Świrski: Polska – drugoplanowy aktor w europejskiej odysei energetycznej

21 sierpnia 2015, 15:53 Energetyka

KOMENTARZ

prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski

Transition Technologies SA

Dobry film musi mieć charyzmatycznego głównego bohatera, natomiast film naprawdę wybitny nie może się obejść bez… aktorów drugoplanowych. To właśnie dzięki nim- bohaterom, których imion nie zapamiętujemy, widzimy lepiej kontrastujące cechy głównej postaci. Dzięki tym drugoplanowym, akcja posuwa się do przodu, a szczególnie ważna w fabule jest niejednokrotnie ich śmierć.

Tak, śmierć, ponieważ tak naprawdę drugoplanowy bohater potrzebny jest przede wszystkim po to, by spektakularnie umrzeć. Przecież Ci źli. którzy strzelają z rewolwerów, kałasznikowów, uzi czy też ręcznych wyrzutni pocisków przeciwpancernych, nie zawsze pudłują. Kogoś muszą trafić i zawsze jest to aktor drugiego planu – poczciwy, sympatyczny, którego rola w filmie w rzeczywistości jest dużo ważniejsza- mianowicie musi pozwolić temu głównemu ocalić świat. Jeszcze do końca lat 80-tych, a może 90-tych, zawsze było wiadomo z góry kto zginie – Murzyn. Niestety kino poprzedniego wieku osadzało czarnych bohaterów zawsze w roli tego drugiego partnera i on wcześniej czy później umierał z kulą w piersiach, oczywiście w ramionach tego pierwszego, obowiązkowo z pokrzepiająca sentencją na ustach. Ostanie kilkanaście lat, zmieniło sytuacje, gdyż mniejszości etniczne ostro szturmują pozycje pierwszoplanowe, a Murzyni (Afroamerykanie) to już na pewno co najwyżej zostaną ranni. Jeżeli natomiast chodzi o naszych rodaków w hollywoodzkich filmach to raczej nic się nie zmienia, bo zwykle jesteśmy obsadzani jako czarny charakter (więc zazwyczaj muszą ginąć na początku lub w środku), no chyba, że jakoś specjalnie ze słowiańskim rodowodem ten konserwatywny policyjny partner (przeżywa, ale zostaje ciężko ranny) lub pamiętny Charles Bronson jako sierżant z „Parszywej Dwunastki” (też przeżywa i zostaje ranny).

Nawiązując do filmowych porównań, Polska w europejskiej polityce energetycznej gra właśnie taką rolę drugoplanową. Niestety, trudno jest oczekiwać, w tym przypadku, że aktor ujdzie z życiem. Szlachetny cel europejski to ochrona klimatu i radykalne ograniczenie paliw kopalnych (węgiel, ropa, gaz) w wytwarzaniu energii. Oczywiście za celem idealistycznym stoją twarde realia rynkowe i lobbystyczne – same w sobie korzystne dla Europy. Przejście na odnawialne źródła, ma za zadanie uniezależnienie się Europy od importu surowców energetycznych (patrząc na całość europejskiej generacji to zależna jest od gazu i ropy, w mniejszym stopniu od węgla). Inwestycje w nowe technologie próbują wygenerować coś w rodzaju pool-position dla europejskich koncernów, dając im pierwszoplanowy rynek zbytu, wygórowanie popytu i pieniędzy przez wyższe opłaty dla odbiorców indywidualnych i nacisk na powtórzenie tej koncepcji na światowych rynkach (trochę tu psuja koncepcję agresywne działania Chin w dziedzinie produkcji paneli fotowoltaicznych). Niestety, każda szlachetna akcja ma swoich przeciwników oraz musi przynosić poświęcające się dla idei, ofiary.

Polska jest obsadzana w obu tych rolach. Zarówno złego – hamulcowego Europy z dominującym udziałem węgla w generacji energii, a więc truciciela CO2 (aczkolwiek patrząc dodatkowo na zużycie energii na mieszkańca i emisyjność wytwarzania to statystyczny Niemiec ma większy „ślad emisyjny” niż Polak). Polska jest też i tym drugoplanowym „dobrym” bohaterem, bo realizując postanowienia polityki klimatycznej będzie musiała wykonać efektywną i bolesną agonię energetyczno-gospodarczą. Nasza struktura energetyki i nasze kopalnie węgla powodują, że to nas trafią efekty uboczne – zmieniając Energy-mix będziemy musieli wprowadzić dużą ilość gazu, a więc co najmniej podwoić import i przy okazji zamknąć połowę kopalń (co jest nieuchronne). Jeśli ktoś uważa, że wyjdziemy spod tego ostrzału to jednak odsyłam do „Polityki energetycznej Polski do roku 2050” – właśnie opublikowano wersję 0.6 :) , a najlepiej do pliku z oceną wpływu tej polityki (jest na stronie Ministerstwa, sam dokument bazowy jest bardzo obły i ogólny). Widać tam warianty z czego będziemy produkować energię przyszłości i niezależnie czy będzie to tzw. referencyjny czy z energia jądrową czy z gazem to zawsze widać jedno: węgiel w dół, gaz w górę. Paradoksalnie jako efekt uboczny tracimy współczynniki tzw. bezpieczeństwa energetycznego (pokrycia dostaw surowców z własnych źródeł) – bo zastępujemy węgiel importem gazu (OZE samo nie wystarczy na wymianę węgla) idąc w zupełnie innym kierunku niż głowni bohaterowie Europy którzy zostawiają na razie swój węgiel na stałym poziomie, a wymieniają gaz i atom na OZE.

Jeśli już wiec obsadzili nas w filmie… trzeba grać role jaką nam dali. Raczej odradzam tego złego (że jesteśmy totalnie przeciw i swojego węgla nie oddamy), bo wiadomo, że źli giną pierwsi, no chyba, że się mocno bronią, to wtedy może trochę później, ale zawsze w uzasadnionych sprawiedliwością męczarniach. Trzeba jednak być tym drugoplanowym dobrym, może trochę konserwatywnym, ale w sumie sympatycznym i takim co się stara aktorem. Dostaniemy silny postrzał koło 2019-2020 i tylko od nas zależy czy będzie śmiertelny. Jeszcze jest czas żeby założyć kamizelkę kuloodporną i negocjować z reżyserem, żeby nasz aktor został tylko ciężko ranny, a karetka z miłą załogą reanimacyjną, zdążyła na czas.