Schudy: Niemcy w Brandenburgii i Saksonii idą do urn – analiza przedwyborcza

26 sierpnia 2019, 14:15 Energetyka

Wkrótce ważne wybory w Niemczech. Polityka migracyjna oraz klimatyczna to punkty zapalne kampanii wyborczej w Brandenburgii i Saksonii. A jednak. Polityka klimatyczna i odejście od węgla to tematy, które elektryzują kampanię wyborczą w Brandenburgii oraz Saksonii. W ostatnich sondażach wybrano właśnie te dwa tematy, aby ocenić programy partii politycznych oraz sympatie wyborców – pisze Hanna Schudy z Dolnośląskiego Alarmu Smogowego.

Niemcy flaga parlament
Bundestag. Fot. Max Pixels

Pierwszego września w sąsiadującym z Polską landzie Brandenburgia odbędą się wybory do parlamentu landowego. Rządząca partia SPD liczy na ponowne rządy, ale wyraźnie dogania ją partia AfD. Tego samego dnia głosuje też Saksonia, gdzie pochód AfD i populistyczne idee sprzedają się ostatnio najlepiej w całej Republice Federalnej. W przeprowadzonych przed wyborami sondażach w Brandenburgii pytano poszczególne partie polityczne o ich stosunek do wielu spraw, w tym do węgla brunatnego. Konkretnie chodzi o plany dalszego wydobycia i spalania tego paliwa oraz o datę odejścia od węgla brunatnego – czy będzie to 2038 rok, jak ustaliła tzw. komisja węglowa czy może wcześniej, a nawet później. To, co w kontekście węgla brunatnego interesuje wyborców to także stosunek do bodowy kopalni Welzow-Süd II. W zasadzie tylko dwie partie stawiają sprawę jasno – na pewno budowę kopalni popiera AfD, z kolei konsekwentnym przeciwnikiem są Zieloni. Pozostałe partie stosują manewry, które mają przyciągnąć umiarkowanych wyborców. Pytanie tylko czy wyborcy wolą stąpać po twardym gruncie, czy oddawać swój głos na kandydatów w szpagacie. Poniżej charakterystyka poszczególnych partii w kontekście węgla brunatnego i ochrony klimatu na podstawie doniesień prasowych, komunikatów organizacji ekologicznych i sondaży (kolejność alfabetyczna).

AfD

Alternative für Deutschland (AfD) i tym razem „nie zawodzi”. Mówi wprost i nie owija w bawełnę. W programie wyborczym populistyczna partia zapowiada, że chce zlikwidować obecne prawo dotyczące odnawialnych źródeł energii (EEG), zerwać Porozumienie Paryskie oraz zakończyć projekt Energiewende. Partia ta jest też jedną z najbardziej kontrowersyjnych i można odnieść wrażenie, że pozostałe ugrupowania są zgodne w jednym – w krytyce AfD.

„Opowiadamy się za zachowaniem węgla brunatnego – najważniejszego czynnika gospodarczego regionu (…). Poza tym uważamy, że należy zmienić Brandenburską Strategię Energetyczną do 2030 roku i zdefiniować ją od nowa w oparciu o konwencjonalne nośniki energii”. Andreas Kalbitz czołowy kandydat partii AfD w publicznych wypowiedziach podkreślał też, że partia zmieni datę wyłączenia elektrowni Jänschwalde. Krytykuje młodzieżowy strajk klimatyczny nazywając protestujących „wagarowiczami”, ostrzega przed „eko-komunistami” i zapowiada ochronę owadów i ptaków przed energetyką wiatrową. Czy te idee nie są nam znane także w Polsce?

AfD przy okazji obietnic przedłużenia daty funkcjonowania elektrowni nie wspomina, że wiązać się to będzie z poszerzeniem odkrywki czyli zniszczeniem m.in. miejscowości Proschim, co w rzeczy samej planuje koncern LEAG. Długofalowy plan eksploatacji węgla brunatnego wiązać się będzie musiał nie tylko z budową odkrywki Welzow-Süd II, ale też Jänschwalde-Nord czyli jednocześnie zniszczeniem wsi Grabko, Kerkwitz, Atterwasch, a nawet Taubendorf czy części Guben. Plany te w ciekawy sposób kontrastują z hasłem przewodnim partii AfD czyli „Ochrony ojczyzny”. No chyba że wiąże się to ze z jej spalaniem w kotłach elektrowni należącej do prywatnego, czeskiego koncernu. Populizm jest przecież jak popularna piosenka – łatwo wpada w ucho. A czy jest wartościowa muzycznie – kto by się tym przejmował. I tak w głowach wielu zostały słowa „Oskarżam słońce” wypowiedziane przez szefową frakcji AfD Beatrix von Storch, jakoby za obecny kryzys klimatyczny odpowiedzialni byli nie ludzie, ale słońce.

Zieloni

“Z uwagi na cele Porozumienia Paryskiego oczywistym jest, że na terenie Brandenburgii nie może powstać żadna nowa odkrywka węgla brunatnego. Poza tym uważamy, że należy skorygować istniejące plany budowy odkrywek i znacząco je ograniczyć. Jesteśmy w dalszym ciągu przeciwko planowanej budowie odkrywki Welzow Süd II. Nie mniej istotne jest to, aby koncern LEAG w swojej strategii stawiał nie tylko na zarabianie na węglu brunatnym, ale wydzielił też pieniądze na rekultywację terenów pokopalnianych. Obecnie potrzeba na to około 3 miliardy euro i to tylko dla terenu Łużyc. Chcemy też wykorzystać brandenburskie narzędzia prawne do zabezpieczenia interesów Łużyc w kontekście istniejących odkrywek Welzow oraz Jänschwalde. Jeżeli koncern nie będzie w stanie zapewnić, że po eksploatacji nastąpi rekultywacja, należy już dzisiaj nie dopuścić do powstania planów poszerzenia tych odkrywek”.

Plany partii Zieloni przewidują też katalog żądań w stosunku do umowy koalicyjnej. W zdecydowanej mierze zgadzają się one z żądaniami organizacji krytycznych wobec węgla. Konsekwencja i jasny przekaz partii okazuje się dobrą strategią – według landowych sondaży partia w Brandenburgii już odnotowała wzrost poparcia (około 8%) – obecnie wynosi ono 14,4% w stosunku do roku 2014 – 6,2%.

CDU

Partia CDU, która w Brandenburgii do tej pory wspierała węgiel, zaczęła chyba słuchać wyborców – tak twierdzą działacze łużyckich organizacji ekologicznych, m.in. Grüne Liga. Ingo Senftleben czołowy kandydat partii w brandenburskich wyborach oficjalnie ogłasza, że żadna wieś więcej nie zostanie zrównana z ziemią dla potrzeb wydobycia węgla brunatnego. Ekolodzy dodają jednak, że może to wynikać z arytmetyki wyborczej i zapotrzebowania na głosy np. wsi Proschim i okolic, gdzie jej mieszkańcy od lat opowiadają się przeciwko odkrywkom. Kiedy bowiem przyjrzymy się programowi partii dokładniej, to pewne kwestie nie są postawione kategorycznie, ale jedynie „kompromisowo”, co oznacza: „Chcemy wspólnie z koncernem LEAG, związkami zawodowymi, gminami oraz innymi partnerami odegrać ważną rolę we wdrażaniu koncepcji dla rozwoju regionu. Pragniemy zatem, aby w przyszłości, pomimo dalszego wydobycia węgla brunatnego, żadna wieś nie zniknęła z mapy”.

Nie dziwi, że organizacje ekologiczne krytykują program CDU, jako nie „samodzielny i wyraźny”, ale w pewien sposób idący na rękę koncernowi LEAG. Bez zmiany przepisów koncern wciąż będzie mógł zadecydować o przyszłości miejscowości Proschim. Partia wyraża, co prawda, swoje nadzieje na kompromis, ale z tego, co obecnie „woli” nie wynika, że będzie w opozycji do koncernu, aby nie doszło do dalszego wydobycia, czyli nowych planów odkrywek. Te bowiem, prędzej czy później, będą musiały oznaczać zniszczenie kolejnych wsi lub ich części. CDU zalicza spadek poparcia – obecnie wynosi ono 17,8%, podczas gdy w 2014 było to 23%.

DIE LINKE

Partia Die Linke ma, jak to określają mieszkańcy Łużyc, problem z odkrywkami. Polega on na tym, że nie potrafi zająć jasnego stanowiska. Raz kroczy z transparentami „Konsekwentnie przeciwko odkrywkom”, to zaraz okazuje się, że popiera plan budowy odkrywki Welzow-Süd II. Zdarzyło się jej nawet, że na swojego kandydata wystawiła pracownika koncernu Vattenfall, co oczywiście wiązać się musiało z poparciem dla węgla brunatnego. Po tych doświadczeniach nie dziwi, że organizacje ekologiczne oceniają obecny program partii jako „manewr”. Sama partia przedstawia się obecnie tak: „Die LINKE opowiada się za sprawiedliwym społecznie odejściem od spalania węgla i to tak szybko jak możliwe – najpóźniej do 2030 roku. Uważamy, że nie ma konieczności gospodarczej i energetycznej dla powstania Welzow-Süd II. Zdecydowanie sprzeciwiamy się też zniszczeniu miejscowości Proschim. Należy także zabezpieczyć środki na rekultywacje celem uniknięcia niewypłacalności, aby koszty renaturyzacji nie przeszły na koszt podatnika”.

Organizacje ekologiczne doceniają zdecydowanie bardziej stanowcze stanowisko partii niż CDU, ale należy pamiętać, że w ostatnim czasie partia lobbowała za przepisami, które dają koncernowi dużą dowolność w decydowaniu np. o przyszłości Proschim. Konkretnie wiąże się to z tym, że rząd landowy nie miałby możliwości stanowczo wpływać na decyzje koncernu. Die Linke ma obecnie poparcie 14,5%, a w 2014 r. było to 18,6%.

SPD

Kolejna duża partia, która w temacie węgla brunatnego ma stanowisko co najmniej dwuznaczne. Jej szef a jednocześnie premier landu Brandenburgia Dietmar Woidke broni branży węgla brunatnego, jest też docenionym w Polsce politykiem, który skutecznie przemyca w naszym kraju wizję, że Niemcy stawiają na węgiel brunatny oraz że rozwój odnawialnych źródeł energii odpowiada za nagły wzrost cen energii elektrycznej. Znamienne jest to, że Woidke powiedział o tym na konferencji w Polsce na początku 2019 roku czyli dokładnie wtedy, kiedy zaczęły się machinacje Ministerstwa Energii z cenami prądu. Woidke niejako uprzedził polską opinię publiczną, że jeżeli ceny prądu wzrosną, to zdecydowanym czynnikiem zmiany będzie właśnie rozwój odnawialnych źródeł energii. Ale do meritum.

Kiedy w styczniu Komisja Węglowa opublikowała swoje stanowisko w sprawie daty odejścia od węgla, partia SPD oznajmiła, że zasadniczo zgadza się z decyzją i poczyni wszelkie starania, aby odejście od węgla nastąpiło w sprawiedliwy sposób. SPD walczyło głównie o pieniądze na restrukturyzację regionu i kiedy w końcu środki się znalazły, partia zmieniła linię komunikacyjną z twierdzenia o „upadku zachodniego świata bez węgla” czy porównywania odejścia od węgla do transformacji z lat 90-tych na strategię „damy radę”. Jednak od tego czasu nie poczyniono dalszych kroków, to znaczy oprócz pieniędzy nic nie jest pewne. Nie jest jasne na co te pieniądze mają być przeznaczone. Zalecenia komisji pozostają obietnicami, a przepisy nie wykluczają, że miejscowość Proschim zostanie zrównana z ziemią. Partia wciąż utrzymuje w zarządzie osoby, które budowały karierę na określaniu planów dla węgla brunatnego. Kilka dni przed wyborami, kiedy AfD zaczęła wyprzedzać SPD, premier nagle z „odejścia od węgla” zrobił „stopniowe odejście od węgla”. SPD okazuje się chorągiewką. Czy taka strategia się sprawdzi? SPD wyraźnie dołuje i zalicza największy spadek poparcia – 11,8%. Według sondaży ma obecnie około 20% poparcia, w 2014 r. było to 31,9%.

1 września 2019

Dla polskich obywateli powyższe wiadomości są o tyle istotne, że można zrozumieć skąd w Polsce przekonanie polityków i części społeczeństwa, że Niemcy stawiają na węgiel brunatny. Wynika to zapewne z charakteru polityki – liczy się kadencja, a nie to co wynika z jednej z najważniejszych umów międzynarodowych w historii ludzkości czyli właśnie z Porozumienia Paryskiego. W istocie partia AfD jednoznacznie popiera budowę nowych odkrywek, nie mniej sympatii ma dla atomu i opowiada się wprost za bojkotowaniem polityki klimatycznej. Retoryka ta ma najwyraźniej siłę przebicia także nad Wisłą. Pozostałe duże partie polityczne, szczególnie w landach odkrywkowych, nie są w stanie sformułować odważnych programów, które jednoznacznie wykluczyłby powstanie nowych odkrywek. Widać też, że partie romansują z koncernami. A więc podsumowując – gdyby wybory wygrała AfD wtedy twierdzenie, że Niemcy stawiają na węgiel byłoby umiarkowaną, ale jednak prawdą. Na chwilę obecną wiemy, że część Niemców chce zdecydowanie szybszego odejścia od węgla czyli do 2030 a nawet wcześniej. Tego przed paroma dniami żądali m.in. demonstranci na rzece Sprewa w Poczdamie, stolicy Brandenburgii. Największym zwolennikiem węgla od lat są niezmiennie koncerny energetyczne jak RWE czy LEAG. Poparcie dla węgla jest też zdecydowanie większe na wschodzie kraju, gdzie podobnie jak w Polsce istnieje obawa „dyktatu Niemiec” czyli w tym przypadku po prostu zachodu kraju nad landami wschodnimi. Obawy te wykorzystuje, a może nawet kreuje AfD.

W najbliższych wyborach okaże się jakie idee są ważne dla Niemców w Brandeburgii i na ile atrakcyjna jest dla nich partia AfD. Wiemy na pewno, że nie tylko polityka migracyjna, ale także energetyczna będzie grała rolę w wyborze partii. Wiemy też, że SPD, LINKE oraz CDU obawiają się odpływu wyborców i w pewnym sensie upodabniają się do AfD, o czym świadczy ich szpagat czyli z jednej strony popieranie polityki klimatycznej, ale z drugiej pozostawianie forów koncernom energetycznym. Wydaje się jednak, że ci, którzy preferują jednoznaczne intencje wybiorą konkrety – albo AfD, albo Zielonych. Istotne jest to, że Zieloni zarówno w Brandenburgii jak i w Saksonii w obecnych sondażach mogą liczyć na zdecydowanie większe poparcie niż w wyborach z 2014 roku. Aczkolwiek biorąc pod uwagę to, że Zieloni na tych terenach nie byli jeszcze partią rządzącą, można się spodziewać, że wyborcy dają największy mandat jednak Alternatywie (obecnie zdecydowanie wygrywa z poparciem 21 %, wybory 2014: 12,2%) niż obecnie rządzącej SPD. Ale na razie to tylko sondaże. Co ważne, przewodniczący partii wykluczają koalicję z AfD, przez co można się spodziewać, że partia ta i tak nie będzie miała większości w parlamencie. Wyborcy pokażą czego oczekują już 1 września, a następnie politycy ile naprawdę ważą ich przedwyborcze obietnice.