Wójcik: Protesty przeciwko infrastrukturze strategicznej nie mają racji bytu

1 marca 2017, 07:30 Energetyka

Uchwalona w 2015 roku specustawa przesyłowa została znowelizowana przez Sejm ustawą 26 luteg br. ma pomóc w przyśpieszeniu budowy sieci energetycznych o strategicznym znaczeniu. W poprzednim dokumencie znalazła się budowa linii 400 kV z Kozienic do Ołtarzewa. W znowelizowanej ustawie znalazła się również rozbudowa istniejącej już linii 400 kV Kozienice – Miłosna. Co oznacza praktycznie budowę drugiej nitki 400 kV na odpowiednio wyższych słupach na tej samej trasie. Obie inwestycje (a raczej ta, która ostatecznie zostanie wybudowana) są konsekwencją  budowy nowego bloku węglowego o mocy 1075 MW,  który ma zwiększyć moc zainstalowaną w Elektrowni Kozienice o 30 proc. Jedna z tych dwóch linii ma wyprowadzić moc z elektrowni do aglomeracji warszawskiej oraz północnowschodniej części Polski. Bez tego nowy blok w Kozienicach jest bezużyteczny – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Konserwacja linii przesyłowej. fot. Tauron
Konserwacja linii przesyłowej. fot. Tauron

Na razie głównym efektem specustawy, oraz jej nowelizacji są burzliwe protesty mieszkańców gmin przez które ma przebiegać linia 400 kV. Przez dobry rok protestowali przedstawiciele gmin Mazowsza Południowego  z lewej strony Wisły. Ostatnie protesty odbyły się w gminie Magnuszew, leżącej na owej alternatywnej trasie. – W żadnym przypadku nie składamy broni. Być może będziemy zabiegali o zorganizowanie w tej sprawie referendum gminnego  – zapowiedziała Danuta Kawecka, szefowa „Stowarzyszenia stop dla linii 2 x 400 kV dla gminy Magnuszew”. To byłby ewenement na skalę Unii Europejskiej – uchylenie ustawy przez gminne referendum.

Inwestycjom w infrastrukturę z reguły towarzyszą protesty społeczne spowodowane konfliktem (prawdziwym lub wymyślonym) interesów lokalnych i interesu ogólnego. W przeszłości, w początkach XIX w. szczególnie dramatyczny miewały przebieg protesty przeciwko budowie linii kolejowych. Reakcje były różne: od prymitywnej paniki („krowy przestaną dawać mleko”, „wróci czarna ospa od dymów lokomotyw”, itd) do wysublimowanych: o „kolejowym wandalizmie” niszczącym piękno krajobrazu i architekturę miasteczek. Dziś kolej jest akceptowanym urozmaiceniem natury, a panikę towarzyszącą budowie dróg, lotnisk i właśnie linii wysokiego napięcia sieje nie tyle wieść gminna, co internet. Z okazji polskiego projektu budowy linii przesyłowych pojawiła się nowoczesna panika internetowa.

Fakt – nikt nie chce z tarasu czy okna patrzeć na ogromne słupy i potężne, zwisające kable. To współczesny „wandalizm niszczący piękno krajobrazu”, który jednak w końcu zaakceptujemy, jak ten kolejowy. Te jak przez grafika nakreślone kratownice i ramy słupów nośnych już są lubiane przez fotografów…Okaże się też, że śmiertelne zagrożenia bliskością linii 400 kV są na ogół takim samym wytworem paniki, jak zagrożenie dla mleczności krów przez lokomotywy i powrót czarnej ospy wskutek dymu. Dym z lokomotyw na pewno szkodził, zanieczyszczał atmosferę, ale ludność w Europie i USA nie ucierpiała.

Protesty na Mazowszu przeciwko budowie linii 400 kV są podobno spontaniczne – to obywatele upominają się o swoje prawa. Tyle, że niestety, w stylu XVIII-wiecznych  sejmików. Veto, linia 400 kV może być, ale nie u nas, budujcie ją gdzie indziej. Czyli nigdzie. Sejm jest zwierzchnią władzą Państwa Polskiego i przeprowadzenie referendum lokalnego przeciwko podjętym przez Sejm aktom nie ma mocy prawnej. Czy protestujący będą ją wymuszać korzystając z pomocy polityków, których partie właśnie w sondażach spadły poniżej progu wyborczego? To też się mieści w koszmarnej XVIII-wiecznej tradycji – za szlacheckimi burdami na sejmikach stali wytrawni manipulatorzy.

Budowa strategicznych linii 400 kV w Polsce jest konieczna. Rozumie to partia rządząca i partie opozycyjne. Przeciwko nowelizacji specustawy głosowali tylko posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz poseł Robert Mordak z klubu Kukiz’15. W czasie drugiego czytania projektu  na ostatnim posiedzeniu Sejmu ludowiec, poseł Mirosław Maliszewski argumentował, że nowelizacja ma liczne wady, a w całym procesie legislacyjnym nie uwzględniono konsultacji społecznych z mieszkańcami zainteresowanych miejscowości oraz zainteresowanych samorządów. Tymczasem PSL w poprzedniej koalicji wspólnie z Platformą Obywatelską głosował za tą specustawą. Bez żadnych wątpliwości, które PSL zgłasza obecnie. Zaś nowelizacja wprowadza w gruncie rzeczy tylko dodatkowe zmiany. Co więc motywowało posła Maliszewskiego i jego partyjnych kolegów?

Przy zastosowanej procedurze legislacyjnej wobec nowelizacji specustawy (projekt poselski przyjmowany w Sejmie krótką ścieżką) konsultacje ze stroną społeczną mają być prowadzone z inwestorem, czyli PSE. To wcale nie znaczy, że są mniej obowiązujące, że będą mniej ważne, natomiast jest nadzieja, że będą dotyczyć konkretów i łatwiej będzie stronom osiągać kompromis, na przykład w sprawie wywłaszczeń i odszkodowań. Tu koniecznie strona inwestora (czyli państwa) musi przestrzegać prawa wywłaszczanego obywatela, żeby nie poniósł strat, żeby za odszkodowanie mógł kupić równoważną nieruchomość. Na tym ani inwestor ani państwo nie mogą oszczędzać. I tego powinny pilnować zarówno media jak i parlament.