Stopwiatrakom.eu: Trauma lobby wiatrakowego

30 marca 2016, 09:30 Energetyka

Portal stopwiatrakom.eu pisał 7 marca br., że branża wiatrakowa w Polsce miała 15 lat, aby stać się dobrym partnerem dla polskiej wsi [1]. Od tylu lat prężnie działa bowiem w Polsce organizacja lobbystyczna tej branży – Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Piętnaście lat to dużo czasu, żeby wyjść poza samo „zwalczanie barier rozwoju energetyki wiatrowej” i przyjrzeć się krytycznie reakcjom w środowisku społecznym, w którym się prowadzi swoją działalność, czyli w społecznościach wiejskich w Polsce.

W pierwszej fali ataku na obecny projekt ustawy przewidującej oddalenie turbin wiatrowych od domów ludzi usłyszeliśmy głosy, które potwierdzają i utwierdzają traumę, jaką odczuwa wielu mieszkańców polskiej wsi na skutek dotychczasowej działalności branży wiatrakowej. Padły obraźliwe dla sąsiadów farm wiatrowych sugestie, że zawarte w proponowanej ustawie zapisy są wymysłem polityków i uprzedzeń jakiejś ideologii.

W świetle protestów setek tysięcy mieszkańców wsi, z którymi mieliście do czynienia do tej pory przez te 15 lat, takie twierdzenia, Panie i Panowie, są miarą Waszego szczególnego rozumienia zasad „społecznej odpowiedzialności biznesu”, miarą Waszego szacunku dla podmiotowości i praw sąsiadów Waszych farm wiatrowych. Społeczeństwo wiejskie zgromadziło potężną dokumentację na temat tego, jak przebiega ten proces inwestycyjny i jakie są jego skutki dla lokalnych społeczności.

Usłyszeliśmy, że jedynym problemem energetyki wiatrowej w Polsce jest to, że wciąż jeszcze nie może w pełni rozwinąć swojego potencjału — zamiast obecnych 3000 elektrowni, powinno ich być kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy, jak w Niemczech. Z wypowiedzi przedstawicieli europejskiego zrzeszenia Waszej branży wynika, że oddalenie już często 200 metrowych turbin energetycznych od domów ludzi powinno wynosić od 400 do 600 metrów. Poniżej cytujemy też wypowiedź przedstawiciela polskiego lobby wiatrakowego, który uważa, że niektóre wiatraki mogą być ustawiane w odległości 300 metrów od siedlisk ludzkich.

Teraz w retoryce przeciwników obecnej ustawy zaczyna pojawiać się nowy ton. Okazuje się, że w branży wiatrakowej też zdarzają się czarne owce. Co prawda wina jest głównie po stronie lokalnych urzędników, ale tak i czy inaczej zdarzają się nieprawidłowości, a w konsekwencji rodzą się społeczne protesty, które prowadzą do powstawania u rządzących oderwanych od realiów pomysłów na nowe przepisy regulujące lokalizowanie EW. Oto konkluzja z niedawnej publikacji na portalu informacyjnym, któremu nie zdarza się pisać o energetyce wiatrowej inaczej niż entuzjastycznie:

„(…) Takie postępowanie niektórych inwestorów i przede wszystkim urzędników kładzie cień na cała branżę energetyki wiatrowej. Właśnie przez takich ludzi,naszym rządzącym przychodzą do głowy tak niekorzystne i oderwane od realiów pomysły na nowe przepisy regulujące lokalizowanie EW, a w gminie założono stowarzyszenie, które rozpoczęło walkę z wiatrakami. Niestety działania decydentów oraz lokalnej społeczności są częściowo pokłosiem działań samych inwestorów z branży wiatrowej.”[2]

Powyższy obraz nie jest oczywiście wiarygodnym opisem typowej sytuacji w polskich gminach. Dużo bardziej prawdziwy obraz znajdujemy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli z 2014 r. pt. „Lokalizacja i budowa lądowych farm wiatrowych”. Naprawą wskazanych tam nieprawidłowości jak dotąd polskie Państwo nie miało czasu się zająć.

Podobny przypływ autokrytyki przydarzył się lobby wiatrakowemu już poprzednio. Tak w obecnym przypadku, jak i wtedy kontekst był taki sam. Pojawiło się mianowicie zagrożenie, że Państwo zajmie się uregulowaniem rozwoju farm wiatrowych w związku z protestami lokalnych społeczności. Poczucie zagrożenia u lobby było tak silne, że pod adresem protestujących popłynęły wtedy bezprecedensowe słowa. Dość szybko jednak poczucie zagrożenia przeminęło i można było wrócić do „business as usual”, czyli do koncentracji na „zwalczaniu barier rozwoju energetyki wiatrowej”.

Pod koniec listopada 2012 r. przedstawiciel PSEW przedstawił niezwykłą ocenę protestów przeciwko farmom wiatrowym w Polsce [3]:

„Jeśli pojawiają się patologie, jeśli ktoś chce oszukać lokalną społeczność, nie przeprowadzi konsultacji społecznych, sprowadza i instaluje szroty, czy wskutek błędów pieniądze z podatków nie trafią tam gdzie powinny, to protest jest uzasadniony. Powiem więcej, taki protest chroni inwestora przed błędem, a społeczeństwo przed negatywnymi skutkami złych inwestycji w złych lokalizacjach – mówi Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej”

Co skłoniło wówczas prezesa PSEW do tak niesłychanej oceny?

Położenie lokalnych społeczności obrazuje artykuł omawiający protesty mieszkańców podkarpackiej miejscowości Orzechowice. Dla zrozumienia ogólnej sytuacji ważne jest nastawienie i niezwykle ograniczona wiedza szefa regionalnego organu chroniącego zdrowie publiczne w zakresie oddziaływania turbin wiatrowych, jak i oczywiście postawa lokalnego inwestora [4]:

– Zdaniem mieszkańców najbardziej uciążliwy jest hałas obracających się śmigieł wiatraków oraz rzucane przez nie cienie, które w słoneczne dni co kilka sekund pojawiają się na ścianach.

– Przedstawicielka dewelopera proponuje mieszkańcom ekrany akustyczne lub specjalne materiały dźwiękochłonne na elewacje budynków.

– Orzechowianie twierdzą, że z tym problemem pozostawiono ich samym sobie. – Zgłaszaliśmy w sanepidzie, ale chyba nikt nam nie wierzy. Wszędzie tłumaczą, że decyzja środowiskowa była wydana pozytywnie – narzekają.

Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno–Epidemiologicznej w Przemyślu Adam Sidor mówi, że żadne pisemne oficjalne zgłoszenie tej sprawy do niego nie trafiło. Tłumaczy,że oprócz wyników pomiaru hałasu dla mieszkańców duże znaczenie ma subiektywne odczucie hałasu, a na to nie ma norm. – Są ludzie, którzy mają obniżony próg czułości na hałas – mówi A. Sidor.

Generalne stanowisko lobby wiatrakowego wobec kwestii oddziaływań farm wiatrowych na środowisko, w tym na człowieka, dobrze ilustruje przebieg konferencji prasowej w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Prasowej w Warszawie w dniu 23 maja 2012 r. [5] Organizatorem konferencji był polski oddział międzynarodowego koncernu wiatrakowego, ale w panelu wzięło udział dwoje przedstawicieli nauki (ornitolog i badaczka wpływu EW na zdrowie publiczne), którzy występują często w różnego rodzaju programach edukacyjnych i konferencjach organizowanych przez PSEW jako eksperci-naukowcy.

Uczestnicy panelu jednogłośnie zakwestionowali wiarygodność jakichkolwiek twierdzeń o negatywnym oddziaływaniu współczesnych elektrowni wiatrowych:

W opinii przeciwników elektrowni wiatrowych szkodliwość ich działania polega na zagrażającej zdrowiu emisji hałasu i wytwarzaniu niebezpiecznego dla organizmu ludzkiego pola elektromagnetycznego. (…). Przy stosowanych obecnie nowoczesnych turbinach z generatorami niskoobrotowymi jest on jednak tak niski, że nie wywiera negatywnego wpływu na komfort życia mieszkańców. Ponadto obowiązujące przepisy prawne ściśle określają odległość od zabudowań, w jakiej można zlokalizować farmę wiatrową, aby na ich granicy poziom emisji hałasu nie przekraczał określonych w normach 40 dB. Odległość ta wynosi co najmniej 450 m od budynków mieszkalnych. Wyniki badań Amerykańskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wykazują, że poziom hałasu emitowany przez farmą wiatrową usytuowaną w odległości 350 m od zabudowań nie przewyższa tego, który towarzyszy nam w życiu codziennym w pracy lub w domu.

Standardem wiedzy naukowej na temat oddziaływania wiatraków na sąsiadów farm wiatrowych są więc badania sponsorowane przez stowarzyszenie reprezentujące branżę, której interes polega na instalowaniu jak największej liczby turbin wiatrowych, co oczywiście zakłada jak najmniejsze odległości turbin od domów ludzi [6]. Zgodnie z tą logiką standardem wiedzy naukowej na temat skutków zdrowotnych palenia tytoniu mogą być badania sponsorowane przez producentów papierosów. I tak dalej.

W listopadzie 2012 r. wystosowano pismo do Premiera Donalda Tuska „z apelem o podjęcie działań mających na celu wyeliminowanie patologii towarzyszących powstawaniu przemysłowych elektrowni wiatrowych na terenie naszego kraju”. Pismo podpisało 107 organizacji społecznych z całego kraju.

W tym też czasie Greenpeace Polska, organizacja znana jest jako entuzjastyczny zwolennik energetyki odnawialnej, wydała stanowisko „w sprawie protestów związanych z budową farm wiatrowych w Polsce”[7]. „Greenpeace stoi na stanowisku, że farmy wiatrowe powinny powstawać tam, gdzie nie przeszkadzają ludziom i nie zagrażają środowisku, a w szczególności tam, gdzie ich powstawanie służy planecie nie stając się jednocześnie kolejną rzeczą, która dzieli ludzi”. To stanowisko z 2012 r. zawiera katalog potrzebnych zmian w funkcjonowaniu inwestycji wiatrowych w Polsce. Praktycznie żaden z tych postulatów nie został zrealizowany przez ostatnie trzy lata.

Na początku stycznia 2013 r. Dziennik Gazeta Prawna alarmował [8]:

Samorządy, z obawy przed narastającym buntem mieszkańców, na własną rękę próbują ograniczać budowę elektrowni wiatrowych. Coraz więcej gmin zaczyna poważnie traktować skalę protestów.

W ponad 400 miejscowościach organizowane są protesty lokalnych społeczności przeciwko budowaniu w gminach instalacji wiatrowych. Przybierają one różne formy – od konferencji na temat ich zgubnego wpływu na zdrowie ludzi po pikiety pod urzędami.

– Jesteśmy w trakcie rejestrowania ogólnopolskiego stowarzyszenia obywatelskiego, które będzie naszym głównym przedstawicielem w dyskusji z władzami. Po dopełnieniu wszystkich formalności rozpoczniemy zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, która ma na celu zabronić budowy wiatraków w odległości 3 kilometrów od zabudowań mieszkalnych – mówi Jacek Malak z organizacji Stop Wiatrakom.

W grudniu 2012 r. do rządu i parlamentarzystów trafiło pismo pięciu starostów z mazurskich powiatów, w którym przestrzegali przed „żywiołowym i coraz bardziej masowo narastającym niezadowoleniem społecznym” związanym z instalacjami wiatrowymi.

Wskazują przy tym na opinię Ministerstwa Zdrowia z lutego 2012 r., w której nie wykluczono możliwości występowania w najbliższym otoczeniu farm wiatrowych tzw. syndromu turbin wiatrowych, choroby wibroakustycznej czy promieniowania elektromagnetycznego. Starości apelują też do rządu o precyzyjne uregulowanie w przepisach warunków lokalizacji elektrowni wiatrowych [8].

Wyżej zacytowana wypowiedź prezesa Prasałka z grudnia 2012 r. okazała się wydarzeniem jednostkowym. Generalna linia lobby pozostała taka sama. Zgodnie z nią, zarzuty lokalnych społeczności są wyssane z palca.

Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej widział w nich rękę lobby dążącego do realizacji programu budowy elektrowni atomowych:

Dlatego prowadzi się taką szeptaną kampanię przeciwko np. wiatrakom, oskarżając je o różne zbrodnie: możliwość wpływania na zdrowie ludzi, wręcz o przypadki śmiertelne, generowane przez energetykę wiatrową. Robi się to po to, żeby zniechęcić społeczeństwo do korzystania z tej formy źródeł i tym samym stworzyć na rynku większe miejsce dla realizacji tego programu [tj. budowy elektrowni atomowych w Polsce]. [9]

Protesty i zarzuty jedynie utrudniają proces inwestorski:

Według stowarzyszenia, brak rzetelnej wiedzy odnośnie odnawialnych źródeł energii jest coraz bardziej widoczny w publicznej debacie, stając się powodem nieuzasadnionych obaw społeczeństwa i przedłużania się procesów inwestycyjnych.

– Sytuacja pojedynczych projektów może się przełożyć na utrudnienia w realizacji założeń wynikających z Krajowego Planu Działań OZE – uważają członkowie stowarzyszenia. [10]

Przedstawiciel PSEW mówił mediom w styczniu 2013 [ patrz przypis nr 8]:

– Każda inwestycja jest analizowana indywidualnie. Niektóre wiatraki mogą być ustawiane w odległości 300 metrów od siedlisk ludzkich, a inne w odległości 500 metrów. Przepisy są bardzo rygorystyczne, bierze się pod uwagę efekt cienia czy normy hałasu.

Odgórne ograniczanie lokalizacji wszystkich wiatraków nie służy ani inwestorom, ani dobru mieszkańców – mówi Piotr Biniek z Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej. – Jesteśmy zdania, że ten proces powinien być jak najbardziej przejrzysty – zapewnia.

Konflikt związany ze sposobem lokalizowania farm wiatrowych trwał nadal. Stowarzyszenia i osoby indywidualne wysyłały setki listów do władz różnego szczebla. Pod takimi protestami podpisywały się setki, a nawet tysiące mieszkańców wiejskich gmin lub powiatów. Dla ilustracji, na początku 2013 r. wnioski do Planu Zagospodarowania Województwa Zachodniopomorskiego dotyczące ucywilizowania procesu budowania elektrowni wiatrowych podpisało blisko 5500 mieszkańców rozproszonych wiosek i osad wiejskich [11]. Protest przeciwko budowie farmy wiatrowej pod Giżyckim (Mazury) podpisało 2000 osób. Podobne protesty miały miejsce w praktycznie wszystkich regionów kraju.

Napływ listów i protestów od poszkodowanych ludzi nie skłonił instytucji państwowych do realnych działań służących naprawie sytuacji. Wyjątkiem, a jednocześnie dowodem na społeczny koszt bezczynności organów Państwa były interwencje Rzeczników Praw Obywatelskich w obronie praw sąsiadów wiatraków z 2013, 2014, a także nowe wystąpienie RPO w tej sprawie na początku 2016 roku [12].

Na przełomie 2013 i 2014 r. marszałek województwa warmińsko-mazurskiego Jacek Protas (reprezentujący PO, czyli partię rządzącą) wystosował publiczny apel, w którym podnosił, że obecna ekspansja farm wiatrowych stanowi „zagrożenie dla unikalnego w skali europejskiej bogactwa ziemi, jezior i lasów [Warmii i Mazur]. Jesteśmy blisko roztrwonienia dóbr natury naszego regionu (…) Zrównoważony rozwój regionu jest przejawem budowania przyszłości, a nie krótkowzroczną wizją szybkich korzyści majątkowych, których długofalowe skutki doprowadzą do trwałej destrukcji poziomu życia ludzi i utraty bogactwa regionu” [13].

Apel marszałka oburzył Wojciecha Cetnarskiego, kolejnego prezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, zainteresowanego budową tysięcy turbin wiatrowych, który stwierdził:

„Niepokoi mnie fakt, że pan marszałek próbuje narzucić innym swój światopogląd, zupełnie lekceważąc obowiązujące przepisy […] pośredniczymy w realizowaniu polityki energetycznej państwa, którą narzuca Unia Europejska” [14].

W związku z tym apelem marszałka Protasa list otwarty do premiera D. Tuska w sprawie „niekontrolowanej i bezplanowej ekspansji” farm wiatrowych podpisało 71 stowarzyszeń społecznych (datowany 12.02.2014). Nic nie wiadomo o tym, by list ten został potraktowany z należytą powagą.

W 2013 r. grupa posłów ówczesnej opozycji zgłosiła projekt ustawy przewidujący m.in. oddalenie EW od domów mieszkalnych o 3 km.

Projekt tej ustawy miał być wyrzucony do kosza głosami posłów koalicji rządzącej (PO i PSL), kiedy w Sejmie wystąpił premier Donald Tusk (10.01.2014). Premier Tusk powiedział m.in.:

(…) najważniejsze z punktu widzenia polskiego rządu są dwie kwestie. Pierwsza dotyczy oczywistej ochrony ludzi, ich zdrowia, krajobrazu, np. walorów turystycznych, przed przesadną inwazją rozmaitych instalacji, w tym wielkich wiatraków czy farm wiatrowych. Druga dotyczy takiego miksu energetycznego, który spowoduje, że nasze najbardziej dla nas opłacalne źródła energii nie będą przesadnie sekowane w Europie [chodzi o węgiel].

(…) wydaje mi się też niezasadne wstrzymanie pracy nad tą ustawą, jeśli towarzyszyć jej będzie także praca nad zasadniczą ustawą o odnawialnych źródłach energii [15].

Niestety tylko część z zapowiedzi premiera Tuska ze stycznia 2014 r. została zrealizowana do czasu wyborów na jesieni 2015 r., kiedy to koalicja PO-PSL utraciła władzę – mianowicie Sejm przyjął ustawę o OZE, ale bez żadnej dodatkowej regulacji dla budowy farm wiatrowych.

W istocie długa jest lista działań, w tym legislacyjnych, które doprowadziły do zmniejszenia „ochrony ludzi, ich zdrowia, krajobrazu…” – jednej z dwóch kwestii najważniejszych z punktu widzenia polskiego rządu, według Donalda Tuska. Wystarczy wspomnieć, jak i dlaczego zmieniono tzw. ustawę krajobrazową, przy czynnym udziale posłów byłej koalicji rządowej.

Sytuację udokumentował raport NIK z 2014 r. pt. „Lokalizacja i budowa lądowych farm wiatrowych” – w szczególności wskazując na brak metodologii mierzenia i oceny emisji dźwiękowych EW, która w adekwatny sposób odzwierciedla obecną wiedzę naukową.

Drobne, koniunkturalne ukłony branży wiatrakowej wobec minimalnych wymogów „społecznej odpowiedzialności biznesu” nie zmieniają faktu, że zasadnicza linia branży wiatrakowej jest taka, że obecny stan przepisów i regulacji był i jest całkowicie wystarczający.

Taki jest prawdziwy kontekst wniesienia obecnego projektu ustawy regulującego rozwój energetyki wiatrowej w Polsce, a także ostatnich wypowiedzi przedstawicieli lobby wiatrakowego i ich zwolenników.

PRZYPISY

[1] http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/1769-bran%C5%BCa-wiatrakowa-w-polsce-mia%C5%82a-15-lat,-aby-sta%C4%87-si%C4%99-dobrym-partnerem-dla-polskiej-wsi-teraz-wo%C5%82a,-%C5%BCe-dzieje-jej-si%C4%99-krzywda,-bo-rz%C4%85d-chce-wprowadzi%C4%87-minimalne-odleg%C5%82o%C5%9Bci-od-wiatrak%C3%B3w.html

[2] http://gramwzielone.pl/energia-wiatrowa/20957/obecne-prawo-zabezpiecza-lokalne-spolecznosci-o-ile-jest-przestrzegane

[3] cytat za http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/708789,powstaje-ogolnopolski-ruch-przeciwko-wiatrakom,id,t.html

[4] „Orzechowice: Kiedy zmierzą poziom hałasu? Sąsiedztwo wiatraków uciążliwe dla mieszkańców”, Życie Podkarpackie, 08.10.2012

[5] Patrz relacja Jana Przyrowskiego, „Farmy wiatrowe – szansa czy zagrożenie?”, portal agro-technika.pl – http://agro-technika.pl/archiwa/farmy-wiatrowe-szansa-czy-zagrozenie ; Centrum Prasowe PAP nie dysponuje żadnym zapisem z tej konferencji.

[6] Raport ten krytycznie omawia prof. Barbara Lebiedowska, „Oddziaływania akustyczne farm wiatrowych”, styczeń 2016, str. 36 – http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/1723-oddzia%C5%82ywania-akustyczne-farm-wiatrowych-%E2%80%93-opracowanie-prof-barbary-lebiedowskiej.html

[7] http://www.greenpeace.org/poland/pl/press-centre/dokumenty-i-raporty/Stanowisko-Greenpeace-Polska-w-sprawie-farm-wiatrowych

[8] Tomasz Żółciak, „Samorządy boją się buntu mieszkańców i ograniczają budowę elektrowni wiatrowych”, Gazeta Prawna.pl, 10.01.2013, http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/672942,samorzady-boja-sie-buntu-mieszkancow-i-ograniczaja-budowe-elektrowni-wiatrowych.html

[9] cytat za http://www.bankier.pl/wiadomosc/PIGEO-w-Polsce-nie-ma-miejsca-na-elektrownie-atomowa-2673601.html

[10] cytat za http://www.portalsamorzadowy.pl/ochrona-srodowiska/kolejny-glos-w-sprawie-farm-wiatrowych,41127.html ; „stanowisko PSEW” w sprawie pisma zostało też zamieszczone na tym portalu

[11] http://nowa-stepnica.x25.pl/2013/02/24/mieszkancy-calego-woj-zachodniopomorskiego-apeluja-do-radnych-sejmiku-5500-wnioskow/

[12] http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/1764-rzecznicy-praw-obywatelskich-od-kilku-lat-dopominaj%C4%85-si%C4%99-o-regulacj%C4%99-minimalnej-odleg%C5%82o%C5%9Bci-elektrowni-wiatrowych-od-zabudowa%C5%84-mieszkalnych.html ; http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/1738-wyst%C4%85pienie-rzecznika-praw-obywatelskich-w-obronie-os%C3%B3b-poszkodowanych-elektrowniami-wiatrowymi.h[13] http://olsztyn.tvp.pl/13380752/apel-marszalka-w-sprawie-elektrowni-wiatrowych/ ; http://www.mypiszanie.pl/publ/mypiszanie_1.pdf

[14] Gazeta Wyborcza Olsztyn, 26.12.2013 r.
[15] stenogram z posiedzenia Sejmu w dniu 10 stycznia 2014 r. http://orka2.sejm.gov.pl/StenoInter7.nsf/0/4EFB3F36206539C6C1257C5C006A22F6/%24File/58_c_ksiazka.pdf

Źródło: CIRE.pl