Świrski: Informacje energetyczne – co nam mówią i w jakim celu

11 maja 2018, 10:00 Energetyka

Energetyka europejska od dłuższego czasu przypomina dobre powieści polskich pisarzy z czasów komunistycznych. Pisali o zbrodni, namiętnościach i seksie a i tak wszyscy czytelnicy wiedzieli (i czytali miedzy wierszami), że w moralnych dylematach bohatera jest na pewno sprzeciw przeciwko reżimowi. Tak też i w każdej informacji dotyczącego europejskiego rynku energii wiadomo, w którą stronę ten temat skręci i jakie przyniesie konsekwencje – pisze Konrad Świrski na swoim blogu.

Nacisk na energetykę odnawialną

Informacja z niemieckiej generacji z 1 maja – całe zapotrzebowanie 54 GW było równe produkcji z niemieckich jednostek odnawialnych. Od mniej więcej roku pojawiają się periodycznie informacje, że w kolejnym kraju energetyka odnawialna pokryła właściwie całkowite potrzeby energetyczne. Powoli mamy przygotowywać się do myśli, że wcześniej czy później OZE wystarczy. Uważam, że pewnie w dalszej konsekwencji tak właśnie będzie (magazyny energii i finalna transformacja rynku).

Jak na razie mechanizm jest podobny – 1 maja to oczywiście dzień świąteczny, z rekordowo niskim zapotrzebowaniem na energię i OZE zapełniło tylko w pełni 2 godziny, co paradoksalnie jeszcze bardziej „przydusiło” energetykę konwencjonalną, która musiała utrzymać bloki na pracy przy ujemnych cenach. Tym niemniej – znak czasów. Czuję, że będzie to dominujący trend w kolejnych latach – coraz więcej godzin, dni z rekordowym pokryciem energii z OZE (obowiązkowo odbieranych) i coraz bardziej kierowanie do kąta energetykę konwencjonalną, której rolą będzie utrzymywanie całego systemu w całości i zapewnienie bezpiecznej rezerwy.

Nacisk na efektywniejszą redukcję CO2

Nowe dane Eurostatu, pomimo koncentrowania się na CO2 jako głównego sprawcy problemów klimatyczno-społecznych wykazują, że Europa nie zmniejszyła emisji CO2 w 2017 roku. Ogólna wielkość emisji gazów cieplarnianych w Europie wzrosła o 1,8 % (Eurostat) (Polska +3,8, Niemcy na zero) po raz pierwszy od siedmiu lat. Budzi to zaniepokojenie władz centralnych i konieczności zrewidowania „długofalowej polityki klimatycznej” aby wypełnić zobowiązania traktatów np. COP.

Oczywiście wynik związany jest ze wzrostem produkcji przemysłowej (gospodarka +2,5 %), sama emisja z produkcji energii i ciepła spadła o ok. 1 %. Kolejny raz widać, że najlepszym „lekarstwem” na emisję jest po prostu kryzys i zmniejszenie zapotrzebowania na energię i produkcję przemysłową, a koncepcja produkowania wszystkiego (a szczególnie produktów przy dużym zużyciu energii) poza granicami Unii jest najlepszym środkiem do zielonej europejskiej gospodarki.

Można spodziewać się, że dane Eurostatu zdopingują lobbystów do wprowadzania jeszcze bardziej rygorystycznych regulacji dotyczących CO2 i na pewno wzmocnienia MSR i podbijania cen certyfikatów. Obejmowanie zasięgiem ETS (system handlu emisjami) kolejnych obszarów przemysłu oraz nowe regulacje dla ruchu lotniczego na pewno pomogą – oczywiście to wszystko w nieco inny niż zakładany wcześniej sposób. Przemysł będzie migrował poza Unię, ale w momencie kryzysu i spadku produkcji, ruchu lotniczego i zapotrzebowania na energię – więc wszystko będzie w porządku (w statystykach).

Nacisk na inwestycje „pozawęglowe”, a nawet otwarcie drogi do szerszego importu

Decyzja Komisji Europejskiej o nie wnoszeniu zastrzeżeń do zaproponowanego przez Polskę okołorynkowego mechanizmu zdolności wytwórczych – widoczna jest tylko jawna cześć uzasadnienia SA.46100

Brak wniesienia zastrzeżeń Komisji Europejskiej do polskiego rynku mocy to rodzaj „pyrrusowego” zwycięstwa sektora węglowego. Rynek mocy w Polsce, w czym elektrownie węglowe (stare i nowobudowane) upatrują szanse utrzymania pewnego „status quo” oraz jedynej nadziei dla podniesienia lub uzyskania nawet minimalnej rentowności, nie będzie mógł na pewno być wykorzystany do tego celu. Znając jedynie jawne uzasadnienia decyzji KE nie widać pełnego spektrum nacisków i przyszłych regulacji. Długoterminowo jest przesądzone, że wszystkie europejskie regulacje a la „capacity market” wyłączą z pomocy jednostki o emisyjności powyżej 550 g CO2/kWh (a pewnie w kolejnych latach nawet powyżej 450).

A więc w praktyce przyszłe mechanizmy pomocowe dla energetyki konwencjonalnej to tylko gaz (widać to w niektórych koncepcjach polskich spółek energetycznych w przygotowaniach nowych inwestycji gazowych nawet do 7 tys MW). Drugim elementem, który będzie wprowadzany bezpośrednio lub pośrednio jest zwiększenie przepustowości połączeń transgranicznych. Rynek mocy jest tu używany prawdopodobnie tylko jako jeden z argumentów o konieczności włączenia konkurencyjności dostaw z systemów sąsiednich państw, a przy okazji pomoże to jeśli trzeba będzie wprowadzać do Polski obowiązkowe dostawy energii odnawialnej. Polska w coraz bardziej ewidentny sposób staje w obliczu konieczności przejścia choćby częściowo w rolę importera energii (co widać już na stronach remitowych TGE i utrzymującej się tendencji do 1-2 tys. MW zagranicznych mocy w systemie). To tylko wierzchołek góry lodowej, bo kolejne naciski UE zmuszą do otwarcia linii nie tylko na zachód (stamtąd zielona energia), północ i Litwę (tam tania energia z Nordpool i Skandynawii), ale też i prawdopodobna będzie reaktywacja linii 750 kV z Ukrainą (i tania energia z ukraińskich bloków jądrowych) oraz na koniec ze Słowacją (za kilka lat być może także dwa nowe jądrowe bloki).

Być może to nawet konieczność, do której warto się przyzwyczaić. Własna hipotetyczna inwestycja w energetykę jądrową nic tu nie da, jest na to za późno i za drogo jeśli miałaby być budowana w greenfieldzie. Jeśli patrzymy długofalowo na utrzymanie UE, to trzeba też być przygotowany na nową falę konkurencji w europejskiej energetyce – konkurencji na poziomie globalnym (państwowym) i w modelu konkurencyjnym (liczy się cena), ale i regulacyjnym (cena z wybranych typów elektrowni, bo węgiel będzie redukowany, a OZE obowiązkowo preferowany). Przy naszej węglowej strukturrze generacji pozostaje tylko powoli się cofać modernizując na tyle ile nam starczy pieniędzy, wprowadzać nowe technologie jak tylko zejdą do granicy opłacalności i przyzwyczaić się do życia z importem (a więc dywersyfikować kierunki dostaw i grać na możliwość kupowania taniej energii).

Niewątpliwie pojawią się kolejne energetyczne informacje (europejskie) i opracowania, natomiast ich wydźwięk będzie jednoznaczny. W najbliższych lata europejskie energetyczne zmiany będą jednokierunkowe (wg. nacisków). Dopóki koniunktura jest dobra ta linia trendu się utrzyma, a jak przyjdzie okresowy kryzys to oczywiście wszystkie naciski tymczasowo zostaną odstawione do kąta.

Źródło: Blog Konrada Świrskiego