Stępiński: Białoruski atom na gazie, od którego Rosję boli głowa

16 sierpnia 2018, 07:31 Atom

Białoruś buduje pierwszą elektrownię jądrową. Z informacji mediów wynika, że rezerwą mocy dla białoruskiego atomu mają być elektrociepłownie gazowe. Ambitne plany Mińska mogą się skończyć nadmiarem energii, której nie będzie można sprzedać – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Elektrownia Ostrowiec. Fot. Karolina Baca-Pogorzelska
Elektrownia Ostrowiec. Fot. Karolina Baca-Pogorzelska

Białoruś zamierza zbudować elektrownie gazowe o mocy 800 MW, które mają stanowić rezerwę dla planowanej elektrowni jądrowej. Środki na ten cel mogą pochodzić z Eurazjatyckiego Banku Rozwoju (EBR) a partnerem inwestycji może zostać Rosatom. Według szacunków ekspertów realizacja tych projektów może kosztować 1 mld euro. Ryzyko stanowią jednak długie okresy spłaty zobowiązań i konieczność pozyskania rynku na eksport energii elektrycznej. Przeciwne budowie elektrowni w Ostrowcu Litwa i Polska nie zamierzają kupować z niej energii. Będzie jej także trudno konkurować na rosyjskim rynku.

Wiceprezes EBR Andriej Krainin potwierdził w rozmowie z Kommiersantem, że jego bank jest gotów sfinansować budowę elektrociepłowni na Białorusi. Zdradził, że trwa już przetarg a wykonawcami będą przedsiębiorstwa rosyjskie. Ostateczny koszt nie jest jeszcze znany, ale zdaniem Krainina państwo białoruskie zapewni odpowiednie gwarancje na poczet wspomnianego kredytu. Zdaniem analityków łącznie budowa może pochłonąć 0,8-1 mld euro.

Według źródeł Kommiersanta nowe elektrociepłownie mają powstać w ramach projektu budowy pierwszego bloku elektrowni w Ostrowcu: łącznie mają powstać dwa bloki o mocy 1,2 GW każdy. Rosyjski Wneszekonombank zapewnił 10 mld dolarów na realizację inwestycji. Określono już lokalizację nowych bloków ciepłowniczych: nr 5 w elektrociepłowni w Mińsku (300 MW), Bierezowskaja (250 MW), Łukomskaja (150 MW) oraz Nowopołockaja (100 MW).

Nadmiar energii

Kwestią kluczową dla realizacji projektu jest stopa zwrotu na poczet kredytu od EBR lub innego inwestora, ale także odbiór wyprodukowanej energii. Obecnie Belenergo dysponuje mocami na poziome 9 GW. W 2017 roku Białoruś wyprodukowała 30,6 mld kWh przy imporcie na poziomie 2,7 mld kWh. Budowa elektrowni w Ostrowcu (2,4 GW) i elektrociepłowni gazowych (800 MW) zwiększą moc zainstalowaną w białoruskich elektrowniach o blisko jedną trzecią. To oznacza, że Mińsk będzie zmuszony wyłączyć część starej generacji albo eksportować nadwyżkę energii. Problem polega na tym, że nie wiadomo dokąd ta energia mogłaby dotrzeć. Pierwotnie projekt w Ostrowcu miał być przeznaczony do eksportu energii, ale Litwa wielokrotnie opowiadała się przeciwko jego realizacji. Również Polska odmówiła zakupy prądu z białoruskiego atomu, gdyż obawia się o własne moce wytwórcze, czyli m.in. planowaną rozbudowę elektrowni w Ostrołęce. Sposobem na dostarczenie energii z Ostrowca do Polski byłaby instalacja wstawki prądu stałego HVDC (przekształtnik prądu stałego umożliwiający połączenie sieci energetycznych, które w inny sposób nie mogłyby zostać połączone; polskie sieci są zsynchronizowane z europejskimi sieciami energetycznymi UCTE, natomiast białoruskie z systemem IPS/UPS – przyp. red.). Na to z kolei nie godzi się Warszawa, która zapowiedziała rozbiórkę istniejącego połączenia elektroenergetycznego z Białorusią.

Stępiński: Nie dla energii z Białorusi. Jasny sygnał z Polski ucieszy Litwę

Tymczasem państwa bałtyckie, które mogłyby stać się odbiorcami energii z Ostrowca również nie są zainteresowane jej zakupem. Po 2025 roku ich sieci elektroenergetyczne będą zsynchronizowane z sieciami Europy kontynentalnej. Wówczas, podobnie jak w przypadku Polski, potrzebna byłaby instalacja wstawki HVDC, ale poparcie stolic bałtyckich dla takiego rozwiązania również jest wątpliwe.

Ostrowiec – ból głowy dla Rosji?

 Jedynym kierunkiem potencjalnego eksportu energii z białoruskiego atomu jest zatem rynek rosyjski bądź szerzej, Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG). Jednak warto zaznaczyć, że państwa członkowskie EUG zaplanowały rozpoczęcie budowy wspólnego rynku energii od 2019 roku. Powstaje więc ryzyko, że nadmiar białoruskiej energii trafiłby do europejskiej części Rosji, a więc na przykład obwodu kaliningradzkiego, który nie cierpi na brak mocy wytwórczych. Teoretycznie energia z Ostrowca mogłaby trafić do samej Rosji, ale to z kolei mogłoby zaszkodzić projektom realizowanym przez Rosyjską Agencję Energetycznej (RAE) na zachodzie kraju (np. budowa mocy zastępczych w Smoleńskiej Elektrowni Jądrowej).

W obliczu stagnacji zapotrzebowania na energię w Rosji, RAE już zmniejszyła program inwestycyjny. Odłożono bądź zamrożono szereg perspektywicznych projektów (zaznaczonych kolorem niebieskim – przyp. red.) Niedawno Rosatom zawiesił decyzję o budowie bloku komercyjnego z reaktorem na szybkich neutronach BN-1200 w Elektrowni Biełojarskiej. Zdaniem dyrektora Stowarzyszenia Odbiorców Energii Wasilija Kiselewa przesunięcie terminów uruchomienia elektrowni jądrowych może być korzystne dla dostawców i odbiorców. Przypomniał, że do podobnej sytuacji doszło w 2015 roku. Według Stowarzyszenia przesunięcie o rok terminu uruchomienia pierwszego bloku w Elektrowni Leningradzkiej 2 (w eksklawie) obniży płatności klientów o 42 mld rubli, a uruchomienie drugiego bloku Elektrowni Rostowskiej dwa miesiące wcześniej spowoduje, że zapłacą oni 3,3 mld rubli.

Niemniej jednak rosyjscy eksperci uważają, że nie ma pewności, iż energia z białoruskich elektrowni trafi na rynek hurtowy w Rosji. Zdaniem cytowanej przez Kommiersanta Natali Porochowej, analityka sektora energetycznego, Białoruś może zwiększyć eksport energii, ale wówczas Mińsk otrzyma tylko hurtową cenę za energię elektryczną bez dodatkowych dopłat (dzięki nim inwestycje w nowej generacji są zwracane w Rosji – przyp. red.), co oznacza zwrot z inwestycji dopiero po co najmniej 30 lat.

Również dla Białorusi

Elektrownia jądrowa, która miała być dumą zapewniającą bezpieczeństwo energetyczne Białorusi może okazać się kulą u nogi. Mińsk może stanąć przed wyborem: zamykać stare moce wytwórcze czy słać energię do ziemi, czyli na zmarnowanie. Nie przeszkadza to jednak Białorusinom śnić o kolejnych dwóch blokach w Ostrowcu, o czym białoruski wicepremier Władimir Siemaszko informował w maju. Może pewnym rozwiązaniem byłby rozwój elektromobilności u naszych wschodnich sąsiadów. Mińsk przyjął ustawę, która ma rozpowszechnić wykorzystywanie aut elektrycznych. Wprowadzono nawet niższe taryfy na energię potrzebną do ich ładowania. Trudno jednak sobie wyobrazić, że w dającej się przewidzieć przyszłości na białoruskich drogach dojdzie do rewolucji elektromobilności, a nawet gdyby do niej doszło, pozostanie nadmiar energii, z którym coś trzeba będzie zrobić. Samochodów elektrycznych może nie być, ale raz zbudowana elektrownia zostanie na lata.