Świrski: Zamienił Polak…emisję na łupek?

28 stycznia 2014, 16:06 Energetyka

KOMENTARZ

Prof. Konrad Świrski,

prezes zarządu Transition Technologies SA

W bieżącym tygodniu nastąpił wysyp informacji energetycznych, przykrywanych co prawda obrazkami z policyjnych ataków w Kijowie i dyskusji nad stanem przedzawałowym polskiej służby zdrowia. Ponieważ energetyka jest mało medialna i słupki wiadomości nie rosną tak jak przy podawaniu liczby ofiar interwencji sił specjalnych policji lub też z uwagi na błędy medyczne lekarzy, większość newsów o tej tematyce „przelatuje” bez echa i jest tylko pokrywane radosnymi komunikatami, że teraz jest już w porządku i będzie dobrze . Tymczasem?

Samych „twardych” faktów mamy nie wiele. Jest natomiast duża ilość informacji, którą należy czytać pomiędzy wierszami. Z Komisji Europejskiej (KE) pojawiły się dwa komunikaty – jeden o łupkach drugi o nowych celach emisyjnych. O łupkach traktowany jako sukces – ponieważ słowami i technicznymi opracowaniami Komisarza ds. środowiska (Potopcik – słoweński polityk i ekonomista) – nie wprowadzono zakazu stosowania tej technologii w UE. Wydaje się wiec, że się udało, bo przecież mogło być gorzej, spodziewano się Dyrektywy z całkowitym ograniczeniem, a tu tylko …. enigmatyczne wskazywanie na problemy, konieczność ścisłego przestrzegania nowych norm oraz (no jakby inaczej w europejskiej biurokracji) monitorowania i raportowania żeby co pół roku zebrać te informacje w całość i wydać kolejne rozporządzenie.

Stan na dziś jest prawdziwie „europejski”. Gazu łupkowego można szukać, ale należy patrzeć szczegółowo na Natura 2000 i dyrektywy ptasie (jak i na kilkanaście innych regulacji) i w zależności od kolejnego raportu monitorującego, śruba może być dokręcona lub nie.

W takim razie z drugiej strony … na ostro. KE opublikowała nowe propozycje wytycznych o celach na rok 2030. Komisarz ds. Klimatu (dziennikarka i polityk, z wykształcenia historyk i literaturoznawca) w technicznym opracowaniu zaproponowała kontynuację zielonej polityki i osiągnięcie 40% redukcji emisji CO2 (tu nie do końca jest jasny poziom referencyjny – z którego roku – jeśli z 1990, to dla Polski ten pułap do osiągnięcia będzie z trudnościami, jeśli z 2005 (jak ETS) to rzeźnia dla przemysłu) oraz osiągnięcie 27% poziomu produkcji w energii odnawialnej (dla świadomości mamy dziś w Polsce trochę ponad 10%, ale połowę z tego przez współspalanie biomasy – drewna w kotłach). Plus kolejny zestaw pisanych małym drukiem wyjaśnień i uszczegółowień zapisów, które jak to w europejskich zwyczajach oznaczają, że jeśli się dogadamy to możemy wg. naszych propozycji i z jakąś ulgą, ale zawsze jest też możliwość czytania literalnie zapisów i wtedy mogiła.

Składając dwie informacje do kupy, można by sobie optymistycznie założyć, że polityka europejska będzie dalej zielona, ale jakimś cudem damy sobie radę – no może jak się dokopiemy do łupków i na dodatek wbudujemy elektrownie atomową. Tu pojawiają się również optymistyczne newsy, że w pierwszym z badanych pilotowych odwiertów (Pomorze) pojawił się gaz, a jednocześnie rząd zaraz przyjmie kolejną rewizję Programu Polskiej Energetyki Jądrowej.

Niestety im bardziej jest się technikiem, inżynierem czy też osoba bezpośrednio zaangażowaną w budowę czegoś lub konkretne projekty – to zaczynają się schody i to dosyć strome. Polskie, na razie próbne odwierty łupkowe osiągnęły zawrotną ilość 52 sztuk i planowane są kolejne. Dla niezorientowanych podam jakie ilości dziur w ziemi podczas wydobycia łupków zrobiono w złożu Marcellus w Pensylwanii (USA) – tamtejszy gaz pokryłby nasze krajowe zapotrzebowanie. W 2007 roku odwiertów było około 100 (testowano złoża), w ciągu dwóch lat liczba ich wzrosła do 445, w 2010 było ich ponad 1200 i dalej po kilka razy więcej rocznie, aż do około 10 tysięcy obecnie. Pokazuje to skale trudności (ilość dziur), ale i dynamikę wiercenia (jeśli jest gaz). Tymczasem w Polsce mamy 52 odwierty. Ocenia się, że do oszacowania złóż (jeszcze nie komercji) wymagane jest 200 – 300 odwiertów, a potem rozbudowa, już komercyjna do 2000 – 3000 odwiertów finalnie. Przy tych liczbach, obecna dynamika, a właściwie jej brak, trochę niepokoi. Informacje wskazują, że głównym problemem jest niejasne prawo i biurokracja, ale obawiam się też, że może również inna geologia (głębokość) polskich złóż i inne parametry ekonomiczne przedsięwzięcia. W USA tygodniowo wiercono więcej niż u nas do tej pory a dziennie więcej niż my w ciągu roku – ale koncerny widziały już gazowe profity. Jeśli ma być tak jak do tej pory, to jednak gazowe Eldorado będzie tylko w prasowym artykule, a rzeczywistość polska zwycięży i nagle może okazać się, że tego gazu nie jest tak dużo, ale jak już jest, to trochę głębiej, a nawet jak wiercimy to zaraz okoliczni właściciele pól składają pozew sądowy i blokują drogi a na koniec i tak Komisja Europejska i Potopcik po analizie raportów i sprawozdań z monitoringu postanowi jednak rekomendacje zaostrzyć i łukowanie ograniczyć. Dokładając stan budowy elektrowni jądrowej – przyjęcie programu na pewno pomocne, ale w żadnym wypadku nie rozwiązujące problemów jak zapewnić finansowanie inwestycji – koncepcje brytyjskie (strike price i Kontrakty Różnicowe) utknęły w KE i niekoniecznie są przyjmowane entuzjastycznie. Obawa (techniczna) jest więc duża, bo jak zawsze możemy zostać z wybranymi regulacjami. Możemy obniżać emisje CO2 i inwestować w energetykę odnawialną, ale nie wiadomo jak to zrobić w warunkach polskich, a z pustką w ręku po koncepcji łupku i atomu.

Przyszłość pokaże. Może spełnią się pesymistyczne prognozy, ale może i za kilka lat pojawią się zupełnie nowe regulacje Unii Europejskiej i wszystko będzie odwołane. Może też UE będzie miała co innego wtedy na głowie, plamy na Słońcu spowodują masowe ochłodzenie, wylądują kosmici z kompletnie nowym pomysłem na energetykę? Najgorzej jest niestety że próby racjonalnego budowania koncepcji energetycznych i przykładania technicznego wykształcenia do obecnej sytuacji gdzie regulacje układa literaturoznawca pod dyktando lobbysty, są zupełnie nieprzydatne. Już chyba lepiej wrzucić kilka skrawków papieru do kapelusza i dać wyciągać małpie bo to może finalnie okazać się bardziej korzystne dla kraju i gospodarki. Albo może też … nic nie robić i poczekać aż samo się wyjaśni. Wszystkie te rozwiązania na dziś są równie prawdopodobne. Specjaliści techniczni będą dalej analizować i zastanawiać się czy warto poświęcić emisję za łupek … a czasami nawet rymować jak stryjek –kijek i głupek-łupek.

Źródło: CIRE.PL