Siegel: Turkish Stream i powrót South Stream

23 lutego 2015, 12:40 Energetyka

KOMENTARZ

Spawanie pierwszej rury South Stream w Serbii.

Keith Siegel

Ekspert Oil & Gas Singapore.Com

Eksperci z Bliskiego Wschodu oceniają, że obecnie jedynym realnym projektem inwestycyjnym Rosji w sektorze gazu jest Turkish Stream. A co dalej?

Prezydent Rosji Władimir Putin w ubiegłym tygodniu stwierdził, że Gazprom może nadal dostarczać gaz do krajów Unii Europejskiej przez Bułgarię pomimo ostatecznej rezygnacji z projektu South Stream. Ale dodał też, że jednocześnie Rosja jest  definitywnie zdecydowana na Turkish Stream. Nie ma tu sprzeczności. Rzecz w tym, że ta rura może z Turcji być skierowana równie dobrze do Bułgarii, zamiast do granicy z Grecją.

Dr Igor Okuniew, prodziekan Państwowego Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, powiedział tureckiej agencji Anadolu: – to Turcja zdecyduje, do której granicy zostanie poprowadzony Turkish Stream,  z Bułgarią czy z Grecją. W rzeczywistości sprawa jest otwarta, dla nas każda z tych opcji ma swoje zalety i wady – stwierdza Okuniew.

Unijne przepisy dotyczące rynku i przesyłu energii zabraniają praktyk monopolistycznych i wymagają poszanowania zasady dostępu firmom trzecim do sieci przesyłowych. Rosja odrzuca przestrzeganie tych przepisów, zachęcona do takiego stanowiska statusem Nord Streamu, wyłączonego spod unijnych przepisów energetycznych. Dlatego zamiast South Streamu zdecydowała się na Turkish Stream.

Zalety? Turcja nie jest członkiem UE, nie musi stosować się do unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Przypomnę, że Harry Norton, ekspert P&W również uważa, że jedynie pewną rzeczą jest ułożenie rosyjskiej rury przez Turcję. – Elita polityczna Kremla uzgodniła, że nie ma możliwość uruchomienia takiego dużego i kosztownego projektu jak South Stream bez atmosfery pełnego zaufania między UE a Rosją. Tego zaufania obecnie zabrakło, ale za to w pełni panuje między Rosją i Turcją. To wprawdzie jest zupełnie niezgodne z dziedzictwem polityczno–historycznym obu państw, a także – jeśli chodzi o Turcję z jej nie tak dawnymi aspiracjami  do Unii Europejskimi.  Ale za to jest zgodne ze współczesnymi ich interesami. Nowy projekt gazociągu przez Turcję jest podstawą do zacieśnienia wzajemnych powiązań i współzależności między tymi dwoma krajami, zapewnienie możliwości rozwoju ściślejszych więzi gospodarczych i politycznych w interesie obu narodów w atmosferze – właśnie! – wzajemnego zaufania.

Rura dochodzi do zachodniej granicy tureckiej – i jest dylemat: którędy powędruje gaz z Turkish Streamu do Europy. Przez Bułgarię, czy przez Grecję?

Putin mógłby zademonstrować, jak Rosja może zaszkodzić takim państwom jak Bułgaria, jeśli nie będą przestrzegać zasad ustalonych przez Moskwę. Ale bardziej się opłaci, jeśli okaże  swoją rzekomą  „pobłażliwość ” i da Bułgarii drugą szansę. Dalej jest bardzo łatwo – jak w South Streamie: Serbia (prace wstępne zakończone), Węgry (umocniona przyjaźń po wizycie 17 lutego), Słowenia i Austria (gospodarczy sojusznik Kremla).

Drugi wariant – początek europejskiej trasy od granicy greckiej. Syriza początkowo odniosła się do tego wariantu z zapałem. Jednym z punktów programu  tej partii była generalna poprawa stosunków z Ankarą. Ale to jest  właśnie jeden ze słabych punktów programu greckich lewaków. Opinia publiczna w Grecji źle widzi bliskie kontakty z Turcją, odwiecznym wrogiem nie tylko historycznym. Są przecież zasadnicze spory odnośnie kilku wysp wprawdzie niezamieszkałych, ale ważnych, granicy wód terytorialnych, sprawa Cypru itd. Cipras liczył na pomoc gospodarczą Rosji – doczekał się zimnego stwierdzenia ministra spraw zagranicznych Ławrowa: jeśli Grecja poprosi nas o pomoc, rozważymy tę prośbę. Rosja ma poważne problemy finansowe i liczące się kredytowanie Aten jest niemożliwe. Podobnie jak większe inwestycje finansowe czy udział w prywatyzacji.

Z kolei poprowadzenie i sfinansowanie rury od granicy tureckiej przez spółkę powołaną przez państwa UE – bo Kreml zdecydował, że wspólnie z Ankarą sfinansuje gazociąg tylko do granicy – jest bardzo mało prawdopodobne. Tymczasem spółki Gazprom-państwa uczestniczące w South Streamie miały już zapewnione środki na realizację tego projektu. To byłby jeszcze jeden powód, aby rura powróciła na trasę lądową South Streamu.

Moskwa i Ankara negocjują w sprawie redukcji ceny gazu importowanego z Rosji do Turcji. W grudniu ubiegłego roku, Putin zaoferował zniżkę 6 proc. na dostarczony gaz, jednak Turcja domaga się wyższej stopy dyskontowej. Zapewne niebawem dojdzie do negocjacji, ale to Putin ma w nich słabszą pozycję – decyduje o tym kryzys na Ukrainie i niepopularność Gazpromu na rynkach europejskich.