Sawicki: Spór partii o strategię energetyczną to zły znak na przyszłość

10 stycznia 2019, 07:31 Atom

Wizje strategii energetycznej w Polsce na kolejne 30 lat prezentowane przez obecny obóz rządzący i opozycję to dwa bieguny, które powodują obawy o możliwość ustalenia konsensusu odnośnie strategii energetycznej – pisze redaktor portalu BiznesAlert.pl Bartłomiej Sawicki.

Fot. Nowoczesna
Fot. Nowoczesna

Pod koniec listopada 2018 roku Ministerstwo Energii zaprezentowało projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. 9 stycznia własną koncepcję polityki energetycznej przedstawiła zaś jedna z partii opozycyjnych, Klub Poselski Nowoczesna. Wizje różnią prawie we wszystkich elementach, a łączą w pojedynczych aspektach, jak morskie farmy wiatrowe.

Strategia energetyczna Nowoczesnej: ostrzeżenie przed polexit w energetyce

Węgiel to balast czy fundament?

Zdaniem Ministerstwa Energii, roczne zużycie węgla kamiennego w energetyce zawodowej nie będzie zwiększane, ale ze względu na wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną zmieni się udział węgla w strukturze. Łączny udział węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej ma kształtować się na poziomie ok. 60 proc. w 2030 r. W 2040 roku ma to być ok. 30 proc. Z kolei zdaniem byłego Ministra Skarbu Andrzeja Czerwińskiego, wiara, że największa spółka górnicza w Polsce będzie w stanie wydobywać powyżej 30 mln ton surowca rocznie, to mrzonki, a determinują to warunki geologiczne. Choć zauważa, że do za 20-30 lat węgiel wciąż będzie miał kilkunastoprocentowy udział w generacji energii elektrycznej w Polsce. Nowoczesna idzie jeszcze dalej. Zdaniem posłów tego klubu, za 16 lat węgiel w miksie energetycznym z obecnych 78 proc. może zostać zredukowany do 40 proc., ale za kolejne 15 lat ma go już nie być. Zdaniem tego klubu, energetyka węglowa będzie coraz mniej opłacalna, a stabilizację energetyki dla rosnących Odnawialnych Źródeł Energii ma przejąć gaz. Jego udział ma wynosić ok. 20 proc. Rząd zaś chce stabilizować energetykę własnymi źródłami, jak węgiel i atom.

W wizji węgla w miksie energetycznym można znaleźć zaledwie jeden punkt spójny, a jest nim „sprawiedliwa transformacja energetyczna”, opierająca się na dialogu, wsparciu dla odchodzących od pracy górników, przeszkalaniu i jednocześnie zachowaniu gospodarczego charakteru regionów górniczych. Jednakże węgiel różni polityków. Jedni traktują go jako balast polskiej energetyki, głównie przez rosnące ceny emisji CO2 i zaostrzającą się politykę klimatyczną, drudzy widzą w węglu źródło bezpieczeństwa energetycznego,  które, mimo rosnącego importu, wciąż opiera się na krajowym surowcu. W 2017 roku polskie kopalnie wyprodukowały ponad 65,8 mln ton węgla kamiennego. W 2017 roku importowano do Polski 13,3 mln ton węgla, z czego 8,7 mln ton pochodziło z Rosji.

Atom to nowoczesna energetyka czy węgiel XXI wieku?

Głównym narzędziem redukcji emisji będzie – zdaniem Ministerstwa Energii – wdrożenie  energetyki jądrowej w 2033 r. Do 2043 roku ma powstać 6 bloków jądrowych o mocy całkowitej 6-9 GW, co oznacza, że w 2035 roku udział tej technologii w wytwarzaniu energii elektrycznej może wynieść ok. 10 proc. Atom ma być głównym narzędziem zmniejszającym emisyjność polskiej energetyki. Zdaniem Nowoczesnej, tym narzędziem powinno być OZE. Nowa strategia oparta na OZE ma pozwolić na zredukowanie emisji dwutlenku węgla z energetyki do 10-15 mln ton rocznie, czyli o ponad 90 proc. wobec stanu obecnego. Rząd mówi zaś o 30 proc. ograniczeniu emisji do 2030 roku. W projekcie miksu energetycznego według Nowoczesnej nie ma atomu. Zdaniem tej partii, atom to węgiel XXI wieku. Biorąc pod uwagę koszt projektu, w Europie technologia ta nie ma już przyszłości, a jej rozwój się zatrzymał. Realne koszty to 120-160 mld zł, biorąc pod uwagę 6 GW, pamiętając o ogromnych kosztach transformacji w ciągu 30 lat. Fundusze te można przeznaczyć na inne inwestycje. – Atom to centralizacja energetyki. My chcemy ją decentralizować. Polskie sieci nie są też gotowe na przyjmowanie mocy z atomu. Trzeba przygotować się na wariant, w którym atomu nie będzie – uważają posłowie Nowoczesnej.

Z kolei zdaniem posła Platformy Obywatelskiej Andrzeja Czerwińskiego, „nie należy marginalizować programu jądrowego”. – 6000 MW „jądrówki” do 2040 roku zakładane w poprzedniej strategii powinno powstać. Należało jednak dokończyć to, co my zrobiliśmy, czyli wybrać lokalizację, zacząć dobierać do niej technologię i rozważyć montaż finansowy – podkreślił Czerwiński w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Czerwiński: Należy sprowadzić strategię energetyczną na ziemię

Podejście do atomu różni polityków. Wydaje się, że dwie największe partie w Polsce, PiS i PO, opowiadają się za realizacją projektu, choć oba stronnictwa obwiniają siebie nawzajem za zaniedbania, nie pokazując jednocześnie najważniejszego – modelu finansowego.

OZE zamiast czy oprócz węgla?

Zdaniem Ministerstwa Energii, w strukturze krajowego zużycia energii elektrycznej, Odnawialne Źródła Energii (OZE) mogą zająć ok. 27 proc. w 2030 roku. Realizację celu ma umożliwić przede wszystkim rozwój fotowoltaiki (od 2022 roku) oraz morskich farm wiatrowych (po 2025 roku), które ze względu na warunki ekonomiczne i techniczne mają największe perspektywy rozwoju. Do 2040 udział OZE ma zwiększyć się o kolejne kilkanaście procent.

Z kolei zdaniem Nowoczesnej, jeśli od 2020 roku zaczniemy zmieniać miks, to jest szansa, aby osiągnąć w 2035 roku 50 proc. z OZE, 40 proc. z węgla, 10 proc. z gazu. W 2050 roku już 80 proc. z OZE, z gazu – 20 proc. Węgla wówczas miałoby już nie być. Patrząc na strukturę wytwarzania OZE, w 2050 roku będzie wynosić zdaniem Nowoczesnej 35 proc. energii z wiatru na lądzie, 20 proc. z wiatru na morzu, 17 proc. z fotowoltaiki, 13 proc. z biogazu, 4 proc. z wody i  9 proc. z biomasy.

Zdaniem Nowoczesnej, budowa miksu energetycznego powinna opierać się na OZE i wysokoefektywnej kogeneracji gazowej, decentralizacji, przewadze małych i średnich źródeł blisko odbiorców, stabilnym otoczeniu prawnym dla OZE, konkurencji a także na „zakończeniu dyskryminacji małych i średnich źródeł OZE”, budowie interkonektorów i wspólnego rynku energii w UE.

Nowoczesna uważa, że ustawa odległościowa, ograniczająca możliwość budowy nowych instalacji wiatrowych to dyskryminacja. – Nie ma podstaw technicznych, które miałyby szkodzić. Należy jednak zadbać o bezpieczeństwo pracy. To zahamowanie konkurencji. Jeśli pojawią się protesty przeciw wiatrakom, to należy prowadzić dialog. Jednak jednostkowe przypadki łamania norm bezpieczeństwa nie powinny rzutować na cały sektor – powiedział poseł Nowoczesnej Jacek Somorowski.

Głównym punktem spornym, poza ustawą odległościową, jest rola lądowych farm wiatrowych. Zdaniem resortu energii jeszcze w 2025 roku moc zainstalowana lądowych farm wiatrowych wyniesie 7 GW, a już w 2040 ma to być tylko 800 MW. Minister Energii Krzysztof Tchórzewski podkreślił podczas listopadowej prezentacji projektu polityki energetycznej, że spadek produkcji z elektrowni wiatrowych wymuszony jest naszymi zobowiązaniami politycznymi, a z drugiej strony inwestowanie w lądowe farmy wiatrowe będzie coraz mniej opłacalne, bo inwestorzy będą wybierać morze, na którym produkcja energii jest większa, a przez to bardziej opłacalna, zaś koszty technologii do tego czasu spadną. Zdaniem Nowoczesnej, takie podejście do lądowych wiatraków to błąd, bo  ich zdaniem będzie to najprostsze i najtańsze źródło energii, które ma w 35 proc. stanowić o sile OZE w strukturze miksu energetycznego. O odblokowanie możliwości budowy nowych, lądowych farm wiatrowych apeluje także Platforma Obywatelska. – Najtańsze są farmy na lądzie. Jeśli nie wzbogacą one miksu w nadchodzących latach, może się okazać, że nie będzie na nie pieniędzy przez wydatki na inne źródła: offshore, atom i węgiel – uważa poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Czerwiński.

Jedyny punkt zbieżny to morskie farmy wiatrowe. Zdaniem rządu, do 2040 roku moc zainstalowana tego typu instalacji to 4,6 GW w 2030 roku, a już 10 lat później – 10,3 GW. Zdaniem Nowoczesnej, do 2050 roku morskie farmy wiatrowe będą stanowiły 20 proc. wkładu OZE w cały miks energetyczny. Podobnie jest w przypadku fotowoltaiki. Moc zainstalowana w 2020 roku ma wynieść 900 MW, a w 2040 roku, zdaniem resortu energii, już ponad 20 GW. Nowoczesna uważa podobnie, że to źródło energii będzie jednym z podstawowych do 2050 roku i ma stanowić w strukturze OZE 17 proc.

400 czy 550 mld zł?

Minister Energii Krzysztof Tchórzewski potwierdził podczas prezentacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku, iż skumulowane nakłady inwestycyjne, jeśli spełnimy cele OZE i zrealizujemy transformację systemu, będą się kształtować na poziomie ok. 400 mld zł. Bez spełnienia wspomnianych celów będzie to ok. 350 mld zł. Miks energetyczny Nowoczesnej wyceniany jest z kolei na ok. 550 mld zł. Partia zakłada jednak, iż nie będą to tylko inwestycje spółek z udziałem Skarbu Państwa, budżetu, ale także inwestycje prywatne. Projekt Nowoczesnej wart jest więcej niż projekt rządowy, mimo że nie uwzględnia on atomu, wartego zdaniem tego klubu 120-160 mld zł. Szacunki budowy elektrowni jądrowej Ministerstwa Energii nie są znane. Zdaniem Krzysztofa Tchórzewskiego, który mówił o kosztach atomu jeszcze w listopadzie, koszt budowy 1 GW szacowany jest obecnie na 20 mld zł. Jeżeli miałoby powstać 6-9 GW atomu, szacunki Nowoczesnej są podobne do tych przedstawionych przed ministra.

Kurs kolizyjny strategii energetycznej

OZE i gaz czy węgiel i atom, a dopiero później OZE? Tak rysuje się spór polskich partii obecnych w Sejmie o strategię energetyczną. Ich wizje wydają się niemożliwe do pogodzenia. To nie wróży stabilności kursu transformacji energetycznej, niezależnie od modelu, który zostanie ostatecznie wybrany. O tym, czyj pomysł jest optymalny, zdecydują koszty wydobycia i spalania węgla, koszty i postęp technologiczny OZE oraz magazynów energii, a także konstrukcja modelu finansowego, nwestować w inne źródła energii niż OZE.