Zasuń: Sprawa zielonych certyfikatów dla elektrowni obrazuje bolączkę, jaką jest niestabilne prawo

16 września 2013, 08:56 Energetyka

KOMENTARZ

Rafał Zasuń

WysokieNapięcie.pl

Spór między elektrowniami spalającymi biomasę a Ministerstwem Gospodarki o nieprawidłowo wprowadzone rozporządzenie które spowodowało, że energetycy nie otrzymali zielonych certyfikatów, co psuje klimat inwestycyjny w Polsce. Wydanie rozporządzenia, wedle którego energetycy, aby otrzymać zielone certyfikaty, muszą udowodnić rok wstecz jakie drewno spalali, tworzy sytuację braku stabilizacji w prowadzeniu działalności gospodarczej.

Co prawda, Ministerstwo Gospodarki szykuje zmianę rozporządzenia tak aby wytwórcy energii musieli udowadniać pochodzenie jedynie biomasy spalonej po 1 stycznia 2013 roku, jednak również to rozwiązanie nie zapobiegnie poniesieniu strat przez producentów.

Sytuacja uderza w całą branżę produkującą energie z biomasy i może zniechęcić kolejnych potencjalnych inwestorów. To z kolei zagrozi wywiązaniu się przez Polskę z unijnego wymogu produkowania 20 proc. zielonego prądu do 2020 r.

Nie ma przy tym sensu rozważanie, czy rozporządzenie ministra, które działa wstecz, jest konstytucyjne. Sprawy o orzeczenie zgodności stanowionego prawa z konstytucja ciągną się latami a firmy energetyczne wykorzystujące biomasę już teraz ponoszą straty. Niestety, ogromną bolączką polskiego biznesu jest niestabilne, niejasne i poddające się zbyt wielu interpretacjom prawo. Dotyczy to przede wszystkim energetyki, która jest w ogromnym stopniu regulowana.