Steinhoff: Gaz powinien zastąpić atom (ROZMOWA)

30 lipca 2019, 07:31 Atom

Polska musi odchodzić od węgla, ponieważ stanowi on coraz większe obciążenie dla gospodarki. Dr inż. Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, podkreślił w rozmowie z BiznesAlert.pl, że nie nastąpi to w sposób gwałtowny, a o udziale poszczególnych źródeł energii w mikście energetycznym powinien decydować rachunek ekonomiczny. Jego zdaniem Polska powinna porzucić plany budowy elektrowni jądrowej i skupić się na rozwijaniu Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) oraz energetyki gazowej.

Prof. Janusz Steinhoff podczas EKG 2019 fot. BiznesAlert.pl
Prof. Janusz Steinhoff podczas EKG 2019 fot. BiznesAlert.pl

BiznesAlert.pl: W trakcie konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w Katowicach na początku lipca, przedstawiciele partii rządzącej przekonywali, że strategia energetyczna powinna być oparta na haśle ,,Węgiel Plus”, co oznacza, że węgiel miałby pozostać jednym z filarów polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Jak Pan ocenia ten pomysł?

Dr inż. Janusz Steinhoff: Mówienie o polskim węglu jako podstawie bezpieczeństwa energetycznego w aspekcie polityki klimatycznej UE w dłuższej perspektywie jest nieuzasadnione. Jest efektem myślenia o bezpieczeństwie energetycznym i ekonomii w realiach pryncypiów poprzedniego systemu. Czy nie oglądając się na koszty wydobycia węgla w naszym kraju należy utrzymywać nierentowne kopalnie? Czy metodami administracyjnym należy blokować import węgla? I produkować z niego energię elektryczną, której koszt wytwarzania z uwzględnieniem opłaty za emisję CO2 będzie znacząco wyższy od energii elektrycznej z OZE czy gazu ziemnego? Bezpieczeństwo energetyczne nie należy jedynie utożsamiać z samowystarczalnością w odniesieniu do nośników energii. Jest ono efektem skutecznej polityki państwa, czyli odpowiednich regulacji, dywersyfikacji dostaw i rozbudowy szeroko rozumianej infrastruktury przesyłowej. Dobrym przykładem racjonalnej polityki naszego państwa w tym zakresie jest stan obecny i planowane działania inwestycyjne w zakresie dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego, które importujemy. Węgiel kamienny i brunatny wydobywany w Polsce, lecz w nieodległej przyszłości poziom tego wydobycia będzie niewystarczający w stosunku do potrzeb energetyki i ciepłownictwa. Aktualnie obecny import węgla kamiennego do naszego kraju osiągnął poziom prawie 20 mln ton. I nic nie wskazuje na to by import ten w przyszłości szybko malał.

Jakie są tego przyczyny?

Zasoby węgla w kopalniach górnośląskich są coraz bardziej ograniczone. Węgiel wydobywa się w pogarszających się warunkach górniczo-geologicznych, często pod zurbanizowanymi terenami. To co oczywiste w znaczącym stopniu wpływa na wysokie koszty wydobycia. Trudno więc utrzymać konkurencyjność polskiego węgla w odniesieniu do importowanego, wydobywanego w odmiennych warunkach geologicznych, nierzadko metoda odkrywkową. I to właśnie ekonomia a nie zła wola decydentów decyduje o losach naszych kopalń. Dlatego też dziwi mnie niechęć przedstawicieli naszej administracji do projektów budowy nowych kopalń przez inwestorów krajowych i zagranicznych. Moim zdaniem rząd powinien być otwarty na te inicjatywy, oczywiście jeśli są one osadzone w realiach polskiego prawa i woli społeczności lokalnej.

Ceny węgla energetycznego w Europie dość szybko spadają, co przełoży się nieuchronnie na kondycję Polskiej Grupy Górniczej. Odnoszę wrażenie, że czas dobrej koniunktury dla działań restrukturyzacyjnych w tej firmie nie został w właściwie wykorzystany. Ale cóż, górnictwo to branża w odniesieniu do której nader często króluje populizm i demagogia klasy politycznej.

Mimo to politycy dość ostrożnie odnoszą się do kwestii górnictwa.

Wypowiedzi Prezydenta i Premiera nie świadczą o poważnym traktowaniu problemów branży. Warto wspomnieć, że również poprzednia koalicja ,,grała” węglem. Przypominam sobie wypowiedzi ówczesnego premiera, który przekonywał związkowców, że nie będzie likwidował kopalń. Stwarzał sytuację, z której mogło wynikać iż nie ekonomia i geologia, ale polityczna wola decydują o przyszłości kopalni. Związkowcy byli zachwyceni… Ja te rozmowy związkowo-rządowe porównywałem wówczas do balu na Titanicu. Obie strony zaklinały rzeczywistość ignorując ekonomię i odpowiedzialność za państwo. I to niestety jest polityczny obyczaj, który obecny rząd kontynuuje doskonaląc jedynie skuteczność publicznego przekazu. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z instrumentalnym traktowaniem górników przez klasę polityczną. Szczególnie w obliczu zbliżających się wyborów.

Czy stale rosnący import węgla z Rosji powinien skłonić decydentów do dyskusji na temat kondycji górnictwa i odchodzenia od wykorzystywania tego surowca?

To jest założenie obecnego rządu, który zresztą deklarował, że w Ostrołęce powstanie ostatni blok węglowy w Polsce. Zresztą, nie wiadomo czy ten projekt zostanie zrealizowany, ponieważ z wiarygodnych analiz wynika, że będzie trwale nierentowny. Z przyczyn ekonomicznych odejście od węgla jest koniecznością. Jeżeli weźmiemy pod uwagę rosnące koszty cen uprawnień emisji CO2 a stanowią one aktualnie obciążenie dla produkcji energii z paliw stałych w wysokości prawie 120 złotych za MWh. Jeszcze 2-3 lata temu cena hurtowa MWh wynosiła 160 złotych, więc mówimy niemal o podwojeniu kosztów wytwarzania energii. To oznacza obniżenie poziomu życia obywateli oraz konkurencyjności polskiego przemysłu. I nie da się tego problemu rozwiązać ignorując ekonomię poprzez ustawowe regulacje cen energii. To poważny problem. Musimy odchodzić od węgla. Monokultura węgla to czas przeszły. Zgodnie z naszymi zobowiązaniami musimy rozwijać OZE. Niestety, w efekcie błędów regulacyjnych prawdopodobnie nie uda się spełnić celu na 2020 rok, a więc 15 procentowego udziału źródeł odnawialnych w miksie energetycznym. Mimo, że Polska korzystała z derogacji w tym obszarze. Chociaż pewne nadzieje w tej materii stwarzać może ostatnia nowelizacji o OZE. Warto jednak podkreślić, że ze względu na niestabilność OZE musimy rozbudowywać moce w elektrowniach gazowych. Rząd słusznie rozwija techniczne możliwości importu gazu z różnych kierunków. Do tej pory za brak alternatywy płaciliśmy rentę dostawcom rosyjskim. To jest – jak wspomniałem wcześniej – właściwy kierunek, który przyjęto w polityce energetycznej. Myślę, że bez względu na to kto wygra wybory, kontynuacja tego programu jest konieczna.

Nie wiadomo jaki ostatecznie kształt przybierze polityka energetyczna, ponieważ rząd nadal jej nie zatwierdził.

Mogę wyrazić tylko rozczarowanie faktem, iż przez cztery lata rząd nie przyjął strategii energetycznej. Moim zdaniem powinna ona obejmować okres co najmniej do 2050 roku, a nie jak proponuje rząd do 2040 roku. To powinien być strategiczny program, który – mam taką nadzieję – będzie poważnie potraktowany zarówno przez rządzących, jak i opozycję Aktualnie odnoszę wrażenie, że dobieramy taktykę do nieznanej strategii. To jest niezrozumiałe i nieracjonalne.

Myślę, że czas zakończyć dyskusję na temat budowy elektrowni jądrowej. O tym powinna przesądzić strategia. Dyskusja na ten temat trwa już od ponad 15 lat. To ośmiesza nasz kraj, ponadto nie pomaga w racjonalizacji modelu elektroenergetyki, która powinna być dostosowana do europejskich kierunków.

Jak Pana zdaniem powinien wyglądać polski miks energetyczny w 2040 roku? Czy tak, jak proponuje obecny rząd, czy ambicje w zakresie redukcji udziału węgla w energetyce powinny być większe?

Uważam, że nie powinno się mówić o ambicjach albo o tym, że ograniczane będzie wydobycie czy kopalnie będą na siłę zamykane. To musi się opierać na ekonomii. Strategia energetyczna jest prognozowaniem sytuacji, ale nie planowaniem. Trudno sobie wyobrazić żebyśmy utrzymali monokulturę węgla. Potrzebna jest konkurencja na rynku energetycznym. Tworzenie dużych, państwowych podmiotów o dominującej pozycji na rynku temu absolutnie nie służy. Priorytetem dla rządu powinny być niskie ceny energii elektrycznej i paliw a nie potencjał tej czy innej firmy osiągnięty w warunkach ograniczonej konkurencji. O tym, jaki będzie udział poszczególnych nośników w miksie energetycznym powinien decydować rachunek ekonomiczny. Myślenie o bezpieczeństwie energetycznym wyłącznie w kategoriach rodzimych nośników energii, bez kontekstu ekonomicznego, jest więc całkowicie błędne.

Jeśli obecne prognozy kosztów emisji CO2 są wiarygodne, to węgiel będzie coraz mniej opłacalny – zarówno kamienny, jak i brunatny. Ekonomia dyktuje rozwój OZE i stabilizujących je elektrowni gazowych. Czy biorąc pod uwagę wysokie koszty inwestycyjne elektrowni jądrowej (czterokrotnie wyższe od elektrowni gazowej), będziemy budować bloki jądrowe?

Czy budowa elektrowni jądrowej mogłaby stać się alternatywą wobec węgla?

Wspomniałem wcześniej o toczącej się od 15 lat dyskusji o energetyce jądrowej. Decyzja rady ministrów w tej materii nie została podjęta. Ministerstwo energii zapowiada, iż w 2033 roku będziemy mieli 1-1,5 GW w pierwszej elektrowni jądrowej, później zaś do 2043 roku będą oddawane co dwa lata kolejne dwa bloki. Zapowiedzi te trudno uznać za realne. Nie przedstawiono bowiem jakiejkolwiek analizy ekonomicznej uzasadniającej realizację tych inwestycji, modelu finansowania, itp.

Rozmawiał Piotr Stępiński