W odpowiedzi na blef Rosji Komisja Europejska nie rezygnuje z South Stream

19 grudnia 2014, 11:29 Alert

(Wojciech Jakóbik)

Gazociąg South Stream. Grafika: Gazprom.

Premier Bułgarii Bojko Borysow po rozmowie z przedstawicielami Komisji Europejskiej poinformował, że Bruksela radziła jego krajowi kontynuację przygotowań do realizacji umów międzyrządowych z Rosją w sprawie South Stream, pomimo decyzji Rosjan o rezygnacji z przedsięwzięcia.

Komisja przekonywała Bułgarów, że jeśli nie wywiązaliby się z umówionych działań, ponieśliby kary finansowe z tego tytułu, jak w przypadku rezygnacji z elektrowni atomowej Belene. Wywiązując się, obarczają całą winą za porzucenie South Stream Rosjan.

W odpowiedzi na ten ruch Rosjanie mogą wrócić do starej koncepcji South Stream. Bez zaangażowania firm europejskich budowa projektu w wersji tureckiej nie będzie opłacalna. Komisja Europejska tworzy grunt pod ewentualny powrót do pierwotnego zamysłu. Przy tym nie rezygnuje z oczekiwania, że South Stream będzie podlegał prawu antymonopolowemu, które ogranicza wpływ Gazpromu na rurę.

Więcej na ten temat w analizie: Rezygnacja z South Stream to blef

Jak zauważa dziennikarka agencji Trend, prezydent Rosji Władimir Putin we wczorajszym wystąpieniu dla mediów zapowiedział, że rosyjski gaz może nadal docierać do austriackiego hubu gazowego w Baumgarten, nawet po porzuceniu South Stream i promocji trasy tureckiej dla nowego gazociągu przez Rosjan. Putin utrzymuje, że z Turcji do odbiorców europejskich mógłby nadal trafiać surowiec, który wcześniej miał płynąć przez Gazociąg Południowy.

– W ten sposób oficjalnie potwierdza, że zamierza rywalizować z europejskim projektem Nabucco – pisze Aunyr Gasimowa. Jej zdaniem porzucony projekt Unii Europejskiej może zostać przywrócony do łask po porażce South Stream. Dodaje ona także, że bez woli Europy turecka wersja Gazociągu Południowego nie znajdzie klientów a Turcja nie stanie się nowym węzłem gazowym.

Ważnym kontekstem jest informacja na temat rezygnacji Niemców z transakcji przekazania ich infrastruktury gazowej Rosjanom w zamian za dostęp do syberyjskich złóż gazu. Niemiecki BASF poinformował, że odwołał wymianę aktywów z rosyjskim Gazpromem.

Wintershall, firma paliwowa należąca do grupy chemicznej BASF zawarła z Gazpromem umowę, która m.in. przekazała Rosjanom kontrolę nad największymi w Niemczech magazynami gazu w Rehden oraz Jemgum, Germany, a także Haidach w Austrii. Umowa uwzględniała także przejęcie połowy akcji Wingas, WIEH i WIEE, oraz Astory – operatora magazynów. W zamian Wintershall miał otrzymać udział w syberyjskich złożach gazu należących do Gazpromu o nazwie Urengoj. Na tę transakcję wyraziła zgodę Komisja Europejska w połowie 2014 r. z mocą wsteczną od 1 kwietnia 2013. Transakcja miała zostać zakończona do końca 2014 roku, dotychczas w jej realizacji nie było opóźnień.

BASF informuje, że rezygnacja z umowy będzie kosztować go 211 mln euro wydatków w tym roku i 113 mln kosztów retroaktywnych.

Decyzja ma związek z narastającym napięciem między Zachodem a Rosją w związku z wojną na Ukrainie. Bez dostępu do niemieckiej infrastruktury Rosjanie są obecnie skazani na system gazowy Ukrainy lub tworzenie nowego połączenia na południu – za pomocą South Stream lub jego tureckiej wariacji.