Tsafos: Rozciągnąć dywersyfikację na Europę Wschodnią

10 lipca 2014, 13:07 Energetyka

Obawy Europy o zależność od dostaw gazu z Rosji są niesłuszne – twierdzi Nikos Tsafos, specjalista ds. energetyki. Jego zdaniem większym problemem jest nierówna integracja rynków gazowych na Starym Kontynencie.

Z danych Eurostatu podanych przez eksperta wynika, że od 1990 roku do chwili obecnej udział rosyjskiego gazu w realizacji europejskiego zapotrzebowania nieco spadł. Mocno spadło za to własne wydobycie krajów europejskich. Niezmiennie rośnie import surowca z alternatywnych źródeł: z Norwegii, Algierii i innych krajów.

– W 1990 roku Europa zapewniła 53 procent swojego zapotrzebowania przy użyciu własnych surowców (wydobycie krajowe i handel europejski) i zaimportowała gaz z trzech zewnętrznych źródeł: z Rosji (32 procent udziału na rynku), Algierii (7,9 procent) lub Norwegii (7,2 procent) z minimalnym dodatkiem importu z Libii (0,3 procent) – wylicza Tsafos. – Wczesne lata 90-te to nieznaczny spadek udziału Rosji w rynku i powiązana z nim rosnąca samowystarczalność Europy wynikająca ze spadku eksportu z Rosji do Europy Wschodniej po spadku aktywności przemysłowej związanym z upadkiem Związku Sowieckiego – analizuje dalej ekspert.

– Tymczasem wydobycie gazu ziemnego w Europie zaczęło spadać, by w 2012 roku spaść do 32 procent udziału w ogólnym zużyciu gazu – pisze Grek. Ten spadek uzupełniły jego zdaniem dostawy od nowych producentów z Nigerii, Kataru, Trinidadu, Libii, Egiptu, Azerbejdżanu i Gwinei Równikowej.

– W 2012 roku europejski rynek gazu był znacznie bardziej zdywersyfikowany, niż w 1990 roku. Udział Rosji w rynku wynosił 25 procent, Norwegii 22,3 procent, Algierii 9,4 procent a pozostałych dostawców 11,4 procent – wskazuje autor tekstu.

Dlatego, jego zdaniem, nie można mówić o „rosnącym uzależnieniu od gazu z Rosji” w kontekście całego kontynentu. To zjawisko regionalne. – Z tego względu zależność od dostaw rosyjskich nie może być barometrem bezpieczeństwa energetycznego – pisze. Podkreśla, że nie zmienia się ono w stopniu znaczącym od wielu lat.

– Europa dywersyfikuje źródła dostaw od dwóch dekad i jest na tym szlaku dużo dalej niż kiedykolwiek w swojej historii – ocenia Tsafalos. – Jeżeli Europa chce więcej dywersyfikacji, nie potrzebuje nowych paradygmatów i wielkich inicjatyw. Potrzebuje rozwoju rynku wewnętrznego, który rozszerzy ogólną dywersyfikację na mniej zdywersyfikowany obszar Europy Wschodniej.