Perzyński: 2018 rok pod znakiem strategii energetycznej

31 grudnia 2018, 07:30 Atom

Ogłoszenie strategii energetycznej do roku 2040 było jednym z najbardziej wyczekiwanych momentów w polskiej energetyce w 2018 roku, i można powiedzieć, że nadal jest, ponieważ przedstawiony dokument jest projektem do negocjacji społecznych, które mają trwać do połowy stycznia. I mimo że mogą zajść w nim zmiany i korekty, to zdołał on już wywołać pewne kontrowersje – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Komin w Elektrowni Kozienice. Fot.: Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl
Komin w Elektrowni Kozienice. Fot.: Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl

Projekt strategii

Przedstawienia planu kształtowania energetyki przez następne dwie dekady wymagała od (nie tylko polskich) władz Komisja Europejska. Polski rząd wielokrotnie opóźniał ogłoszenie go aż do momentu, kiedy nikt właściwie nie wiedział czy, i tym bardziej kiedy to się stanie. Za ostateczny termin przyjęto szczyt klimatyczny w Katowicach, z czego rząd wywiązał się częściowo – stało się to pod koniec listopada, ale przestawiony został jedynie projekt. Przypominanie sagi z odwlekaniem terminów nie jest bez znaczenia, bo każe zadać pytanie, czy warto było czekać na strategię energetyczną ze względu na to, co się w niej znalazło. Zwłaszcza, że według zapowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, ma on być rewidowany co dwa lata.

Węgiel

Obecnie 80 procent energii wytwarzanej w Polsce pochodzi z węgla i choć jego udział ma według przedstawicieli rządu systematycznie spadać, to mimo to zachował on w projekcie nowego miksu dominującą rolę. W 2030 roku ma to być już 60 procent, a blok w Ostrołęce ma być ostatnim nowym projektem węglowym w Polsce. Twórcy strategii energetycznej przewidzieli, że import surowca będzie wynosić do 19 mln ton rocznie przy krajowym wydobyciu ponad 60 mln ton. Chodzi oczywiście o węgiel kamienny, bo zapotrzebowanie na węgiel brunatny jest zaspokajane wyłącznie przez krajowe źródła. Wolumen energii elektrycznej ma pozostać na tym samym poziomie, a jego udział procentowy ma spadać przez dołączanie nowych, nie-węglowych źródeł w przyszłości, jak morskie farmy wiatrowe czy atom.

Gaz

Polityka polskiego rządu w sprawie gazu jest powszechnie znana, a strategia energetyczna ją tylko potwierdziła: planowana jest dalsza dywersyfikacja źródeł dostaw, do czego w przypadku gazu mają przyczynić się gazociąg Baltic Pipe – prace nad którym według ministra Naimskiego przebiegają zgodnie z harmonogramem, a współpraca z Danią rzeczywiście do tej pory przebiega bez zarzutu – oraz terminal LNG w Świnoujściu. Są to przedsięwzięcia o randze strategicznej, ponieważ polski rząd ma na celu uniezależnienie się od dostaw gazu od Gazpromu, który na własne życzenie, przez polityczne i nierynkowe zachowania traci sporego klienta w Unii Europejskiej. Strategia energetyczna zakłada, że zużycie gazu w Polsce będzie rosnąć w związku z rozbudową sieci gazowniczej w kraju i promocją wymiany ogrzewania budynków z węglowego na gazowe, ale to niejedyny czynnik. Ma to również być elastyczne i niskoemisyjne zabezpieczenie dla odnawialnych źródeł energii, a rozbudowa połączeń z sąsiadami ma przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa w całym regionie.

OZE

Faworyzowanie źródeł konwencjonalnych, przede wszystkim węgla, i umniejszanie roli źródeł odnawialnych, przede wszystkim lądowych farm wiatrowych, jest cechą rozpoznawczą polityki energetycznej polskiego rządu, i to właśnie w polityce należy upatrywać przyczyn takiego stanu rzeczy – członkowie obozu rządzącego wielokrotnie podkreślali, że zatrzymanie wsparcia dla lądowych wiatraków jest realizacją przedwyborczej obietnicy Prawa i Sprawiedliwości. Mimo to udział źródeł odnawialnych ma w polskim miksie rosnąć, by w 2030 roku osiągnąć 21 procent. Przyczynią się do tego przede wszystkim morskie farmy wiatrowe na Bałtyku, które mają zacząć powstawać na początku następnej dekady z udziałem polskich podmiotów prywatnych i spółek państwowych oraz zagranicznych. Zwiększana ma być też obecnie marginalna rola fotowoltaiki, zaznaczona została biomasa, geotermia i hydroenergetyka.

Atom

Pytanie, czy Polska ma w planach budowę swojej pierwszej elektrowni atomowej pada regularnie od wielu lat. Na wielu konferencjach prasowych minister Tchórzewski pytany o ostateczną decyzję w sprawie atomu jedynie sugerował, że taka opcja jest rozważana, ale zapisanie tego źródła w projekcie strategii energetycznej każe już domniemywać, że jest to coraz bardziej możliwe, chociaż do ostatecznej decyzji jeszcze bardzo daleko. Niemniej, zachowując krytycyzm wobec sekowania lądowych wiatraków, za postęp w sprawie energetyki atomowej rząd należy pochwalić oraz zaakceptować to, że decyzje w tak fundamentalnych sprawach muszą być podejmowane niespiesznie i z utrzymywaniem odpowiedniej dozy niepewności wśród dziennikarzy i potencjalnych partnerów. Budowa elektrowni jądrowej jest droga; Ministerstwo Energii szacuje, że 1 GW mocy może kosztować do 25 mld złotych, taka jednostka miałaby być uruchomiona do 2033 roku, a docelowo moc zainstalowana wszystkich jednostek jądrowych miałaby osiągnąć do 9 GW.

Równie ważne co daty i moce są tutaj kwestie finansowania i lokalizacji, i tutaj również padały hipotetyczne scenariusze. Elektrownia jądrowa mogłaby powstać pod Bełchatowem, ale to wybrzeże Bałtyku wydaje się najrozsądniejszym miejscem. Nie wiadomo, czy Polska posiada zdolności finansowych i technologicznych, by samemu poprowadzić taki projekt od początku do końca, dlatego też zaangażowanie zagranicznego partnera jest wskazane. Z powodów politycznych mało prawdopodobne jest nawiązanie współpracy z Rosatomem, pod uwagę brane były Chiny, Korea Południowa czy Francja, ale w związku z podpisaniem polsko-amerykańskiego porozumienia o dialogu i współpracy w dziedzinie energetyki w listopadzie, wydaje się, że najbliżej udziału w polskim atomie są Amerykanie.

Wątpliwości

Strategia energetyczna opiera się na założeniu, że polski system energetyczny powinien być bezpieczny, tani i coraz mniej emisyjny. Oprócz wymienionych wyżej działań planowanych w poszczególnych dziedzinach do osiągnięcia tych celów przyczyni się rozbudowa nowoczesnych sieci elektroenergetycznych, rozwój ciepłownictwa i kogeneracji oraz poprawa efektywności energetycznej. Takie inwestycje realizowane są stopniowo i konsekwentnie, ale poznawszy wstępny kształt polskiej polityki energetycznej do 2040 roku, trzeba zastanowić się nad kilkoma kwestiami.

Przede wszystkim, oczywiście, o sens eliminowania lądowych wiatraków z systemu energetycznego. Tzw. ustawa odległościowa, bodaj najbardziej rygorystyczna regulacja dla nowych instalacji, praktycznie uniemożliwia budowę nowych farm na lądzie, a na morskie trzeba jeszcze czekać. Problem w tym, że już teraz wyprodukowanie jednego megawata energii elektrycznej z turbiny wiatrowej jest tańsze niż z węgla. Ponadto dochodzi kwestia emisji gazów cieplarnianych. Twórcom strategii energetycznej udało się udowodnić, że lądowe wiatraki zwiększają emisyjność, a węgiel nie. Pomysł ten każe skonfrontować polskie spojrzenie na klimat z europejskim. Zapytany o to, czy strategia energetyczna nie stoi w sprzeczności z planami Komisji Europejskiej, minister Tchórzewski powiedział, że obecna polityka klimatyczna jest dzieckiem „ustępującej Komisji” – i to prawda, w maju czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego, ale mimo że ruchy populistyczne są na fali w całej Europie, to trudno się spodziewać, by przejęły one władzę w europejskich strukturach, na co najwyraźniej liczy polski rząd.