Karczewski o umowie z Gazpromem: Przyjęliśmy warunki strony przeciwnej

28 sierpnia 2017, 13:45 Alert

Odpowiedzialność za umowę z Gazpromem z 2010 r. powinna być odpowiedzialnością nie tylko polityczną – ocenił w rozmowie z telewizją internetową „wPolsce.pl” marszałek Senatu Stanisław Karczewski, pytany o doniesienia tygodnika „Sieci” na temat negocjacji umowy z Gazpromem. 

Tygodnik „Sieci” opisał kulisy podpisania w 2010 r. niekorzystnej dla Polski umowy gazowej; dotarł do niejawnych instrukcji negocjacyjnych przyjmowanych przez rząd PO-PSL. Wynika z nich – według tygodnika – że o ile pierwsza instrukcja negocjacyjna z marca 2009 roku zakładała obronę polskich interesów, o tyle w kolejnej instrukcji, zatwierdzonej przez rząd Donalda Tuska w lipcu 2009 roku, Polska zrezygnowała „ze wszystkich najważniejszych postulatów, gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne”.

VAT i akcyza

Marszałek Senatu, pytany czy ktoś powinien odpowiedzieć za „niekorzystną umowę” z Gazpromem odpowiedział, że „taka odpowiedzialność powinna być nie tylko odpowiedzialnością polityczną”. – Wiele decyzji, wiele ruchów, czy brak ruchów, bierność poprzedniej władzy, jak chociażby w kwestiach związanych z akcyzą i z podatkiem VAT, wskazują na to, że nie działano w polskim interesie, więc wszystkie możliwości prawne powinny być wykorzystane – powiedział Karczewski.
Jak podkreślił, w negocjacjach trzeba stawiać własne warunki, a w rozmowach z Gazpromem – w jego ocenie – warunki były bardzo słabe.
– Przyjęliśmy warunki strony przeciwnej, która na tym zyskuje, a Polacy tracili, tracą i jeszcze będą tracić, także to jest zdumiewające. Na pewno wymiar sprawiedliwości i odpowiednie służby, również powinny dokładnie przeprowadzić śledztwo w tej sprawie – zaznaczył Karczewski.

Utrzymanie status quo

Według tygodnika „Sieci” w pierwszej instrukcji dot. negocjacji z Gazpromem z 6 marca 2009, jest m.in. mowa, że „strona polska nie dopuści do próby zwiększenia ilości kontraktu jamalskiego, uzgodnionych Protokołem z dnia 2 lutego 2003 roku, jako rozwiązania zastępującego kontrakt z RosUkrEnergo AG”, a także że „w przypadku podniesienia przez stronę rosyjską statutu EuRoPol Gazu SA, strona polska jest zainteresowana utrzymaniem status quo w obszarze podziału kompetencji i sposobu podejmowania decyzji przez zarząd spółki”.

Rząd Tuska uznaje także w tej instrukcji – podaje tygodnik – że „w interesie strony polskiej jest zawarcie umowy, w oparciu o którą zostanie podpisany kontrakt na dostawy gazu na lata 2009-2014, tj. do czasu, gdy nie powstaną alternatywne od kierunku wschodniego możliwości zapewnienia dostaw, jakimi są gazoport w Świnoujściu i gazociąg Baltic Pipe”.

Jakóbik: Ujawnić raport NIK o umowie gazowej z Rosją

Jednak po wizycie w Moskwie wicepremiera Waldemara Pawlaka w maju 2009 roku, instrukcje zostają zmienione – informuje „Sieci”. „Najważniejsze założenia zostają wywrócone do góry nogami. Nie ma już mowy o gazoporcie, ani o Baltic Pipe. Rząd dopuszcza zwiększenie dostaw ponad polskie zapotrzebowanie, a +w interesie strony polskiej+ okazuje się podpisanie umowy do roku 2035” – czytamy.

W efekcie, mimo m.in. pism prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tej sprawie, z oczekiwaniem wyjaśnień w sprawie ustępstw rządu, wynegocjowane zostaje niekorzystne do Polski porozumienie – dodaje tygodnik.

Kontrakt jamalski

Kontrakt jamalski, to długoterminowa umowa między PGNiG a Gazpromem na dostawy gazu do Polski z września 1996 r. i obowiązująca do 2022 r. Dotyczy ok. 10 mld m. sześc. gazu transportowanego przez gazociąg Jamał-Europa. Polski odcinek rurociągu liczy ok. 683 km.

Zapisy kontraktu były renegocjowane w 2010 r. Ówcześni wicepremierzy Polski i Rosji, Waldemar Pawlak oraz Igor Sieczin, podpisali jesienią 2010 roku międzyrządowe porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu do Polski, a PGNiG i Gazprom podpisały aneks do kontraktu jamalskiego. Porozumienie dotyczyło zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu do Polski o ok. 2 mld m sześc. rocznie. Zgodnie z umową, tranzyt gazu został przewidziany do 2019 r., a dostawy do 2022 r.

Polska Agencja Prasowa