Turkish Stream: Bardziej sygnał dyktatorów niż realny projekt

2 sierpnia 2016, 08:16 Alert

(Reuters/Wojciech Jakóbik)

Za pomocą porozumień w sprawie gazociągu Turkish Stream Rosja i Turcja wyślą polityczny sygnał na Zachód, ale niekoniecznie będzie to oznaczać zacieśnienie więzi energetycznej między tymi krajami – oceniają eksperci cytowani przez Reuters.

Oficjele Unii Europejskiej obawiają się, że w razie realizacji, nowy gazociąg z Rosji do Turcji zaszkodzi tranzytowi, a co za tym idzie stabilności gospodarczej, Ukrainy. Jednak taki scenariusz będzie trudny do realizacji, bo wraz ze zbliżeniem z Turcją Rosjanie zastąpią stare problemy nowymi.

Turkish Stream wiązałby się z większą zależnością polityczną, koniecznością zapewnienia dodatkowej infrastruktury, która doprowadzałaby gaz z Turkish Stream do odbiorców w Europie. Choć pierwotnie gazociąg miał liczyć cztery nitki, Turcy wyrazili zainteresowanie jedną nitką o przepustowości 15,75 mld m3. Realizacja projektu w tej skali oznaczałby konieczność utrzymania części tranzytu przez Ukrainę. Zainteresowanie rosyjskim gazociągiem zmniejsza zaangażowanie Turcji w projekt dostarczenia kaspijskiego gazu do Europy. – Turcja jest w pełni świadoma swej odpowiedzialności, jako kraju kluczowego dla budowy Południowego Korytarza Gazowego – ocenił w rozmowie z Reutersem wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Maros Szefczovicz.

Katja Jafimajewa z Oxford Institute for Energy Studies wątpi, że Rosjanie będą chcieli zastąpić trudne relacje z Ukrainą, na niemniej trudne stosunki z Turcją. Zdaniem Sijbrena de Jonga z Hague Centre for Strategic Studies „jest mało prawdopodobne, że Turkish Stream zostanie przedłużony do Europy Południowej”.