Wójcik: Kozienice-Ołtarzew. Całe zło w przetargu?

23 września 2016, 07:45 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik 

Redaktor BiznesAlert.pl

Przetarg na wykonanie inwestycji ma uchronić inwestora i interes publiczny przed marnowaniem publicznych pieniędzy. Nie chroni przed zagrożeniem realizacji ważnych projektów. 

Linia 400 kV Kozienice – Ołtarzew powinna zostać ukończona do 2019 r. Ma wyprowadzać moc z nowego bloku 1075 MW i jest  konieczna dla bezpieczeństwa i niezawodności pracy Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE).  Ma bowiem zamknąć ring energetyczny wokół Warszawy od strony południowo-zachodniej. Ma zaopatrywać w prąd stolicę oraz północnowschodni obszar kraju. Jest więc inwestycją wrażliwą. Tymczasem opóźnienia w jej realizacji wynoszą już 1,5 roku. A wobec wczorajszych (22.09) protestów mieszkańców gmin Mazowsza południowozachodniego, może się okazać, że opóźnienie jeszcze wzrośnie. Bo ktoś, jakiś decydent uzna, że linię można poprowadzić jeszcze inaczej. Trasa linii była wielokrotnie zmieniana na skutek kolejnych protestów społecznych. Przy czym gwałtowność tych protestów rośnie.

W maju br. Polskie Sieci Energetyczne (PSE) zaprezentowały wyniki analizy wielokryterialnej aż pięciu wariantów korytarzy dla linii przesyłowej 400 kV. Grupa robocza, której ekspertem był prof. Andrzej Kraszewski z Politechniki Warszawskiej, spośród tych pięciu wskazała, że najlepsza, a zarazem najlepiej odpowiadająca interesom społeczności lokalnych  będzie trasa wzdłuż autostrady A2 i drogi krajowej nr 50. Tyle, że społeczności lokalne są innego zdania. Efekt jest taki, że choć od rozpoczęcia budowy linii upłynęło 1,5 roku, to wykonawca nie ma się czym pochwalić. Inwestor też.  Wczoraj prezes PSE Eryk Kłossowski na moje pytanie o opóźnienie inwestycji odpowiedział, że zaangażowanie finansowe wykonawcy ocenia na pół procent. Inni wykonawcy, na porównywalnych inwestycjach są zaangażowani finansowo na ok. 5 proc. Tymczasem postęp w zakresie finansowym powinien w przypadku tej linii  wg harmonogramu (zawieranie umów dotyczących służebności) wynosić od 8 do 10 proc.

Kim jest wykonawca linii Kozienice – Ołtarzew? Przetarg wygrało konsorcjum: krakowska spółka giełdowa ZUE i chorwacko-rosyjska Grupa Kapitałowa Dalekovod. Specjalnością Istniejącej od 1991 r. ZUE jest  budowanie infrastruktury komunikacyjnej i energetycznej. Wygląda na to, że konsorcjum na realizację brakuje środków, choć – jak stwierdził szef PSE – zadeklarowało, że jest w stanie dostarczyć wybudowaną pod klucz inwestycję za 469 mln zł. W PSE „przeprowadzono procedurę badania ceny rażąco niskiej.” Ale taki jest wynik przetagu.  W dodatku od 2014 r. wzrosły ceny gruntów, które należy wykupić na trasie przebiegu linii, im dłużej trwa przepychanka, tym żądania właścicieli gruntów do wywłaszczenia będą wyższe.. To wszystko zdaniem PSE jest jednak ” ryzykiem wykonawcy”. A oszacowania finansowe kosztów przedstawione w 2014 r. w tamtym czasie w PSE uznano za „przekonywujące”.

Tymczasem z zebranych przez mnie informacji wynika, że koszty były już wówczas przez wykonawcę niedoszacowane, a obecnie brakuje wykonawcy około 100 mln zł. Także na wykup gruntów więc  prawdopodobnie oferowane ceny wykupu są po prostu zbyt niskie. Czy to nie jest praprzyczyną obecnych protestów?

Całe zło zaczyna się od przetargów, których celem jest jak najniższe możliwe zejście z ceny i nic poza tym. Dotarłam do źródłowego materiału o tym przetargu. Budowa linii Kozienice – Ołtarzew jest największą inwestycją realizowaną przez PSE. Była trzykrotnie przedmiotem przetargu: w 2012 r., w lutym 2013 r. i we wrześniu 2013 r. Jak to w przetargu w Polsce – chodziło o najniższą cenę realizacji. Konsorcjum w pierwszym przetargu oferowało drugą co do wielkości cenę –  555,084 mln. zł. Najwyższa oferowana w pierwszym przetargu była kwota firmy Aldesa Nowa Energia: 684,773 mln. zł. Oferowane ceny wykonania uznano za zbyt wysokie i przeprowadzono jeszcze dwa kolejne przetargi. W drugim – co znamienne – Elektrobudowa Katowice oferowała jeszcze wyższą, ale całkiem ich zdaniem realistyczną cenę wykonania – 725 mln zł. Wobec tego doszło do trzeciego przetargu, który wygrało właśnie konsorcjum ZUE Kraków i rosyjsko-chorwacki Dalekovod ofertą najniższą, 460 mln zł.

Analiza ofert wykazuje, że niektórzy oferenci nawet zwiększali swoje oczekiwania fianansowe w kolejnych przetargach. Przy innych ofertach redukcja wynosiła od kilku do kilkunastu mln. zł. Jedynie w przypadku konsorcjum ZUE-Dalekovod w trzecim przetargu dokonano największej korekty redukcyjnej – aż 86 mln. zł. Redukcja była skuteczna, przetarg wygrało konsorcjum. Biorąc pod uwagę kontekst ekonomiczny, czyli pokrycia deficytu 100 mln zł na wykonanie inwestycji, są oceny, że konsorcjum nie ma środków na pokrycie tego deficytu.

Biorąc pod uwagę realia,  perspektywy linii Kozienice – Ołtarzew są następujące. Dla wykonawcy – albo opóźnienie i w efekcie kary umowne oraz deficyt na finansowaniu kosztów służebności i odszkodowań. Czyli strata na wyniku konsorcjum oraz dla ZUE znaczny spadek giełdowej wartości akcji. Możliwe jest także zejście z budowy i rezygnacja z kontraktu ze wszystkimi rujnującymi konsekwencjami finansowymi. Dla inwestora – opóźnienie ważnej inwestycji, znacznie większe niż 1,5 roku. Trzeba będzie przeprowadzić nowy przetarg, którego celem będzie także najniższa cena wykonania, bo takie mamy przepisy i PSE ma związane ręce.