Adamczyk: Reżim punktualności powinien wrócić do polskich kolei

4 lipca 2014, 11:50 Infrastruktura

Brytyjski przewoźnik kolejowy National Express od 2016 r. wprowadzi system, który pozwoli pasażerowi odzyskać część pieniędzy za bilet już w chwili, gdy pociąg spóźni się – dwie minuty. Nie po odwołaniu, czy reklamacji. Zwrot dostanie automatycznie – poinformował transport-publiczny.pl. 

– Jestem przekonany, że w Wlk. Brytanii tego typu pomysły mogą zostać zrealizowane. Gdybym jednak źle życzył temu krajowi wysłałbym tam Sławomira Nowaka, żeby pełnił funkcję szefa resortu transportu w rządzie brytyjskim i Jakuba Karnowskiego, żeby został prezesem tamtejszych kolei, zaś operatora nie musiałbym zmieniać – oświadczył w rozmowie z naszym portalem pos. Andrzej Adamczyk (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury.

Nie bez ironii poseł przyznaje, że jedno jest pewne, że brytyjscy pasażerowie pociągów tego operatora pod takim kierownictwem, wykorzystując pomysł zwrotu przez kolej pieniędzy za nawet najdrobniejsze spóźnienie, staliby się zamożnymi ludźmi.

– Kiedyś mieliśmy nadzieję na drugą Japonię w Polsce – przypomina dalej Adamczyk. – Ja naprawdę nie chciałbym, żebyśmy nadal o tym marzyli, bo takie marzenia nie będą w najbliższych latach spełnione. Chciałbym natomiast, byśmy mogli regulować zegarki w związku z przejazdami pociągów, jak to miało miejsce w Polsce międzywojennej. A przynajmniej, aby nasze pociągi jeździły tak, jak na Słowacji

W tym kraju, wybierając się w podróż pociągiem, ma się pewność, że się dojedzie do jej celu. Może z niewielkim, parominutowym opóźnieniem. Ale mając pewność, że pociąg dojedzie na czas, że nie zmarzniemy w nim w zimie, a w lecie nie obawiając się konieczności leczenia udaru cieplnego.

– Życzę wszystkim podróżnym dziś udającym się pociągiem w Polsce, aby dotarli na urlop w upragnione miejsce, żeby wszystko, co obecnie w tym zakresie stoi na głowie – stanęło na nogach – mówi dalej Adamczyk. – A także by wszyscy pasażerowie dotarli do celu podróży i stamtąd bezpiecznie wrócili. Jestem przekonany, że te programy brytyjskie czy japońskie i we wszystkich tych państwach, w których także obowiązują wysokie reżimy dotyczące czasu przejazdu i punktualności, gdzie jednocześnie rządzący i kolejarze szanują pasażerów, powinny wrócić także do Polski.

Być może dla młodych ludzi przejazd kolejowymi połączeniami dalekobieżnymi trasy o długości np. 600 km, w czasie 12 czy 14 godzin, stanowi rodzaj zabawy czy przygody.

– Ale życzę wszystkim, by tego typu „przygód” nie musieli przeżywać – kończy poseł.