Świrski: Trump – największy sojusznik klimatyczny Polski?

29 maja 2017, 09:00 Środowisko

– Sycylijskie spotkanie G7 poza medialnym i modowym przeglądem kreacji Pierwszych dam różnych krajów, zaowocowało przewidywalnym pojawieniem się klimatycznego wsparcia dla osamotnionej pozycji Polski w negocjacjach klimatycznych – pisze prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej i firmy Transition Technologies.

Donald Trump. Fot. Flickr
Donald Trump. Fot. Flickr

Amerykański Prezydent podtrzymał (tym razem głośno, na forum międzynarodowym) swoje negatywne stanowisko w sprawie Porozumienia Paryskiego (COP 21- grudzień 2015) i ku pewnemu zaskoczeniu i irytacji rozgrywających innych państw, nie zgodził się z ogólnoświatową wykładnią. Zaskoczeniem jest fakt, że po pierwsze, stanowisko Trumpa z kampanii wyborczej zostało podtrzymane (w końcu, który z polityków bierze na serio to, co mówi w kampanii), a po drugie, że największe, światowe mocarstwo oficjalnie zrywa z polityczną poprawnością i gładką zgodą na walkę z dwutlenkiem węgla jako klimatycznym wrogiem.

Kwestionowane przez Donalda Trumpa Porozumienie Paryskie jest samo w sobie kwintesencją obecnego, światowego stanu polityki, gdzie na papierze wszystko jest piękne, kolorowe i przyjazne, a pod papierem niestety przebija twarda światowa rzeczywistość. Dla przypomnienia – literalnie to co zostało podpisane jest całkowicie niejasne i rozmyte – konieczność ograniczenia o 2⁰C wzrostu temperatury (średniej?) na naszym globie w ciągu następnych kilkudziesięciu lat i to jeszcze przy „indywidualnym wkładzie każdego z krajów” co w realu oznacza, że każde państwo przeczytało je tak jak chciało i następnie uruchomiło własny lobbing. Rezultatem COP 21 jest więc nie to, co dokładnie podpisano, ale to, co na tej podstawie można sobie zawłaszczyć i w jaką stronę kierować następne praktyczne działania polityczne i regulacyjne. Nam, Polakom wydawało się, że w COP 21 zrobiliśmy wszystko i zrobimy jeszcze więcej, a jednak kraje wiodące w kierunku „zielonych” zmian przełożyły Paryż na jeszcze większą walkę z emisją CO2 i bezpośrednie reformy systemu ETS, a pewnie i w następnych latach, na kolejne fale dekarbonizacji i jeszcze większych ograniczeń emisji – nie tylko minus 43% do 2030 -jak obecnie jest planowane, ale nawet o 50%, a może więcej i o potencjalnych zakazach dla węgla. Trump w kampanii wyborczej stawiając między innymi na węglowe stany USA, postawił się po drugiej stronie tej polityki i konsekwentnie nie uznawał tych pomysłów, a odrzuceniem postanowień paryskich blokuje politykę niektórych stanów USA ustanawiających indywidualne cele dla energetyki odnawialnej. Ku zaskoczeniu wszystkich, po wyborach, zaczął też w praktyce zapowiedziane pomysły realizować, m.in. ograniczać rolę EPA (amerykańskiej agencji ochrony środowiska), pomagając energetycznym korporacjom z obszarów węgla, ropy i gazu i generalnie wstrzymując zapoczątkowany przez Obamę (aczkolwiek nie tak radykalny jak w Europie) trend ku źródłom odnawialnym. Każdy więc używa światowego porozumienia klimatycznego tak jak mu wygodnie.

Dzisiejszy kryzys jest poważny – nie udało się zredagować obłych zdań w komunikacje końcowym ze szczytu, a o rozbieżnościach napisano (w dyplomatycznym języku) właściwie bezpośrednio. Przecieki wskazują na to, że albo Trump finalnie porozumienie paryskie całkowicie odrzuci lub też zostanie wynegocjowana jakaś specjalna formuła udziału USA w tym porozumieniu, która całkowicie zdejmie jakakolwiek odpowiedzialność Ameryki za redukcję CO2. Dla USA oznacza to możliwość odrzucenia jakichkolwiek ograniczeń emisji dwutlenku węgla, swobodne korzystanie z paliw kopalnych w miksie energetycznym i zmniejszenie dotacji dla OZE, ale na pewno nie zablokowanie całego segmentu tej energetyki jak u nas. W obu przypadkach na pewno będzie to wiatr w żagle dla naszej, węglowej energetycznie Polski i naszego przekonania o wrogiej polityce klimatycznej Unii wobec naszych węglowych kopalni i elektrowni. W każdym z wyników – Polska stanie po stronie USA i będzie przykład Trumpa przywoływać, co niestety wzmocni też i dysonans naszych negocjacji z „odnawialną” częścią Europy, bo Trump powoli staje się wrogiem numer jeden „postępowego i ekologicznego świata”. Niestety nie wróży to też dobrze, bo każda ze stron zaczyna się zamykać na jakiekolwiek argumenty drugiej i górę biorą ekstremiści.

Wynikiem ewentualnego wyjścia USA z „porozumienia paryskiego” (już wtedy tracącego duże litery, bo coraz trudniejszego w ratyfikacji) będzie tylko dalsza, przejściowa radykalizacja europejskiej polityki klimatycznej. Polska pomimo posiadania, daleko i za oceanem, sojusznika dostanie w nagrodę jeszcze większe limity obniżek emisji i jeszcze szybszą ścieżkę dekarbonizacji. Jednocześnie cały świat będzie emitował CO2 dalej, a temperatura na pewno przejściowo będzie wzrastać tak jak i kolejne fale emigrantów będą dopływać do brzegów Europy. W następnym roku będzie kolejne spotkanie klimatyczne (być może w Polsce ?) i ciekawy problem do rozwiązania jak pogodzić ogień z wodą. W naszym, nowym świecie jednego można być zupełnie pewnym – że politycy wszystkich opcji oderwani są od rzeczywistych problemów świata, a jedynie co naprawdę w politykach jest ciekawe to modowe kreacje Pierwszych dam lub Pierwszych mężów.