Wójcik: Przeciąć konflikt wschodnio-śródziemnomorski

17 lipca 2019, 07:30 Bezpieczeństwo

Kongres Stanów Zjednoczonych prowadzi zaawansowane prace nad projektem ustawy Partnership Eastern Mediterranean Security and Energy Act of 2019*. Tymczasem napięcia w tym regionie niebezpiecznie rosną. Czy światu grozi druga zimna wojna? – zastanawia się Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Tankowiec. Fot. Wikimedia Commons
Tankowiec. Fot. Wikimedia Commons

Konsekwentnie realizowana koncepcja prezydenta Recepa Erdogana, prowadzi do powstania prawdziwego węzła tureckiego na Bliskim Wschodzie. Węzły tego rodzaju to specyfika regionu, specyfika fatalna: ten pierwszy, gordyjski, został przecięty mieczem.

W czyim ręku jest miecz?

Miecz jest zwykle w ręku najsilniejszego. Erdogan stara się zaprezentować jako najsilniejszy na Bliskim Wschodzie. Właśnie definitywnie zlekceważył ostrzeżenia USA oraz Unii Europejskiej i realizuje z Rosją umowę o nabyciu systemów rakietowych S-400. Gdy powstaje ten tekst już wiadomo, że osiem ciężkich, transportowych samolotów rosyjskich z częściami S-400 wylądowało na lotnisku bazy w Murtad, niedaleko Ankary.W najbliższych dniach Rosja, drogą morską, dostarczy Turcji pierwszą partię – około 100 głowic do S-400. Według informacji przekazanej przez agencję Anadolu, system zostanie rozmieszczony przy granicy z Syrią oraz wokół Ankary. Szkolenie żołnierzy jednostek specjalnych obsługujących lub współpracujących z S-400 ma potrwać w Rosji około dwóch miesięcy. Niektóre bliskowschodnie media podają, że pierwsze grupy Turków są już na szkoleniu.

Dostawy – może przypadkiem a może nie – rozpoczęły się w rocznicę puczu, zmierzającego do obalenia dyktatury Erdogana. Jak wiadomo, Putin odegrał ważną rolę w jej uratowaniu, data rozpoczęcia dostaw S-400 ma więc symboliczne znaczenie.

W poniedziałek (15 lipca) Erdogan oficjalnie zakomunikował, że system antyrakietowy S-400 jest niezbędny dla „bezpieczeństwa kraju” wobec poważnych zagrożeń. I raczej nie miał na myśli Kurdów syryjskich. Poinformował również, że „Turcja będzie uczestniczyć w produkcji elementów i części rosyjskiego systemu antyrakietowego. Są perspektywy, że weźmiemy udział w kolejnym rosyjskim programie, S-500”- zakończył.

Pewne informacje przeciekające z tureckiego ministerstwa obrony świadczą, że turecko-rosyjska współpraca wojskowa obejmuje inne dziedziny poza S-400. Chodzi głównie o myśliwce z najnowszej serii Su, które mają zastąpić amerykańskie F-35. Wybierani są piloci na szkolenie w Rosji.

Tymczasem prezydent Turcji werbalnie odżegnuje się od jakichkolwiek agresywnych planów. Nie obawia się też reakcji USA – przekonywał w niedzielę, że Trump może „uchylić lub odłożyć sankcje CAATSA”. Zapowiedział, że w najbliższym czasie zapewne spotka się z gospodarzem Białego Domu. Faktem jest, że dotychczas prezydent USA nie wypowiadał się o nabrzmiewającym kryzysie tureckim. Interesował się wyłącznie Iranem. Na problemy z Turcją/Rosją reaguje Kongres.

Republikanie i Demokraci zgodnie podkreślają niebezpieczeństwo

Mimo milczenia Trumpa, Ankara musi przygotować się na bardzo poważną reakcję USA. Proponowana ustawa o partnerstwie wschodnio-śródziemnomorskim w dziedzinie bezpieczeństwa i energii jednoznacznie określa, że po rozpoczęciu dostaw S-400, Turcja – jeszcze wciąż członek NATO – automatycznie wypada z amerykańskiego programu bojowego F-35 i ze współpracy z firmami obronnymi Stanów Zjednoczonych. Co więcej, kongresmeni z obu partii oceniają zgodnie, że dynamicznie rozwijająca się rosyjsko-turecka współpraca wojskowa jest wyjątkowo niepokojąca. Powoduje poważny kryzys NATO. Turcja ma armię, która pod względem liczebności, zajmuje drugie miejsce w Sojuszu Atlantyckim (po armii USA). Według niektórych ocen – armia turecka jest też lepiej wyszkolona bojowo niż np. Bundeswehra.

Wpływowy dziennik Haberturk, blisko związany ze środowiskiem Erdogana, akcentuje kilka faktów. Turcja zawsze korzystała z uzbrojenia dostarczanego przez najbliższych partnerów traktatowych. Na początku XX w. tureckie siły zbrojne posługiwały się sprzętem bojowym „Made in Germany”. Po Drugiej Wojnie Światowej korzystały z uzbrojenia USA. „Obecnie przechodzimy do najbliższego w historii sojuszu. Sojuszu z Rosją.” – pisze Haberturk w komentarzu redakcyjnym. Nawet jeśli jeszcze nie mówimy o przejściu Turcji do „drugiego bloku”, to faktem jest, że „Turcja przeszła na drugą stronę” – podkreśla dziennik. Sformalizowanie tego „przejścia na drugą stronę” to niewątpliwie opuszczenie NATO przez Turcję. Wg oceny prawników Senatu USA, usunięcie Turcji z Sojuszu Atlantyckiego byłoby możliwe na podstawie konwencji wiedeńskiej o Prawie Traktatowym. Jest tam zapis, że jeżeli w traktacie wielostronnym któreś z państw nie spełnia przyjętych warunków, pozostałe państwa mogą zdecydować o zakończeniu współpracy z tym krajem. Muszą to zaakceptować jednomyślnie wszyscy sygnatariusze poza państwem, którego działalność oceniono jako niezgodną z traktatem. Czy łatwo będzie o taką jednomyślność?

Chodzi także o gaz…

Bezpośrednio zagrożona turecką agresją jest Republika Cypru, alarmuje izraelski portal Globes. Tu wystarczy iskra żeby doszło do wielkiej eksplozji…

Na obszarze nieuznawanego przez świat (za wyjątkiem Turcji) państwa Cypru Północnego przebywa 40.tys. wojsk tureckich. Obecnie tym siłom dostarczane są duże dostawy najnowocześniejszego uzbrojenia, m.in. czołgi i wyrzutnie rakietowe średniego zasięgu.

Od trzech lat Izrael łączy z Nikozją traktat o współpracy militarnej. Co rok odbywają się wspólne, izraelsko-grecko-cypryjskie manewry sił lądowych i morskich. Te ostatnie pod patronatem i przy doradztwie/udziale VI Floty USA.

Szelf i wody strefy ekonomicznej Cypru (WSE) kryją ogromne podmorskie złoża gazu ziemnego. Do tego bogactwa pretenduje Ankara w ramach nowej, imperialnej polityki prezydenta Erdogana. Ta polityka zakłada m.in. powstanie w Turcji ważnego południowego centrum handlu gazem. Realizacji tej koncepcji mają służyć dwa wielkie projekty tranzytowe: Południowy Korytarz Gazowy (a ściślej jego turecki odcinek TANAP, zakończony przed terminem) oraz Turk Stream 2, przebiegający do granicy turecko-bułgarskiej. Turcja nie traktuje tych projektów jako konkurencyjnych, ale jako zdywersyfikowane trasy kierunków dostaw według wymogów prawa UE. Ankara nie może się więc zgodzić na stworzenie konkurencyjnego (większego) hubu gazowego w tym samym regionie. Oznaczałoby to powstanie w Grecji gazowego centrum wydobycia i handlu założonego m.in. przez spółki związane z Republiką Cypryjską. Nie mogą się też zgodzić na ogromny gazociąg EastMed, transportujący do Grecji surowiec ze złóż izraelskich Lewiatan i Tamar oraz wspomniany gaz cypryjski. Do złóż izraelskich Ankara nie może mieć na razie roszczeń, na ten moment może im jedynie odciąć transport. Może przejąć natomiast złoża cypryjskie. Siłowo.

Wstępne działania są już w toku, turecki statek wiertniczy Fatih pracuje obecnie około 64 km na zachód od Pafos na obszarze szelfu kontynentalnego Cypru i cypryjskiej wyłącznej strefy ekonomicznej (WSE). Drugi turecki statek wiertniczy w Turcji, rozpocznie w drugiej połowie lipca odwierty na podobnym terenie morskim przypadającym Republice Cypru. Oba działania wiertnicze na wodach innego państwa stanowią złamanie przepisów prawa morskiego. Ankara jednak oficjalnie twierdzi, że odwierty wykonywane przez jej statki, choć pod osłoną korwet i niszczycieli, mogą być początkiem korzystnej współpracy z Nikozją przy eksploatacji podmorskich złóż gazu i ropy na Morzu Egejskim. Rząd Cypru ma w tym celu „rozpocząć negocjacje zamiast kontynuować militarną współpracę z Izraelem i Grecją pod patronatem USA, z udziałem VI floty, jej dronów i specjalsów”.

Ceny ropy znowu w górę?

Niewątpliwie narasta kolejny konflikt paliwowy w regionie sąsiadującym z Bliskim Wschodem. Chodzi o ropę, konflikt może być bardzo ważny dla rynków ropy, choć większość analityków przeoczyła ten fakt. Turcja, dzięki coraz bliższym kontaktom z Rosją, może przejąć pełną kontrolę nad cieśninami czarnomorskimi (Bosfor i Dardanele), a więc nad morskim tranzytem ropy pochodzącej z regionu Morza Kaspijskiego. Większość surowca transportowanego tym szlakiem dostarczana jest na rynek Europy Zachodniej i Południowej. Turcja może ten szlak nie tylko kontrolować, może go też zablokować pod jakimkolwiek pozorem. W rzeczywistości będzie chodziło o wpływ na ceny ropy. Potencjalnie kilka milionów baryłek ropy dziennie i produktów ropopochodnych zostanie usuniętych z rynku.

Sankcje Brukseli – na razie te łagodniejsze

Donald Tusk ostrzegł, że eskalacja działań Ankary i zagrożenie suwerenności Republiki Cypru, państwa członkowskiego Unii Europejskiej, nieuchronnie wymaga pełnej solidarności z Nikozją. Bruksela więc postanowiła zastosować wobec Turcji pewne sankcje. Na razie łagodniejsze: zawiesza się negocjacje w sprawie umowy o transporcie lotniczym i nie będą „na razie” odbywać się kolejne spotkania „dialogu na wysokim szczeblu”. Z konkretów: UE zmniejszyła pomoc przedakcesyjną dla Turcji na 2020 r., zachęca także Europejski Bank Inwestycyjny do rozpatrzenia działalności kredytowej wobec Turcji, zwłaszcza gdy chodzi o inwestycje państwowe.

Dużo ostrzejsza jest reakcja Waszyngtonu. Zupełnie nowy rozdział otworzy wymieniona już, procedowana w Kongresie USA, ustawa o partnerstwie wschodnio-śródziemnomorskim w dziedzinie bezpieczeństwa i energii 2019. Ustawa pozwoli Stanom Zjednoczonym w pełni poprzeć trójstronne partnerstwo militarne i energetyczne Cypru, Izraela oraz Grecji – dwa ostatnie kraje mają również zawarte dwustronne traktaty wojskowe z USA. Dokument oznacza pełne zniesienie przez USA embarga na dostawy broni na Cypr. Są w projektowanej ustawie rozwiązania, pozwalające praktycznie wyeliminować zimnowojenne wpływy Rosji w regionie wschodnio-śródziemnomorskim. Może zatem należy mówić nie o przecięciu węzła tureckiego, lecz węzła rosyjskiego.

*Ustawa o partnerstwie wschodnio-śródziemnomorskim w dziedzinie bezpieczeństwa i energii 2019

Jakóbik: Spór z Turcją a dostawy gazu śródziemnomorskiego do Europy