Rzędowska: Wodór, czyli ucieczka do przodu

20 marca 2018, 07:31 Innowacje

Na początku marca 2018 pojawiła się informacja o tym, że policjanci jednego z europejskich krajów będą mieli do dyspozycji samochody napędzane wodorem (FCV). Polska delegacja oficjeli i przedstawicieli przemysłu odbyła podróż do Japonii na najważniejszą imprezę branżową gdzie prezentowano rozwiązania związane z ogniwami paliwowymi. Można nabrać przekonania, że w związku z tym, że rewolucja w transporcie raczej u nas szybko nie nastąpi, uwaga została skierowana gdzie indziej i jeszcze dalej wysyła nas w przyszłość. Bo tak o wodorze jako paliwie należy chyba myśleć – pisze Agata Rzędowska, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Co znajduje się pod maską samochodu na wodór? Fot. Flickr
Co znajduje się pod maską samochodu na wodór? Fot. Flickr

Drogo, bardzo drogo

Klasycznym bateryjnym samochodom elektrycznym można zarzucać, że są drogie względem pojazdów spalinowych tej samej klasy. Co dopiero można powiedzieć o samochodach wodorowych… Ponad 60 tysięcy euro za sztukę to dużo. Jeśli w segmencie aut elektrycznych jest mały wybór to w wodorowych w zasadzie go nie ma, no i do tego ceny zbudowania stacji też są wysokie. Poznany kilka miesięcy temu przeze mnie Japończyk mówił: wodór? Drogo, bardzo drogo.

Zatem co takiego ma w sobie wodór, że wiele firm i instytutów badawczych poświęca mu wiele uwagi? Jeśli już da się okiełznać będzie paliwem bardzo efektywnym, ale też niepozbawionym wad. Jakie bariery oprócz ceny są do pokonania?

Bariery

Oto bariery na drodze do rozwoju tej branży: magazynowanie wodoru, nie tylko na pokładzie pojazdu, obniżenie kosztów związanych z produkcją czystego wodoru, który może być wykorzystany jako paliwo. To także samo paliwo, które jak wielu mówi cechuje ogromna prostota wcale nie jest tanie i łatwe w produkcji. W Polsce wiele mówi się na temat możliwości wykorzystania do produkcji wodoru lokalnie dostępnego surowca czyli węgla. W Australii, gdzie produkowany jest wodór częściowo na potrzeby Japonii, używa się metody gazyfikacji. Jak przekonują specjaliści jest to bardzo efektywna metoda bo z jednej tony surowca w procesie gazyfikacji można uzyskać paliwo, które wystarczy na pokonanie kilkunastu tysięcy kilometrów przez FCV. Wodór może być też paliwem, które na Svalbardzie pojawi się zamiast węgla i da jego mieszkańcom energię. Pojazdy FCV mają być widoczne w czasie Olimpiady w Japonii w 2020 roku.

Polskie koncerny paliwowe

Budową pojazdów posiadających ogniwa paliwowe zainteresowanych jest wiele koncernów. W Polsce to przede wszystkim Ursus, który ma w planach rozwój technologii na potrzeby produkcji autobusów zasilanych wodorem oraz poważnie myśli o wodorze jako paliwie dla traktorów. Polskie koncerny paliwowe są zainteresowane sprzedażą wodoru na swoich stacjach. PKN Orlen ma nawet jedną taką stację w Niemczech. Dr Adam Czyżewski, główny ekonomista koncernu mówił na jednej z konferencji poświęconych czystemu transportowi, że w Niemczech zainteresowanie ładowaniem wodoru jest wciąż niewielkie, często dziennie pojawia się przy dystrybutorze jedno auto.

Nie tylko Davos

Wodór pojawił się wśród paliw alternatywnych, które zostały ujęte w Ustawie o elektromobilności i paliwach alternatywnych. W czasie największych kongresów gospodarczych przedstawiany jest jako paliwo przyszłości. Wielu specjalistów nie podziela tej opinii, ale część z nich przyznaje, że o ile nie widzi możliwości szerokiego zastosowania go w samochodach indywidualnych, to na potrzeby autobusów może się sprawdzić. Może też być efektywnym magazynem energii. Ale warto mieć w pamięci, że ponad 30 lat temu Andrzej Kurek w programie Sonda mówił o tym, że wodór to paliwo przyszłości. Więc kiedy ta przyszłość nadejdzie?