Wójcik: Rachunek łupkowy

22 października 2014, 08:36 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

We wrześniu 2013 r. pojawiła się zapowiedź, że Polska wygasi kontrakt gazowy z Rosją w 2019 r. dzięki oparciu o zasoby własne, którymi dysponuje PGNiG. Zaś wcześniej, w 2012 r. z entuzjazmem mediów – i nie tylko – liczono, że gaz łupkowy stanie się paliwem napędowym dla polskiej gospodarki. Dziś eksperci oceniają – nie mamy możliwości surowcowych, strukturalnych ani kapitałowych.

W 2014 r. inwestorzy poszukujący w Polsce gazu łupkowego wykonali mniej odwiertów eksploracyjnych niż w roku ubiegłym.  Na dorocznej konferencji „Polski Gaz Ziemny 2020 – Doświadczenia, Bariery, Szanse” Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego (OPPPW) mimo to przeważał realizm, a nie pesymizm. Uczestnicy próbowali udzielić rzeczowej odpowiedzi na pytania: dlaczego mniej w jest b.r. wykonanych odwiertów, mniej czynnych koncesji i ubywa operatorów, co  więcej dlaczego na palcach można policzyć ile wykonano zabiegów szczelinowania hydraulicznego, najważniejszych przecież zabiegów, wykonywanych w odwiertach i dostarczających najwięcej miarodajnych informacji o potencjale wydobywczym złoża gazowego?

Konferencja, która odbyła się wczoraj to kontynuacja debaty na temat perspektyw nie tylko powstającej w Polsce branży niekonwencjonalnych węglowodorów, ale – szerzej – krajowego przemysłu poszukiwawczo-wydobywczego. Ocena tych perspektyw zasługuje na obszerniejszą analizę, z krytycznym podsumowaniem polityki rządu włącznie. Na gorąco trzeba jednak stwierdzić, że przedstawiciele firm zrzeszonych w OPPPW, do których należy obecnie 56 z 58 ważnych koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż gazu z łupków, uznali zgodnie, że poszukiwania gazu z łupków w Polsce to nadal nie lukratywny interes, lecz trudne wyzwanie. Tak oceniał tę działalność Kamlesh Parmar, prezes zarządu OPPPW oraz kilku innych panelistów. Parmar podkreślił, że wiele obiektywnych czynników może decydować o tempie prac operatorów. Jednym z nich jest geologia, która w Polsce okazała się wymagająca. Przekonali się o tym specjaliści wykonującym odwierty poszukiwawcze, gdy przepływ gazu był na tyle niski, że pozostał ekonomicznie nieopłacalny. – Złoża w Polsce, ich geologiczne uwarunkowania, wymagają prawdopodobnie innej technologii – stwierdza dr. Jacek Wróblewski z BNK Petroleum. Problemy z niedostosowaniem jej do wymogów geologicznych mieli już Chińczycy. Eksperci oceniali jeszcze w ub., że eksploatacja złóż węglowodorów niekonwencjonalnych w Chinach to dość odległa przyszłość. Jednak już w b.r. wydobycie gazu niekonwencjonalnego w Państwie Środka przekroczyło 1, 5 mld m. sześc. Z realną perspektywą na o wiele więcej. Modyfikacja technologii okazała się skuteczna.

Wyraźnie spadające tempo poszukiwań jest spowodowane także inną grupą przyczyn, którą można ogólnie określić „niepewną sytuacją regulacyjną” branży „łupkowej” do II połowy 2014 r. Według informacji OPPPW, średnia głębokość pionowego odwiertu badawczego za gazem z łupków w Polsce wyniosła w 2014 r. 3008 m p.p.m., zaś jego wiercenie zajęło przeciętnie 45 dni. Czas realizacji całej inwestycji znacznie wydłużają skomplikowane procedury administracyjne związane z przygotowaniem i uruchomieniem placu wiertniczego. Firmy czekają wiele miesięcy na poszczególne decyzje i choć widać nieznaczną poprawę w stosunku do lat ubiegłych, to zdaniem branży jest to nadal zdecydowanie za długo, aby planować i realizować operacje w sposób efektywny kosztowo. Czas rozpatrywania wniosków i uzyskania pozwoleń związanych z budową i uruchomieniem placu wiertniczego wyniósł w 2014 roku średnio 7 miesięcy.

To o miesiąc krócej niż w latach 2010-2013, choć – jak podkreślają operatorzy – nadal często zdarza się, że przygotowanie inwestycji od strony administracyjnej zajmuje firmom blisko rok. OPPPW podkreśla w informacji: do szczególnie uciążliwych pod względem czasowym procedur w 2014 roku należało uzyskanie pozwolenia wodno-prawnego oraz pozwolenia na budowę. Jak pokazuje praktyka, w przypadku pozwolenia wodno-prawnego, czas oczekiwania na decyzję wynosił nawet 450 dni. Mimo, że plac wiertniczy jest z założenia budowany tymczasowo, interpretacja przepisów prawa budowlanego spowodowała, że od wielu firm wymagano uzyskania pozwolenia na budowę (czas oczekiwania to często nawet ponad 3 miesiące). Kłopotliwa dla operatorów pozostaje również kwestia interpretacji przepisów w zakresie stosowania prawa ochrony środowiska przy budowie placów wiertniczych. Zgodnie z prawem, place wiertnicze o powierzchni większej niż 1 ha wymagają uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach (czas oczekiwania: średnio 9 miesięcy).

Po wejściu w życie nowych przepisów od sierpnia b.r. pewnie będzie trochę lepiej, a jeszcze lepiej, – gdy zacznie obowiązywać kolejna regulacja zwana „specustawą łupkową”. Tyle, że to wszystko trwa, a tymczasem potrzebne jest większe tempo prac legislacyjnych, aby poszukiwania znowu się rozpędziły.