Także reakcja pani prezydent mnie nie dziwi. A odpowiadając na Pana pytanie: to wykonalne, potwierdzone wyliczeniami – dysponujemy rozmaitymi analizami, sporządzonymi przez ekspertów.

Na czym opiera Pan swoją pewność, że nie załamie to budżetu stolicy?

JS: Po pierwsze, chciałbym uściślić: bezpłatna komunikacja, ale tylko dla warszawskich podatników. Prawo do bezpłatnych przejazdów będą miały osoby, które płacą podatki w Warszawie. Nie kryję, że w mojej wizji to jeden z najważniejszych argumentów, mających zachęcić osoby, które pracują i żyją w stolicy, a nie rozliczają się tutaj z fiskusem, do odprowadzania w stolicy podatków. Po drugie, do bezpłatnej komunikacji będziemy dochodzić stopniowo, przez kilka lat, najpierw obniżając horrendalnie wysokie dzisiaj ceny biletów.

A jak wygląda to w szczegółach?

JS: Dwie trzecie finansowania komunikacji miejskiej w stolicy pochodzi z budżetu, a jedynie jedna trzecia nakładów na transport publiczny (ok. 760 mln zł) jest finansowania z wpływów z biletów. Wystarczy dokonać prostej kalkulacji: w Warszawie, zależnie od szacunków, żyje od 300 do nawet 700 tys. osób, które nie płacą tu podatków. Każdy z podatników wnosi do budżetu Warszawy średnio ok. 3 tys. zł. Wystarczy zatem, że ok. 250 tys. zł zacznie się rozliczać w stolicy, by pokryć obecne wpływy z biletów. A przecież część tych wpływów i tak pozostanie – od turystów, od przyjezdnych i od tych, którzy jednak nie skuszą się na propozycję.

Czy Pana propozycja może odkorkować Warszawę?

JS: Na to liczę. Bezpłatna komunikacja odciąży miasto od części ruchu prywatnego. To zaś zmniejszy korki, a więc zmniejszy jedną z największych bolączek warszawiaków.

Na koniec pytanie: czy stolicy potrzebny jest kompleksowy, elektroniczny system zarządzania ruchem?

JS: Taki system, i to nierzadko od kilkunastu i więcej lat, ma większość europejskich metropolii. Warszawa cierpi na komunikacyjny chaos, warszawiacy tkwią w korkach – każdy z mieszkańców stolicy traci w ten sposób rocznie ponad 3 tys. zł. Takie rozwiązanie jest konieczne. Dziwi mnie, że pani prezydent Gronkiewicz-Waltz zrezygnowała dobrowolnie z niemal 70 mln zł na ten cel, które mogliśmy pozyskać z Unii Europejskiej. O sprawnym, kompleksowym zarządzaniu ruchem myślą dziś mniejsze polskie metropolie, a dla warszawskiego Ratusza dzisiaj to wciąż temat niewarty uwagi. To musi się zmienić.

Rozmawiał Maciej Pawlak