Wójcik: Tania ropa wpędza budżet Rosji w błędne koło

16 grudnia 2014, 09:13 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redakcja BiznesAlert.pl

Na ogół banki międzynarodowe oceniają, że w 2015 r. ropa będzie nadal tania, choć różnice w prognozach, na ile i jak długo będzie tania,  są między nimi duże. Natomiast większość banków zgadza się, że tania ropa ma także zalety: pobudza globalny wzrost gospodarki i ogranicza inflację. Najbardziej skorzystają kraje importujące, których gospodarka odczuje stymulujący skutek tańszego surowca: Japonia, Tajlandia, Korea Południowa, Tajwan, Turcja i strefa euro. Stracą kraje uzależnione finansowo od eksportu paliw: Rosja, Wenezuela, Iran,  Kolumbia, Brazylia, Meksyk, Nigeria. 

Morgan Stanley dowodzi, że najlepszą informację jakie skutki przynosi tania ropa gospodarce poszczególnych krajów wykaże saldo obrotów bieżących tych krajów. Wtedy okaże się, jaki był wpływ taniej ropy na zwiększenie siły nabywczej  ludności, na pobudzenie popytu zwłaszcza konsumpcyjnego i przez to na wzrost gospodarki. Jeśli Morgan Stanley interesuje się poszczególnymi krajami w skali globalnej – nic dziwnego, że chce czekać. Ale jeśli chce znać mechanizm działania taniej ropy – to ogromne laboratorium ma we własnym kraju. W ogromnym skrócie – gospodarka USA jako jedyna na świecie rozpędza się właśnie dzięki taniej ropie. Prognozy Morgan Stanley zapowiadają wzrost globalnego PKB być może o 0,2-0,3 proc. więcej niż obecnie szacowane 3,5 proc. Ten wzrost wyliczono dla 2015 r. przy średniej cenie baryłki Brent na poziomie 88 dolarów.

Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) jest bardziej krytyczna niż Morgan Stanley – niedawno obniżyła swoje prognozy dotyczące wzrostu popytu na ropę w 2015 roku o 230 tys. baryłek do 93.3 mln  baryłek dziennie. Szacunki z amerykańskiego Urzędu Informacji US Energetycznej (Energy Information Administration – EIA) są jeszcze bardziej pesymistyczne; w zeszłym tygodniu EIA zmniejszyła prognozę wzrostu popytu w 2015 r. do 92.8 mln baryłek dziennie. Jeśli mowa o popycie, to należy pamiętać o cenach czyli ile będzie kosztować ropa w przyszłym roku.

Morgan Stanley zakłada, że ceny będą się wahać. Najniższy poziom spodziewany w II kwartale to 53 dolary za baryłkę, a najwyższy – 89 dolarów. Najwyższa nadpodaż ropy wystąpi również w II kwartale 2015 r., będzie to o 1,3 mln baryłek dziennie więcej od popytu czyli ok. 1,6 proc. globalnej produkcji i 4,2 proc. produkcji OPEC. Po II kwartale cena zacznie rosnąć, choć właściwie z analizy Morgan Stanley nie wynika dlaczego.  Wyraźna jest tendencja zwyżkowa w III i IV kwartale ( ze średnią 70 dolarów za baryłkę). W 2016 r. średnia cena wyniesie 88 dolarów, a w 2017 r. – 100 dolarów. W kolejnym roku powróci spadek, choć niewielki do 92 dolarów za baryłkę (wszystkie ceny w analizie Morgan Stanley dotyczą ropy Brent).

Bank of America w raporcie na koniec roku przede wszystkim zauważa, że cena ropy może spaść do 50 dol. za baryłkę i wobec tego kartel OPEC jest skazany na straty, a co za tym idzie utratę znaczenia dla rynku. Francisco Blanch, szef Banku ostrzegł, że konsekwencje przyjętej ostatnio decyzji OPEC utrzymania dotychczasowej produkcji nie pomogą ustabilizować cen. Przeciwnie, zwiększając nadpodaż ropy obniża ceny i skutecznie rozbija kartel. Na spadających cenach zarobią bogate petrostate, przede wszystkim Arabia Saudyjska, ale z pewnością stracą Nigeria i Wenezuela. W  zakończeniu raportu Bank of America stwierdził,  że w wyniku spadku cen, 15 proc. amerykańskich firm produkujących gaz z łupków poniosły znacznie straty finansowe, a jeśli ceny ropy spadną poniżej 55 dol. za baryłkę – takie straty dotkną połowy firm produkujących ropę i gaz z łupków. Jeśli globalna nadpodaż ropy nie zostanie opanowana – ceny baryłki będą przesuwać się w kierunku 50 dolarów, podał Bank.

Z wnioskami Bank of America MerrillLynch nie godzi się Citigroup. Dotyczy to szczególnie producentów gazu i ropy z łupków. Citi ocenia dużo lepiej kondycję, odporność i przystosowalność do trudnych warunków rynkowych sektora łupkowego i sugeruje, że jest on w stanie przetrwać w niezłej kondycji nawet poziom 40 dolarów za baryłkę. Według raportu CityGroup, spadek cen ropy może doprowadzić do zarzucenia na dłuższy czas projektów łupkowych na wielką skalę w Argentynie i Meksyku. Może definitywnie zmusić do rezygnacji z wielkich programów wydobywczych Rosję oraz zmniejszyć zakres eksploatacji kanadyjskich piasków roponośnych. Można oczekiwać, że kilka dużych firm naftowych ograniczy swoje projekty wydobywcze, jeśli cena ropy Brent spadnie poniżej 80 dol. Mimo to trend spadkowy nie potrwa długo twierdzi Citigroup. Potwierdza to Sabine Schels, ekspert ds. energii w Bank of America Merrill Lynch. „W II połowie roku spodziewamy się dość gwałtownego wzrostu cen. Do 80, a nawet 90 dolarów za baryłkę” – mówi. Jeremy Willmont z Bank of America zauważa jednak „spadek cen ropy przekłada się wyjątkowo szybko na upadłości w sektorze usług związanych z wydobciem węglowodorów. Ten sektor miał świetne warunki przez ostatnich 15 lat, ale nie był tak dobrze przygotowany do trwałego pogorszenia się warunków handlowych. Przed wieloma firmami stoi widmo bankructwa.

Największym przegranym zmian na rynku ropy naftowej jest Federacja Rosyjska. Opublikowany wczoraj raport Centralnego Banku Rosji dotyczący polityki pieniężnej obniżył prognozy wzrostu produktu krajowego brutto na 2015 r. Raport przewiduje, że w obecnie skrajnie niekorzystnych warunkach, tempo wzrostu rosyjskiego  PKB w 2015 r. spadnie  o 4.5 – 4.8 proc., w roku 2016 – o 1 proc., aczkolwiek w 2017 r. rozpocznie się wzrost i to ze znaczną dynamiką: 5,5 -5,8 proc.  Scenariusz zakłada spadek cen rosyjskiej ropy w latach 2015-2017 do 60 dolarów za baryłkę. W tych warunkach gospodarka rosyjska znajdzie się w trudnej sytuacji.

Autorzy raportu stwierdzają, że utrzymywanie się cen ropy na tak niskim poziomie powoduje większe niż pierwotnie przewidziano spowolnienie tempa wzrostu, ale w przyszłości spodziewane jest przyspieszenie i ożywienie gospodarcze. Prognoza ta opiera się na dwóch przesłankach. Po pierwsze w 2015 r. należy spodziewać się niskiej bazy wyjściowej. Po drugie – wobec tak złej sytuacji ekonomicznej Rosji, konieczne będzie przeprowadzenie „dynamicznej restrukturyzacji gospodarczej”. Proces restrukturyzacji będzie musiał dostosować gospodarkę rosyjską do zmieniających się warunków zewnętrznych, co wymaga „wprowadzenia nowego reżimu kursowego rubla”. Raport zapowiada konieczność szybkiej substytucji importu oraz wzrostu konkurencyjności eksportu rosyjskiego, co będzie wymagać odejścia od dominującej roli ropy i gazu w eksporcie. W podsumowaniu raport stwierdza, że roczna stopa wzrostu gospodarczego w Rosji w latach 2015 – 2017 utrzyma się blisko poziomu zerowego. W 2017 roku, dzięki restrukturyzacji  i zwiększeniu konkurencyjności rosyjskiego eksportu oczekuje się powrotu na ścieżkę  wzrostu gospodarczego o 1,0-1,2 proc..

Według danych Banku Rosji, roczna stopa inflacji w tym kraju do 8 grudnia br. osiągnęła 9,4 proc., a w skali całego 2014 r. wyniesie około 10 proc. Wczoraj wartość rosyjskiej waluty spadła do historycznego minimum, gdy dolar przekroczył w Moskwie psychologiczną granicę  60 rubli., a euro – poziom  75 rubli. Premier Dmitrij Miedwiediew proponuje Rosjanom uzbroić się w cierpliwość  i czekać na wzmocnienie rubla. Jednakże rosyjscy analitycy są zdania, że uzdrowienie rosyjskiej waluty mogłoby obecnie nastąpić albo dzięki jakiejś radykalnej interwencji i złamaniu przez Bank Rosji spekulacyjnej strategii graczy walutowych, albo dzięki nagłemu dynamicznemu wzrostowi cen ropy na rynku światowym. Jedno i drugie – ich zdaniem – w obecnej sytuacji globalnej jest zupełnie nierealne. Jednakże wczoraj zwracało uwagę nowe zjawisko – cena ropy Brent w kontraktach terminowych na dostawy w styczniu przyszłego roku wzrosła o 1,3 proc. i wyniosła 63,13 dolarów za baryłkę. Mimo to zanotowano kolejny spadek wartości waluty rosyjskiej. Zdaniem szefa działu analiz  firmy Zurich Capital Management,  Nicholasa Podlevski świadczy to skuteczności taktyki spekulacyjnej graczy na kursie walutowym rubla. – Im wyższy jest kurs dolara na rosyjskim rynku, tym więcej jest chętnych na kupno waluty amerykańskiej i pozbywanie się słabnącego rubla, gdy jedynym realnym sposobem wpływania dolara na rosyjski rynek finansowy jest eksport taniejącej ropy – zauważa  inny szwajcarski ekspert Marcus Dellore.

Dodając do tego negatywne skutki sankcji zachodnich odcinających Rosjan od kapitału, należy odnotować rosnący koszt zadłużenia, który może zniszczyć rosyjskie firmy. Według Walerija Puszni cytowanego przez Bloomberga bankructwa będą nieuniknione. – Inwestorzy zawsze uciekają przed niepewnością – mówi ekspert Credit Suisse. Według obserwatorów zachodni kapitał boi się, że Amerykanie wdrożą nowy pakiet sankcji przeciwko Rosji, który zaproponował zdominowany przez Republikanów Senat USA. To zła wiadomość dla Gazpromu, Rosnieftu i innych spółek energetycznych, które potrzebują zachodnich pieniędzy na inwestycje podtrzymujące wydobycie węglowodorów od których zależy rosyjski budżet. W ten sposób koło się zamyka.