Sierakowski: I fotowoltaika syta, i owca cała?

23 lipca 2019, 16:30 Energetyka

Często przy okazji urlopowych odwiedzin w różnych zakątkach świata można zaczerpnąć biznesowych inspiracji. Patrząc na fontannę Kolchidy* w Kutaisi (Gruzja) można przenieść się do świata z czasów Jazona i Argonautów, którzy poszukiwali na tym terenie mitycznego złotego runa. To tam Swanowie wyłapywali drobiny złota z rzeki przy pomocy owczych futer. Osoba inwestująca w farmy fotowoltaiczne może zatem rozmyślać, jak znaleźć złote runo w swojej branży – pisze Mateusz Sierakowski z SKN Energetyki, partnera merytorycznego BiznesAlert.pl.

Fot. Mateusz Sierakowski/SKNE

Do poprawnego działania modułu fotowoltaicznego potrzeba promieniowania słonecznego, które powinno padać równomiernie na jego powierzchnię. Zabrudzenia, defekty i zacienienia zmniejszają sprawność farmy PV, co generuje niepotrzebną stratę dla inwestora. Cień na modułach pochodzi nie tylko od drzew, zabudowań, czy chmur. Może również padać od zbyt bujnej roślinności wyrastającej ponad płaszczyznę instalacji. 

Stosowanie herbicydów lub utwardzanie terenu dostrzegalnie zwiększają koszt inwestycji, co zmniejsza opłacalność i konkurencyjność projektu w przypadku wystawienia go na aukcji. Dodatkowo, tego typu środki zaradcze przyczyniają się do degradacji środowiska, a przecież fotowoltaika powinna pozostać czystym źródłem energii. Kluczową rolę gra tu też decyzja środowiskowa, która zabrania stosowania oprysków. Pozostaje zatem pamiętać o regularnym koszeniu terenów, na których farma PV się znajduje. Generuje to oczywiście dodatkowe koszty utrzymania farmy, które przy dużych kilkumegawatowych projektach mogą być naprawdę wysokie. W warunkach polskich dla farmy o mocy 1 MW teren zajęty pod powierzchnią modułów to około 6 000 m2. Pozostaje zatem od 13 000 do 14 000 m2 wolnego terenu przeznaczonego na przerwy między rzędami, odstępy od budynków i  ogrodzeń oraz drogi wewnętrzne. Można zatem spróbować wykorzystać ten teren rolniczo. Amerykańska firma Secure Futures Solar podaje, że na wykoszenie terenu pod instalacją o mocy 1,3 MW potrzeba dwóch dni i kosztuje to około 3 000 dolarów. W Polsce za podobną usługę płaci się niewiele mniej, bo od 6 000 do 7 000 złotych za megawat. Jeśli farma ma działać przez 20 lat, wydatek ten będzie istotną częścią kosztów operacyjnych. 

Tutaj właśnie pojawia się pomysł wypasu zwierząt na terenie farm PV. Mógłby być to doskonały kompromis między dobrą postawą ekologiczną a biznesową optymalizacją. Niestety większość gatunków trzeba w tym przypadku wykluczyć z powodu ich zbyt dużych rozmiarów (bydło i konie) lub ryzyka zniszczenia infrastruktury (kozy, które nie mają problemu z wchodzeniem na moduły i gryzieniem przewodów). W takiej sytuacji najbezpieczniej sprowadzić na farmę PV owce, które są na ogół spokojne i dostatecznie niskie, by nie rzucać cienia na moduły.

Niestety w Polsce przez ostatnie lata ich pogłowie drastycznie zmalało. Skąd spadek zainteresowania ich hodowlą? W porównaniu do około 5 milionów owiec hodowanych w Polsce w latach osiemdziesiątych dziś możemy doliczyć się niecałych 300 tysięcy osobników. Wiąże się to z faktem, że hodowla tych zwierząt przestaje się opłacać. Wcześniej można było zarobić nie tylko na mięsie, ale też na samej wełnie. Obecnie za jej kilogram można dostać około 4 zł. Z jednej owcy pozyskuje się około 5 kg wełny. Daje to niewielki zarobek, a trzeba jeszcze pokryć koszty strzyżenia i przygotowania owiec do tej czynności. Większy zysk stanowi sprzedaż jagnięciny. Mięso to, za wyjątkiem kilku regionów, nie jest popularne w Polsce. Z tego względu eksportuje się je na przykład do Holandii, czy Włoch, choć ostatnimi czasy i ten kierunek się nie sprawdza z uwagi na utrudnienia ze strony obrońców praw zwierząt, którzy blokowali transporty towaru za granicę. Przez to w tym roku musieliśmy sprzedać dużą część jagniąt Słowakom, którzy z kolei sprzedali je Włochom. Pozyskanie takiego pośrednika spowodowało niestety obniżkę cen jagnięciny w Polsce. Na szczęście sytuację ratują tu dotacje unijne dla hodowców owiec, które stanowią sporą część ich zysków. Oprócz podstawowych dopłat można liczyć na dodatkowe wsparcie w ramach programu rolnośrodowiskowego na rzecz zachowania zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt. W przypadku owiec dopłaca się 360 złotych rocznie za sztukę.

Można zatem jeszcze znaleźć hodowców, którzy byliby gotowi połączyć siły z właścicielami farm PV we wspólnym interesie. Należałoby przygotować infrastrukturę do trzymania owiec w takim miejscu, lecz sprowadza się to do kilku prostych konstrukcji, zapewnienia dostępu do wody i dodatkowych suplementów diety oraz budowy mobilnego ogrodzenia, które ograniczałoby rozproszenie zwierząt. Owce przebywałyby na farmie PV przez cały sezon – od wiosny do jesieni. Pojawiające się już na świecie solarne pastwiska na przykład w Niemczech czy USA przynoszą oczekiwane rezultaty i pokazują, że pomysł ten ma spory potencjał. W rejonie Północnej Karoliny, który słynie z licznych farm PV na terenach wiejskich, przez ostatnią dekadę pogłowie owiec zwiększyło się od 21 000 do 30 000 osobników. Dzięki wzrostowi popularności „solarnego wypasu” (solar grazing) na 28 farmach PV wypasa się już na na tamtym terenie około 4 000 owiec.  Ciężko nie przyjąć takiej propozycji, skoro hodowca dostaje do wykorzystania za darmo ogrodzone pastwisko z infrastrukturą. Swoje użytki, które wcześniej przeznaczał na wypas zwierząt, może wykorzystać w innym celu. Prowadziłoby to do zwiększenia jego zysków z prowadzenia gospodarstwa. Zyskują zatem na tym interesie obaj interesariusze, a dodatkowo inwestor może się szczycić prawdziwie ekologiczną farmą PV, która służy zarówno ludziom, jak i naturze.

*Fontanna Kolchidy upamiętnia liczne znaleziska złotych figur na terenie całej Gruzji.