Wójcik: Irak, Kalifat i ropa

9 lipca 2014, 08:40 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

USA, największy producent ropy na świecie  produkują na własny rynek. Czołowymi eksporterami będą nadal OPEC i Rosja. Dlatego chaos wojny wewnętrznej w Iraku będzie miał coraz większy wpływ na rynek światowy. Czy skorzysta na tym Kreml?

Irak jest drugim po Arabii Saudyjskiej posiadaczem złóż ropy w OPEC i piątym na świecie. Oczywiście – mowa o  złożach konwencjonalnych, bo obecnie największym światowym potentatem ropy – głównie łupkowej – są Stany Zjednoczone. Ale USA produkują ropę przede wszystkim na własny rynek i choć ten fakt ma pierwszorzędne znaczenie dla globalnego rynku energii – czołowymi eksporterami będą nadal OPEC i Rosja. Dlatego chaos wojny wewnętrznej w Iraku staje się coraz większym zagrożeniem dla tego rynku.

Kiedy nastąpi koniec chaosu? Trudno przewidzieć. Potężniejący ruch sunnickich rebeliantów ogłosił stworzenie na Bliskim Wschodzie Kalifatu czyli państwa islamskiego powracającego do koncepcji prawa islamskiego poprzedzającej imperium Osmańskie. Ten scenariusz, gdyby się urzeczywistnił miałby znaczenie porównywalne z podziałem Europy po zakończeniu I wojny światowej. Byłaby to gruntowna przebudowa całego Bliskiego Wschodu z daleko idącymi konsekwencjami dla energetyki.

Po opanowaniu w 2003 r.  przez wojska USA, Irak odbudowywał swój przemysł naftowy, aby dopiero w 2011 r. nieco przekroczyć poziom wydobycia z czasu władzy Saddama Husajna. Ten poziom to 3,3 mln baryłek ropy dziennie. W przeciwieństwie do USA, Irak podobnie jak inne państwa naftowe produkują dla odbiorców zagranicznych, nie na własne potrzeby. Z Iraku 80 proc. wydobycia idzie na eksport. Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) podaje, że iracka ropa to aż 60 proc. możliwości zwiększenia podaży z krajów OPEC. To wprawdzie obecnie tylko 3,7 podaży państw OPEC, ale eksperci IAE wyliczyli, że w długoterminowej prognozie – do 2035 r. iracka ropa najbardziej przyczyni się  do światowego handlu ropą – jej wydobycie miałoby w tym czasie wynieść około 9 mln baryłek dziennie. Wyprzedzałoby je tylko wydobycie w Stanach Zjednoczonych – gdzie prognozowana jest produkcja ponad 13 mld baryłek dziennie. Ale USA i tak będą dodatkowo importować ropę, zaś Irak wg tych prognoz – miałby eksportować ponad 7,5 mld baryłek, wyprzedzając i w eksporcie i w wydobyciu Arabię Saudyjską.

Ale wojna i w perspektywie albo rozpad Iraku na trzy części, albo powstanie Kalifatu zmieniają zupełnie perspektywę. Już w tych dniach IEA obniżyła prognozę irackiego wydobycia o 0,5 mln baryłek dziennie do 2019 r., z podkreśleniem, że jest to „dość optymistyczna prognoza”. Amerykański instytut naukowy  Securing America’s Future Energy (SAFE) szacuje, że jeśli iracka produkcja ropy spadnie o jedną trzecią, co jest więcej niż prawdopodobne, to ceny ropy Brent na świecie pójdą ostro w górę. Amerykańska lekka ropa też nieco zdrożeje, na co po cichu liczą inwestorzy łupkowi i co Ameryce (jako jedynej) może wyjść na zdrowie.

Co będzie ostatecznie z rebeliantami ISIS/ISIL i ogłoszonym przez nich kalifatem trudno przewidzieć. Wbrew prognozom islamskie państwo może okazać się bytem trwałym. Od niedzieli liderzy organizacji poszukują przez Internet muzułmanów-specjalistów, w tym szczególnie fachowców od wydobycia oraz przerabiania węglowodorów. A jeśli nawet uda się pokonać siły islamskie – problemy Iraku wcale nie znikną. Nie da się nawet w odległej perspektywie zlikwidować podziałów i wrogości religijnych oraz etnicznych. Tym bardziej, że grupy społeczne zamieszkujące ten obszar tradycyjnie są przywiązane do ekstremistycznych przekonań. Eksportowana do dalekich odbiorców cenna ropa może być zepchnięta na daleki plan. Na rynku znajdzie się ropa z Rosji. Spadnie znaczenie OPEC, ale Kreml stanie się jeszcze ważniejszym graczem na globalnym rynku paliw. Ile w Europie i w Polsce będziemy płacić za paliwo, gdy cena za baryłkę Brent wyniesie 140 – 150 dolarów? Trudno przewidzieć.

Oczywiście – scenariusz może być bardziej optymistyczny. Irak zostanie spacyfikowany nie tyle przez Zachód (czyli Amerykanów), który najwyraźniej woli się po raz kolejny nie angażować na Bliskim Wschodzie, ile przez egzotyczny sojusz Iranu i Arabii Saudyjskiej. Jeszcze niedawno dla irańskich szyitów Saudowie byli Wielkim Szatanem, a dla wahabickich ortodoksów saudyjskich Teheran był śmiertelnym wrogiem. Ale dziś – wskrzeszony Kalifat to ogromne zagrożenie dla obu państw. Być może ropa też ma tu duże znaczenie. W każdym razie na granicę z Irakiem zagrożoną przez sunnickie wojska Rijad nie czekając na Amerykanów wysyła 30 tys. swoich żołnierzy.