Zasuń: Ostre męki nowej Ostrołęki

7 lutego 2019, 09:00 Energetyka

Elektrownia Ostrołęka wciąż nie ma zamkniętego finansowania, potrzebna jest zmiana pozwolenia na budowę, a w dodatku nie ma jeszcze umowy na kluczową inwestycję – infrastrukturę kolejową niezbędną dla dostaw węgla – pisze Rafał Zasuń, redaktor naczelny portalu WysokieNapiecie.pl

Elektrownia Ostrołęka. Wizualizacja bloku C na węgiel. Fot. Energa
Elektrownia Ostrołęka. Wizualizacja bloku C na węgiel. Fot. Energa

21 grudnia 2018 r. na stronach internetowych Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego ukazała się decyzja zmieniająca pozwolenie na budowę elektrowni Ostrołęka. Chodzi m.in. o przesunięcie maszynowni, budynku turbiny, pylonów itd. Postępowanie w tej sprawie zajęło urzędnikom miejskim trzy dni, choć zwykle w takich sprawach trwa to od miesiąca do dwóch.

W styczniu sprawą zainteresowały się dwie organizacje ekologiczne – Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot i Towarzystwo na Rzecz Ziemi. Zdziwione, że nie dano im szansy (podobnie jak wszystkim ewentualnie zainteresowanym) na zajęcie stanowiska, poprosiły Urząd Miejski w Ostrołęce o wyjaśnienia. Rychło okazało się, że decyzja była…pomyłką. „Omyłka została skorygowana, wniosek o wydanie decyzji zmieniającej pozwolenie na budowę jest w trakcie rozpatrywania” – napisali urzędnicy ekologom.

Sama zmiana pozwolenia na budowę nie jest niczym nadzwyczajnym, według ekspertów z którymi rozmawialiśmy chodzi po prostu o dostosowanie pierwotnej wersji pozwolenia do wymogów konkretnego wykonawcy, który wygrał przetarg czyli General Electric. W gruncie rzeczy to drobiazg. Ale sęk w tym, że taka zmiana otwiera znowu pole ekologom do walki o zmianę decyzji środowiskowej. Jeśli uda im się uzyskać od sądu zawieszenie pozwolenia na budowę w oczekiwaniu na ocenę wpływu jaki miałaby ta zmiana na środowisko, to wówczas los inwestycji stanie pod wielkim znakiem zapytania. Dlaczego? Żeby to wyjaśnić musimy się cofnąć o ponad rok.

Lex Ostrołęka wygasa pod koniec roku

Elektrownia miała stanąć na terenie gminy Rzekuń, ale lokalni politycy PiS uznali, że lepiej będzie włączyć ten teren do gminy Ostrołęka, zresztą przy protestach mieszkańców Rzekunia. Wówczas dochody podatkowe płacone przez elektrownię zasiliłyby to właśnie miasto. W grę wchodzi niebagatelna suma kilkudziesięciu mln zł rocznie. Ale już po „aneksji” terenu przyszłej elektrowni zorientowano się, że jest problem z planem zagospodarowania przestrzennego. Plan przyjęty wcześniej w Rzekuniu już nie obowiązywał na tym terenie, a plan Ostrołęki nie przewidywał przecież elektrowni. Żeby wybrnąć z tego pata Sejm parlament szybko przyjął forsowaną przez lokalnych posłów PiS ustawę, która przedłużała obowiązywanie planów zagospodarowania przestrzennego na terenach włączonych do innych gmin. De facto była to specjalna „lex Ostrołęka”. Ale zgodnie z tą ustawą ów plan wygaśnie 31 grudnia 2019 r. Uchwalenie nowego zajęłoby wiele miesięcy, a w tym czasie budowa musiałaby zostać wstrzymana. Oczywiście ustawę zawsze można zmienić, a okres obowiązywania starego planu przedłużyć, np. jeszcze o rok. Ale to nie jedyny problem jaki mają budowniczowie.

Co się musi wydarzyć żeby elektrownia w ogóle powstała? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl