Jakóbik: Turkish Stream 2, czyli pomysł Gazpromu na bezkrólewie w Europie (ANALIZA)

14 marca 2019, 09:30 Energetyka

Rosjanie coraz częściej mówią o Turkish Stream 2, czyli gazociągu pozwalającym dostarczać gaz do Europy z pominięciem Ukrainy od południa. Na ile jest realny, a na ile służy doraźnej polityce Kremla? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Budowa gazociągu Turkish Stream / fot. turkstream.info

Stan gry                

Bułgaria poinformowała, że Rosjanie zapowiedzieli zakończenie dostaw przez Gazociąg Transbałkański, który dostarcza obecnie gaz rosyjski z Ukrainy przez Bułgarię na Bałkany. Nie oznacza to jednak, że Rosjanie nie będą już słać gazu przez jej terytorium, bo w zamian proponują europejską odnogę Turkish Stream.

Agencja Bloomberg podaje, że jeżeli druga nitka gazociągu Turkish Stream nie zostanie poprowadzona przez terytorium Bułgarii, a dostawy nim nie zastąpią wolumenu słanego dotąd przez Gazociąg Transbałkański, to Sofia będzie mogła skierować do arbitrażu pozew przeciwko Gazpromowi domagając się odszkodowania za utracone zyski z tranzytu. Obecna umowa przesyłowa obowiązuje do 2030 roku. – Wraz z uruchomieniem Turkish Stream pod koniec 2019 roku spółka zamierza dostarczać gaz do odbiorców w regionie nową trasą – przyznał rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprianow.

Taka perspektywa może być narzędziem nacisku Rosji na Bułgarię, która będzie brać pod uwagę przede wszystkim aspekt ekonomiczny Turkish Stream, a w dalszej kolejności konsekwencje polityczne zwiększania dostaw gazu rosyjskiego na Bałkany z użyciem tego projektu. Przykładem tego podejścia mógł być samotny sprzeciw Bułgarów wobec rewizji dyrektywy gazowej, która miała podporządkować prawu unijnemu sporny Nord Stream 2 na północy.

Z tego względu obawy Bułgarów mogą być reżyserowane w celu poprawy pozycji negocjacyjnej z Rosjanami i Komisją Europejską. Na ich decyzję może wpłynąć także los projektu dostaw gazu ze złóż śródziemnomorskich oraz dalszy rozwój Korytarza Południowego, który od początku nowej dekady ma pompować gaz m.in. na terytorium bułgarskie. Bułgarski operator sieci przesyłowej Bulgartransgaz wznowił ostatecznie przetarg na gazociąg łączący granicę turecko-bułgarską z Serbią. Tymczasem Serbia zadeklarowała zainteresowanie gazem z Turkish Stream, a Gazprom zapowiedział, że gazociąg potrzebny do odbioru gazu słanego przez Turcję ma być budowany jeszcze w tym roku.

Wójcik: Gaz z Turkish Stream trafi do Serbii, ale czy do Unii też?

Wieści o Turkish Stream 2, a właściwie odnogi europejskiej TurkStream, jak oficjalnie nazywa się projekt rosyjskiego gazociągu do Turcji, pojawiły się 18 lutego 2019 roku, czyli w epicentrum sporu o wspomnianą dyrektywę gazową, która mogłaby opóźnić Nord Stream 2 lub ograniczyć wykorzystanie jego przepustowości mającej sięgnąć ostatecznie 55 mld m sześc. rocznie. Wówczas Gazprom dopuścił możliwość budowy drugiej nitki Turkish Stream dedykowanej rynkowi europejskiemu. Był to owoc spotkania prezydentów Władimira Putina z Recepem Tayyipem Erdoganem i sygnał, że Gazprom będzie mógł zmniejszać dostawy przez dotychczasowy szlak ukraiński nawet przy problemach Nord Stream 2, bo może sięgnąć jeszcze po Turkish Stream.

Wyzwania

Pomysł europejskiej odnogi TurkStream nie jest nowy. Pojawił się jako alternatywa do South Stream zablokowanego w 2015 roku w Bułgarii przez Komisję Europejską, która miała do niego zastrzeżenia prawne. Turkish Stream budowany poza granicami Unii Europejskiej nie może zostać zablokowany, jednak odnoga europejska może powstać tylko przy współpracy firm zachodnich i za zgodą Komisji Europejskiej. Gazprom oczekuje potwierdzenia, że rynek jest zainteresowany nowym gazem z Rosji oraz, że nie dojdzie do blokady projektu przez Komisję Europejską.

Druga nitka Turkish Stream miałaby mieć 15,75 mld m sześc. rocznie przepustowości. Odnoga europejska mogłaby dostarczać gaz na Bałkany, a także do hubu gazowego w Baumgarten w Austrii, gdzie będzie też docierać gaz z Nord Stream 2, o ile projekt zostanie zrealizowany. Wówczas gazociągi na północy i południu mogłyby się uzupełniać w nasycaniu Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej gazem z Rosji, podkopując alternatywy gazociągowe oraz LNG niezgodnie z polityką unijną dywersyfikacji. Z tego względu o Turkish Stream 2 wypowiadają się również Austriacy. OMV zaangażowana w Nord Stream 2 jest zainteresowana „jakimkolwiek gazociągiem do Austrii” i sygnalizuje w ten sposób otwartość na gazociąg turecki.

Wyzwaniem będzie jednak postawa Turcji, bez której współpracy nie powstanie druga nitka Turkish Stream pozwalająca słać gaz do Europy. Pierwsza jest budowana samotnie przez Gazprom. Drugą miałoby budować konsorcjum z tureckim BOTAS-em. Oznacza to, że Erdogan zyskuje narzędzie nacisku na Rosjan, a w przeszłości nie wahał się go użyć, na przykład po porażce South Stream w 2015 roku i incydencie wojskowym na Morzu Czarnym w 2016 roku.

Należy założyć, że przeciwko Turkish Stream 2 będzie działać Komisja Europejska, która jednak w najbliższych miesiącach może mieć ograniczone pole manewru ze względu na wybory parlamentarne w Europie oraz konieczność wyłonienia nowego składu Komisji. Być może Rosja zechce przeforsować Turkish Stream 2 w okresie bezkrólewia. Przeciwko projektowi opowiedzą się zapewne USA, które będą działać na Bałkanach, aby zniechęcić kraje unijne do udziału w projekcie. Warto zaznaczyć, że sankcje wobec Turkish Stream mogłyby mieć mniej negatywny oddźwięk niż wobec Nord Stream 2, o ile nie uderzyłyby w Europę Zachodnią. Amerykanie mają także narzędzia nacisku na Serbię, która jest zresztą zrzeszona w unijnej Wspólnocie Energetycznej, co także daje pewne narzędzia Unii Europejskiej. O ile ta zechce z nich skorzystać.

Konsekwencje

Turkish Stream 2 jest więc w pierwszej kolejności narzędziem wpływu politycznego rodzącym dezorientację na Ukrainie i w Unii Europejskiej. Ma pokazać alternatywę do Nord Stream 2 oraz zbędność szlaku ukraińskiego. Będzie to ważne m.in. w procesie trójstronnym kontynuowanym w maju 2019 roku w okresie przejściowym dla Komisji i tuż po wyborach prezydenckich na Ukrainie.

W drugiej kolejności Turkish Stream 2 jest narzędziem odwracania uwagi krajów Europy Południowej od projektów dywersyfikacyjnych, jak terminal LNG w Chorwacji z problemami, pomysł rozbudowy Korytarza Południowego, czy EastMed – gazociągu ze złóż śródziemnomorskich. Będzie także średnioterminowo uderzał w projekty LNG w Grecji i wszelkie alternatywy do gazu rosyjskiego, które pojawią się na horyzoncie.

Dopiero w ostatniej kolejności Turkish Stream 2 może okazać się realnym projektem. Jeżeli nie zablokują go Komisja Europejska i USA, a Rosja znajdzie wspólny język z Turcją, a także pojawi się pomysł biznesowy po stronie spółek europejskich (na przykład poprzez dokomponowanie projektu Eastring łączącego Bałkany z Baumgarten), odnoga gazociągu tureckiego Gazpromu będzie mogła tłoczyć gaz wbrew polityce dywersyfikacji na południe Europy.