Wojna lądowa z Państwem Islamskim była tematem w Izbie Reprezentantów USA

2 grudnia 2015, 06:14 Alert

(Teresa Wójcik)

Rafineria Baiji w Iraku - okolice
Rafineria Baiji w Iraku - okolice

Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Ashton B. Carter i generał piechoty morskiej Joseph F. Dunford Jr,. dowódca Kolegium Szefów  Połączonych Sztabów USA zostali 1 grudnia przesłuchani przez Komisję Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów w sprawie strategii Stanów Zjednoczonych w Syrii i Iraku oraz implikacji tej strategii dla regionu. Ze względu na wyjątkowe znaczenie przesłuchania Komisja zebrała się w pełnym składzie.

Ashton Carter poinformował, że USA „zwiększą liczbowo swoje siły zaangażowane w operacje specjalne” w Syrii i w Iraku. Celem jest wsparcie walk prowadzonych z ekstremistami Państwa Islamskiego przez koalicję antyislamistyczną. Do tych operacji zalicza się przede wszystkim ataki lotnicze oraz działania wspólne z oddziałami irackich sił rządowych, kurdyjskimi oddziałami Peszmergów oraz YPG.

– Są bardzo duże szanse – stwierdził Carter – że operatorzy tak zorganizowanych i dobrze wyposażonych formacji będą mogli zlikwidować lub pochwycić liderów Państwo Islamskie. Będą mogli też przeprowadzać akcje, które zakończą wojnę w Syrii.

Carter i gen. Dunford zwrócili uwagę, że silne grupy zbrojne irackich szyitów zapowiedziały szczególnie ostre ataki na siły USA, gdyby pojawiły się one w Iraku. Jafaar Hussaini, rzecznik Kata’ib Hezbollahu, jednej z głównych w Iraku szyickich grup partyzanckich, zapowiedział: – żołnierze amerykańscy staliby się dla nas podstawowym celem ataków. Walczyliśmy już z nimi i jesteśmy gotowi do wznowienia walki.

Tymczasem plan rozmieszczenia amerykańskich jednostek sił specjalnych w Iraku został już uzgodniony przez Cartera z rządem w Bagdadzie. W toku przesłuchania przez Komisję, Carter potwierdził, że te jednostki pojawią się w Iraku na oficjalne zaproszenie rządu.

Jeśli chodzi o liczebność oddziałów amerykańskich, początkowo była ona ograniczona do 200 żołnierzy, a prezydent Barack Obama zalecał w tej kwestii wyraźny umiar. Jednakże dowództwo Armii USA wywiera presję na znacznie liczniejszy kontyngent do walki z Państwem Islamskim. Presja nasiliła się po zamachach 13 listopada w Paryżu, ale Obama nadal jest niechętny, aby wysłać do Iraku i Syrii większą liczbę wojsk lądowych i nadal woli interwencję niedużych oddziałów elitarnych oraz grup doradców.

Ekspert Fred Hof, dawniej czołowy doradca Departamentu Stanu ds. Syrii, obecnie analityk think tanku Atlantic Council bardzo krytycznie ocenił koncepcję Obamy, zwłaszcza w sytuacji niebezpiecznego wzrostu zaangażowania militarnego Rosji w Syrii. Hof przypomniał, że Obama często składał publiczne obietnice, że nie będzie angażował w operacjach za granicą wojsk lądowych USA na większą skalę.

To zobowiązanie – zdaniem i Hofa i republikańskich deputowanych – nie wydaje się mieć zastosowania do amerykańskich sił specjalnych. Obama od sierpnia 2014 r zezwolił na pierwsze naloty amerykańskie w Iraku po 2011 r. A następnie zgodził się na wysłanie 3 tys. amerykańskich specjalistów, aby szkolić i doradzać zwłaszcza kurdyjskim siłom walczącym z Islamskim Państwem. Ale – zdaniem Republikanów w Kongresie i dowództwa Sił Zbrojnych USA – to jest o wiele za mało, aby pokonać Państwo Islamskie.

Carter przedstawił Komisji pewne szczegóły dotyczące oddziałów specjalnych, które zostaną wysłane do prowadzenia „bardziej regularnych operacji bojowych przeciwko ISIS”, ale odmówił podania danych liczbowych. Generał Dunford powściągliwie zapewnił, że zwiększenie sił specjalnych USA w Iraku i Syrii pozwoli na poprawę skuteczności wywiadu na tych terenach.

Szczególnym wątkiem przesłuchania Cartera i Dunforda była ocena koalicyjnej aktywności władz Turcji, w tym szczególnie prezydenta Erdogana. Ocena była krytyczna. Ash Carter przyznał, że Turcja musi zdobyć się na większą aktywność w walce powietrznej przeciw ISIS. Musi uszczelnić swoją granicę, która „obecnie jest otwarta w obie strony” dla ekstremistów Państwa Islamskiego. Musi ich ścigać i zatrzymywać, gdy przedostają się na teren Turcji. Ankara – wyjaśniał sekretarz obrony –  te obowiązki zupełnie zaniedbuje, nie kontroluje i nie strzeże swoich granic przed Państwem Islamskim od początku jego istnienia.Tureckie powietrzne akcje bojowe skierowane są niemal wyłącznie przeciwko Kurdom, na co moim zdaniem musimy przestać patrzyć biernie, mimo, że Erdogan twierdzi, że są to ataki na PKK.

Turcja musi także wykazać aktywność przeciw ISIS w działaniach lądowych, czego dotychczas unika, a do czego jest zobowiązana jako państwo członkowskie koalicji.

Ostatnim tematem wyjaśnień sekretarza obrony były finanse Państwa Islamskiego, w tym szczególnie przemyt ropy i nielegalny handel tym surowcem. W ostatnim miesiącu amerykańskie samoloty intensywnie atakowały infrastrukturę naftową i gazową Państwa Islamskiego. Zniszczono 43 stałe kanały, przez które islamiści przemycali ropę na terytorium Turcji.

Skuteczniejsze są ataki amerykańskich samolotów na instalacje przesyłowe i wydobywcze oraz na małe lokalne rafinerie pracujące pod kontrolą władz ISIS i dzięki którym ekstremiści mają wciąż duże środki finansowe. Carter podkreślił, że o ile niektóre zniszczone instalacje ekstremiści mogą naprawić, to największe straty przynoszą im ataki na transporty cystern z ropą.

– W ciągu ostatniego miesiąca zniszczyliśmy im ponad 400 cystern przewożących ropę – powiedział sekretarz obrony. Konieczne jest jednak przeprowadzenie skutecznego dochodzenia, kim są przemytnicy, pośrednicy i nabywcy uczestniczący w  nielegalnym handlu ropą i gazem prowadzonym przez władze ISIS – zakończył Carter.