Zaleski: Syndrom sztokholmski unijnych urzędników

31 października 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Dr Przemysław Zaleski

Instytut Pułaskiego

Podczas interesującej debaty z w trakcie Warsaw Security Forum z dwoma niezwykłymi panelistami  tj. Brighamem McCown (President and CEO, Nouveau Inc., USA) oraz z profesorem Alanem Riley (Professor of Law at the City Law School, City University of London, United Kingdom) zastanawialiśmy się jak dzisiaj w Europie rozważa się dwie (przeciwstawne) strategie polityki energetycznej: współzależność państw członkowskich i dywersyfikacji źródeł i co jest źródłem różnego postrzegania bezpieczeństwa energetycznego między Europą Zachodnią i Wschodnią.

Niestety wnioski nie były budujące, bo obserwując kolejne decyzje Komisji Europejskiej można odnieść wrażenie, że energetyczna solidarność europejska nie istnieje. Szczególnie interesującym elementem debaty było podejście Komisji Europejskiej do gazociągu Nord Stream 2. Pomimo wielu debat oraz dyskusji, które toczyły się w Unii Europejskiej, a zwłaszcza zastrzeżeń co do biznesowego charakteru tej inwestycji niemoc decyzyjna odpowiednich organów Komisji Europejskiej jest co najmniej zaskakująca.

Przypomina to w pewnym stopniu „syndrom sztokholmski” gdzie potężne przedsiębiorstwo jakim jest Gazprom od lat nadużywając swojej pozycji dostawcy istotnego surowca energetycznego jakim jest gaz ziemny jest traktowane coraz bardziej pobłażliwie. Jak można inaczej postrzegać piątkową decyzję dotyczącą zgody na, dzięki której rosyjski koncern otrzymuje prezent w postaci zwiększenia przepustowości gazociągu OPAL, czyli lądowej odnogi Nord Streamu. Warto przypomnieć, że już pierwsze decyzje w sprawie tego właśnie gazociągu były odstępstwem ponieważ nie był on zgodny z trzecim pakietem energetycznym.

Była to niezwykła decyzja bo rosyjski koncern uzyskał odstępstwo i zezwolono aby właściciel gazociągu był jednocześnie dostawcą surowca. Dlatego kolejna Decyzja KE (która będzie obowiązywać do 2033 r) zezwalająca aby Rosja mogła wykorzystywać 80 proc. przepustowości OPAL (obecnie jest to 50 procent) to właściwie otwarcie drogi dla Nord Stream II.   Mało tego, od kilku dni przekazywane są informacje prasowe po spotkania komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager i wiceprezesa Gazpromu Aleksandra Miedwiediewa, gdzie zostały uzgodnione warunki ugody pozwalającej Gazpromowi na uniknięcie kar sięgających do 10 procent jego rocznych przychodów czyli 5 mld EUR).

Według oświadczeń prasowych Komisja ma zamiar „łagodnie” potraktować nadużycia Gazpromu w kontraktach długoterminowych w Europie Środkowo-Wschodnie. Dla przypomnienia trzy główne zarzuty (ograniczenia terytorialne, nieuczciwa polityka cenowa, zobowiązań dostawców hurtowych w zakresie infrastruktury przesyłowej dotyczą przede wszystkim polskich problemów z Gazpromem, ale nie są to jedyne zarzuty, w bo w toku śledztwa stwierdzono niesprawiedliwe ceny dla innych państw, jak Bułgaria, Estonia czy Łotwa. Wyraźnie także, że rosyjski koncern bezprawnie dzielił rynki i nadużywał zapisów umownych w kontraktach w zakresie wpływu na infrastrukturę przesyłową i magazynową. Więc oświadczenie Komisji mówiące, że „wymaga się” od rosyjskiego Gazpromu „podjęcia zobowiązań”, które zapewniłyby zgodną z unijnymi zasadami działalność koncernu w Europie Środkowo-Wschodniej.

Oznacza to de facto, że Komisja Europejska oczekuje, że rosyjski koncern zarabiający krocie na swoich praktykach będzie grzeczny i miły. Oczywiście „pouczony” bo inaczej trudno to nazwać – trudny Partner jak nazywają Rosję wytrawni unijni dyplomaci, prowadzi swoja politykę gazową bez zmian. Dowodem na to jest fakt, że początkowo Gazprom miał możliwość aby w ramach Decyzji KE korzystać ze 100-proc. przepustowości gazociągu OPAL, ale było to uwarunkowane uwolnieniem określonego wolumenu gazu (3 mld m3) na zasadach określonych przez Regulatora, a to oznaczało by konieczność ujawnienia ceny dla odbiorców, a tego rosyjski koncern zrobić nie chciał.

Decyzja KE zezwalająca na większy przesył OPAL-em oznacza większe wykorzystanie gazociągu Nord Stream co jest policzkiem dla krajów, które podpisały się pod petycją dotyczącą projektu Nord Stream II czyli Bułgarii, Czech, Estonii, Grecji, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier. Większa przepustowość dla OPAL-u oznacza de facto zmniejszenie roli Ukrainy jako kraju tranzytowego. Zapewnienia unijnych urzędników, że nic się jednak nie zmieni, bo jest mniejsza produkcja w innych krajach mija się z planami inwestycyjnymi krajów członkowskich takich jak Polska, która właśnie uruchomiła gazoport i prowadzi uzgodnienia z Danią i Norwegią aby wybudować Korytarz Norweski.

Wspomniany na początku przeze mnie prof. Riley słusznie zauważył, że fakt, iż „Nord Stream I nie podlegał unijnym zasadom dotyczącym liberalizacji prawa odnoszącego się do rynku energii jest totalnym błędem i wręcz czymś niespotykanym, co wymaga wręcz upublicznienia wszystkich związanych z tym dokumentów i przesłuchania urzędników”, którzy ten proces prowadzili. Kolejna decyzja zwalniająca kolejny wolumen dla gazociągu OPAL jak słusznie powiedział Minister Energetyki Krzysztof Tchórzewski to cios w solidarność energetyczną, ale także niezgodna z wcześniejszymi ustaleniami i zatwierdzonym planem.

Przypomnijmy, że Komisja Europejska w dokumencie z czerwca 2011 pod nazwą „Budżet z perspektywy Europy 2020” określiła ramy pod nowy mechanizm (tzw. instrument „Łącząc Europę” CEF), w którym zostały określone kierunki wydatków na sfinansowanie projektów m.in. w obszarze energii. Następnie w listopadzie 2013 r. Parlament Europejski przegłosował budżet CEF w wysokości 5,12 mld EUR, które zostały przeznaczone na wybrane projekty PCI -Projects of Common Interest (projekty we wspólnym interesie) obejmujące sieci do przesyłu energii elektrycznej, gazu ziemnego, ropy naftowej.

Wśród wybranych projektów kilka uznano za priorytetowych, czyli przede wszystkim budowa Gazociągu Transadriatyckiego (TAP), Gazociągu Transanatolijskiego (TANAP),Gazociągu Transkaspijskiego (TCP) i Gazociągu Galsi z Algierii do Włoch. Intencją było połączenie sieci tzw. państw trzecich (przystępujących, kandydujących, krajów członkowskich, krajów basenu Morza Śródziemnego, Morza Czarnego oraz Morza Kaspijskiego, jak również z regionu Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej). Docelowo miało się przyczynić do obniżenia ryzyka izolacji regionów w momentach szantażu dostawców i jednoczesnym promowaniu integracji terytorialnej w Unii Europejskiej.

Określenie piątkowej decyzji przez eksperta Instytutu Jagiellońskiego Wojtka Jakóbika „recydywą patologii Gazpromu” jest najbardziej trafne, bo przypomnę, że właśnie reformy unijnego prawa, zawierającej stosowanie zasady wzajemności, m.in. dostęp do rynku energii w państwie trzecim, a także respektowanie zasady zakazu łączenia produkcji i przesyłu energii było nazwane w kuluarach „klauzulą Gazpromu” . Mam więc nadzieję, że sztokholmski syndrom u unijnych urzędników się nie pogłębi.

Minister Energii: Zgoda Komisji na korzyść Gazpromu to zła wiadomość dla Polski