Szulecki: Kryzys Ukraiński to szansa na dyskusję o gruntownej transformacji energetyki

9 kwietnia 2014, 13:02 Energetyka

KOMENTARZ

Dr Kacper Szulecki,

politolog i założyciel Instytutu Studiów nad Środowiskiem i Polityką (ESPRi) we Wrocławiu, członek redakcji tygodnika „Kultura Liberalna”.

W ostatnich latach w tzw. trójkącie polityki energetycznej – obejmującym opłacalność, wpływ na środowisko i bezpieczeństwo – uwaga skupiała się niemal wyłącznie na prostych rachunkach ekonomicznej opłacalności. Paradoksalnie, kryzys wokół Ukrainy i Krymu może dać nam szansę na nowe otwarcie, bo kwestie bezpieczeństwa stają na pierwszym planie. To dobry moment by na poważnie przemyśleć błędy europejskiej polityki energetycznej i zacząć myśleć całościowo.

Unijna polityka energetyczna jest od pewnego czasu rozpięta między dwoma skrajnymi biegunami. Z jednej strony – twardogłowi głosiciele energetycznej Realpolitik, rozumujący w kategoriach bezpieczeństwa narodowego. Z drugiej – wyznawcy rynku, którzy wszystko chcieliby załatwiać w sferze ekonomicznej, a bezpieczeństwo realizować wyłącznie przez zagęszczanie współzależności gospodarczej. Ci pierwsi nie rozumieją do końca, że energia to też towar. Ci drudzy – nieco naiwnie uznają, że to towar jak każdy inny.

Opcja „rynkowa” dominuje w instytucjach Unii Europejskiej (choć komisarz Oettinger do niej nie należy). Logika współzależności, w obliczu konfliktu z Rosją, pokazuje swoje zalety, ale też istotne wady. Rzeczywiście – UE jest z Rosją powiązana tak silnymi więzami gospodarczymi, że wojna na większa skalę nie jest w niczyim interesie i po prostu nie ma sensu. Ta sama współzależność, która daje nam bezpieczeństwo w szerszej perspektywie, w przypadku Ukrainy wiąże nam ręce. Wszystko dlatego, ze nasza współzależność jest nierówna. Koszty sankcji czy obywania się bez gazu w krótkim terminie znacznie przewyższają cenę, jaką za wstrzymanie współpracy płaciłaby Rosja. Zapominamy, że „bezpieczeństwo dostaw” zawsze będzie ważyć więcej niż „bezpieczeństwo zbytu”. To drugie leży w sferze handlu zagranicznego, to pierwsze – dotyka fundamentów bezpieczeństwa naszych społeczeństw.

Dotychczasowa transformacja europejskiego systemu energetycznego była fragmentaryczna i krótkowzroczna. Skupiała się jedynie na sektorze elektro-energetycznym. W Polsce, rząd i administracja wskazywały, że polityka klimatyczna oprócz promowania energii odnawialnej stanowi nacisk na odchodznei od „rodzimego” węgla na rzecz gazu – z Rosji. Nie dostrzegano jednak, że coraz więcej rzekomo „naszego” węgla także importujemy – z Rosji. Nie zapominajmy też o transporcie i innych sektorach, które nie mogą fukncjonować bez ropy naftowej. 93% ropy trafia do Polski z Rosji.

Dlatego korzystając z kubła zimnej wody jakim jest kryzys ukraiński warto przemyśleć takie sprawy jak solidarność, zrównoważenie systemu, czy dywersyfikacja źródeł energii i energooszczędność. Import gazu z USA oraz europejska podaż gazu z łupków to na dzień dzisiejszy wciąż jedynie hipotetyczne możliwości. Bardzo ważną rolę w tej nowej wizji europejskiej polityki energetycznej mają odnawialne źródła energii, które jednocześnie zmniejszają zależność od dostaw i negatywny nacisk systemów energetycznych na atmosferę i środowisko. Podobną fukncję – w doadtku taniej – może pełnić efektywnosć energetyczna po stronie podaży i konsumpcji energii (np. Ślimacząca się w polsce termomodernizacja). Gaz zza Atlantyku i z europejskich łupków może z kolei na nowo porpawić kalkulację ekonomiczną w transformacji energetycznej. Dziś Europa obawia się konkurencji z cieszącą się „premią” taniego gazu Ameryką. Rodzime łupki lub zgoda USA na eksport do Europy zniwelują niebezpieczną tendencję do kierowania się w polityce energetycznej chwilowymi bodźcami ekonomicznymi. Bez tego brzemienia, będzie mozna na nowo skupić się na fundamentalnej transformacji energetycznej, w której sercu są odnawialne źródła, a gaz jest najlepszym paliwem przejściowym na najbliższe dekady.

Widoczny od lat brak głębszej refleksji nt. Europejskiego bezpieczeństwa energetycznego to jeden z pięciu „grzechów głównych” unijnej polityki i rządzenia energią. Bezpieczeństwo energetyczne należy rozumieć szeroko, nie skupiając się wyłącznie na bezpieczeństwie dostaw. Zrównoważony system energetyczny, to nie tylko taki, który jest „zielony” – ale także odporny na nagłe kryzysy i będący w stanie dostarczać dobro publiczne, jakim jest energia, w sposób możliwie inkluzyjny i sprawiedliwy. Nasz obecny system jest nie tylko nieprzyjazny dla środowiska – jest całkowicie pozbawiony tej równowagi. Warto przekuć wynikłe z ukraińskiego kryzysu zainteresowanie bezpieczeństwem energetycznym i dywersyfikacją źródeł w coś większego – długoterminową strategię modernizacji polskiej i europejskiej energetyki w stronę zrównoważoną.

***

Szersza analiza „pięciu grzechów głównych” europejskiej polityki energetycznej autorstwa Kacpra Szuleckiego i Kirsten Westphal z Niemieckiego Instytutu Bezpieczeństwa i Spraw Międzynarodowych – SWP ukaże się w letnim numerze specjalnym czasopisma „Global Policy”.

Według autorów wartość bezpieczeństwa energetycznego została w ostatnich latach wyparta przez skrajnie wolnorynkowe podejście do energetyki. Choć rynki od dłuższego czasu wykazują niezdolność do sprawnego organizowania sektora energetycznego, dyskurs wolnorynkowy pozostawał dominujący.  Zmieniła to dopiero sytuacja na Ukrainie, analogicznie do wpływu wojny gazowej z 2009 roku. Zdaniem Szuleckeigo i Westphal sektor energetyczny powinien być rozumiany jako dobro publiczne. Wtedy w hierarchii ważności stają wyżej niezawodność i dostępność źródła energii a rozproszona energetyka odnawialna wykazuje swoje zalety. Politolodzy przekonują dlatego, że w celu uniezależnienia Europy od surowców pochodzących z importu, powinna ona rozwijać własne wydobycie (np. gazu łupkowego) jako paliwa przejściowego i  sektor OZE zgodnie z ideą prosumencką oraz w szerszej, kontynentalnej skali, wymagajacej jednak koordynacji i solidarności. Większa dostępność gazu ziemnego i mniejsze zapotrzebowanie na ten surowiec sprawią, że jego znaczenie strategiczne spadnie a razem z nim zależność Europy od tradycyjnego dostawcy.