Pogroszewski: Jak mądrze wykorzystać środki EU ETS?

13 sierpnia 2019, 07:30 Energetyka

Rosnące ceny energii to tylko preludium czwartej fazy zmian w europejskim systemie handlu emisjami – pisze Sebastian Pogroszewski ze Studenckiego Koła Naukowego Energetyki w Szkole Głównej-Handlowej, partnera merytorycznego BiznesAlert.pl.

Coraz droższa polityka klimatyczna

W zeszłym roku nikt nie przypuszczał, że ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla mogą aż tak wzrosnąć. Od poziomu poniżej 10 euro za tonę CO2, do obecnie cen sięgających prawie 30 EUR/t. Gdy nagle wykresy cen uprawnień zaczęły piąć się ku górze, eksperci szacowali ustabilizowanie się na poziomie 20 EUR/t CO2 i to dopiero około 2021 roku. Czas pokazał, że przewidywanie tych cen to tylko niepewne poruszanie się we mgle spowitej zależnościami politycznymi i gospodarczymi. Niepokojącym faktem są ceny bliskie przekroczeniu mistycznej granicy 30 EUR/t CO2, które z pewnością osiągną w najbliższych miesiącach ten próg, a szacowania na następny rok nie są wcale optymistyczne.

Największy cios otrzyma oczywiście polska energetyka oparta na węglu, która w przełożeniu na intensywność emisji dwutlenku węgla wynosząca ok. 0,7 t CO2/MWh (w 2018 roku w Polsce wytworzono ok. 165 TWh energii elektrycznej). Porównując do średniej EU wynoszącej poniżej 0,3 t CO2/MWh widoczne jest znaczenie cen uprawnień związanych bezpośrednio z europejskim systemem handlu emisjami. Polska sprzedaje niewykorzystane derogacje dla sektora energetycznego za lata od 2013 roku w ogromnych ilościach na aukcjach, w tym roku ok. 55,8 mln uprawnień, a w następnym roku planowana jest sprzedaż na poziomie prawie 50 mln uprawnień. Większość tego zysku przeznaczone jest na finansowanie ustawy o cenach energii elektrycznej, która z pewnością jest znana większości społeczeństwa. Tymczasem etap trzeci EU ETS obejmujący lata 2013-2020 zmierza powoli ku zakończeniu, a zarówno rządzący, jak i spółki energetyczne przygotowują się do kolejnego bardziej rygorystycznego etapu.

Decydujący wpływ na kolejną dekadę pod względem uprawnień do emisji miała unijna dyrektywa EU ETS zmieniona w kwietniu 2018 roku. Zakłada ona zmniejszenie pułapu uprawnień do emisji przez zwiększenie współczynnika redukcji do 2,2% rocznie od 2021r, czyli spadek ok. 48 Mt CO2 rocznie. W ten sposób Unia chce osiągnąć redukcję emisji o 43% do 2030 roku w porównaniu do 2005 roku. Również Rezerwa Stabilizacji Rynkowej, czyli liczba uprawnień możliwych do przeniesienia z rynku do rezerwy ma zostać podwojona w ciągu najbliższych pięciu lat z 12 do 24 procent.

Jak wydać środki z EU ETS?

Jaki wpływ na polską energetykę będzie miało takie znaczne ograniczenie uprawnień do emisji? To w dużej części zależy od decyzji rządzących. Niewątpliwie zbliżający się okres ze względu na rosnące ceny tychże uprawnień może być dekadą zmierzchu energetyki węglowej w naszym kraju oraz rosnących cen energii elektrycznej. Miliardy złotych ze sprzedaży uprawnień na rynku, mogłyby zostać przeznaczone na transformację energetyczną kraju w zależności od potrzeb. Najkorzystniej byłoby przeznaczyć je prawdopodobnie na wsparcie instalacji nisko- i zeroemisyjnych. Strategicznym znaczeniem może być również przeznaczenie środków na sieci przesyłowe i dystrybucyjne. Ograniczenie strat na przesyle już o 1 procent powoduje spadek emisji o ponad 1 mln ton dwutlenku węgla rocznie.

Po zeszłorocznej zadyszce polskiego sektora energetycznego oraz dalszym wzroście cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla, przekładającego się bezpośrednio na ceny energii elektrycznej, nie ma wątpliwości, że kolejna faza EU ETS nie będzie łagodnym okresem dla energetyki węglowej. W tym przypadku, jedynym rozwiązaniem wydaje się mądre rozgospodarowanie środków pochodzących z sprzedaży przez Polskę uprawnień.