Stępiński: Wiemy, że nic nie wiemy o cenach energii

31 stycznia 2019, 07:31 Energetyka

Ministerstwo Energii zapowiada pilną nowelizację sztandarowego projektu, który miał powstrzymać wzrost cen rachunków za energię w roku wyborczym. To efekt rozmów z Komisją Europejską, która domaga się zmian. Wiemy, że nic nie wiemy o tym, co będzie dalej z cenami energii – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

fot. Pixabay

Krok w tył

Stało się to, co eksperci zapowiadali od początku prac nad ustawą o cenach energii. We wczorajszej audycji w radio RMF FM szef resortu energii, Krzysztof Tchórzewski ocenił, że ,,za bardzo koncentrujemy się (ministerstwo – przyp. red.) na uprawnieniach URE, poprzez wprowadzenie rozwiązań w tej ustawie i w tej dziedzinie robimy krok do tyłu”. Poinformował, że odpowiednie zmiany mają zostać wprowadzone do końca marca. Słowa ministra Tchórzewskiego to prawdopodobnie efekt ostatnich spotkań z przedstawicielami Komisji Europejskiej m.in. z komisarzem ds. energii i klimatu Miguelem Ariasem Canete. Ponadto padły one dokładnie miesiąc po tym, jak prezydent Andrzej Duda podpisał przyjętą w błyskawicznym tempie ustawę, na mocy której ceny energii w 2019 roku mają nie wzrosnąć. – Warto przypomnieć o potrzebnie pilnej nowelizacji ustawy – mówił w połowie stycznia prezes URE Maciej Bando. Jego zdaniem ustawa jest daleko sprzeczna z innymi aktami prawnymi, dlatego prowadzi do sporów na temat interpretacji.

Bando: Ustawa o cenach energii jest do pilnej nowelizacji

Komisja zbadała ustawę o cenach energii

Zgodnie z przepisami obowiązującymi w Polsce ceny energii są ustalane przez prezesa URE, w oparciu o przesłane wnioski taryfowe i analizę sytuacji na rynku. Regulator ma niezależnie podejmować decyzjębez nakazów decydentów. Ustawa o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw de facto zamroziła nie tylko wysokość rachunków za energię, ale również kompetencje prezesa URE, o czym zresztą regulator poinformował ministra energii formalnie domagając się jej pilnej nowelizacji. Sprawą postanowiła się zająć także Komisja Europejska. Dziennik Gazeta Prawna informował, że Bruksela miała zbadać sprawę niezależności URE. To jednak nie jest jedyny element, który stałsię przedmiotem jej zainteresowania.

Rosnące wątpliwości

Komisja poprosiła Polskę o notyfikację ustawy, aby zbadać czy jej zapisy nie wyczerpują znamion niedozwolonej pomocy publicznej. Plan premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Tchórzewskiego zakłada m.in. obniżkę akcyzy z 20 do 5 zł oraz opłaty przejściowej o 95 procent. W efekcie ponad 17,5 mln odbiorców w Polsce ma w tym roku zapłacić tyle samo, co w 2018 roku. W zamian za ,,zamrożenie cen energii” spółki energetyczne mają otrzymać rekompensatę ze specjalnie powołanego funduszu, na który z budżetu państwa trafi 4 mld złotych.

Na razie nie jest jasne czy Komisja Europejska uzna ten mechanizm za niedozwoloną pomoc publiczną. Środki mają pochodzić głównie ze sprzedaży dodatkowych uprawnień do emisji CO2, z których przychody dotychczas nie zostały ujęte w budżecie na rok 2019. Co więcej spółki energetyczne mają obowiązek, aby do kwietnia renegocjować umowy, w których podniesiona została cena za energię, tak aby powróciły one do wysokości z 2018 roku. Nie wiadomo jednak w jaki sposób miałyby to zrobić i ostatecznie jak dużą rekompensatę otrzymają spółki energetyczne. Mimo, że ustawa została podpisana 30 grudnia to nadal nie ma rozporządzenia ministra energii, które wyjaśniłoby sytuację.

Ciekawe jest również to, że 9 stycznia, a więc po wejściu w życie ustawy, minister Tchórzewski powołał zespół, który miał wdrożyć jej zapisy i przygotować brakujące rozporządzenia. Kolejność powinna być raczej odwrotna. Niemniej jednak na razie Ministerstwo Energii nie informowało o postępach w pracach. Tak samo nie wiadomo czy rozpoczął się audyt w spółkach energetycznych, który pod koniec grudnia zapowiedział premier Morawiecki. Ma niezależnie od zawiadomionej przez prezesa URE prokuratury sprawdzić ewentualne manipulacje cenami energii na Towarowej Giełdzie Energii.

Wnioski taryfowe

Znaków zapytania jest więcej. Nie wiadomo również co stanie się z wnioskami taryfowymi, które w listopadzie ubiegłego roku spółki energetyczne złożyły do prezesa URE. Wówczas stało się jasne, że podwyżki cen energii to nie tylko ,,histeria niektórych mediów”. Koncerny wnioskowały w nich o podwyższenie taryfy o średnio o 30 procent. Mimo, że prezes URE wzywał je do pilnej zmiany wniosków i obniżenia wysokości podwyżek, te pozostały niezmienione. To efekt wcześniejszych deklaracji resortu energii, że spółki energetyczne są w stanie zaoszczędzić 1 mld złotych.  W ten sposób miały się one przyczynić do tego, aby odbiorcy nie odczuli wzrostu cen energii. Skoro spółki są w stanie mieć oszczędności bez szkody dla zapewnienia jej dostaw, to zdaniem prezesa URE złożone wnioski taryfowe nie mają uzasadnienia. Warto przypomnieć, że po pierwszym apelu prezesa Bando minister Tchórzewski w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że spółki wycofają wnioski, ale już dzień później powiedział, że tego nie zrobią, ponieważ działają niezależnie. Mimo to niektóre spółki odpowiadają na polecenia ministra i tną wydatki m.in na marketing i sponsoring. Na razie takie działania zapowiedział Tauron oraz Enea.

Wiemy, że nic nie wiemy

Pracom nad ustawą o cenach energii towarzyszy chaos i pośpiech. Bez względu na zabiegi polityków i podjęte działania legislacyjne jej ceny i tak będą rosły. Na razie trwa walka z czasem, aby dostosować ustawę o cenach energii do wymagań Komisji Europejskiej. Prace nad zmianami teoretycznie mogłoby wywrócić do góry nogami uznanie mechanizmów zawartych w ustawie za niedozwoloną pomoc publiczną. Nadal jedyne co wiemy na ten temat to, że nic nie wiemy.